Takie to banalnie proste. Aż za proste, bo oczywiste. Wystarczy zatęsknić, by na nowo docenić, aby ponownie odkryć piękno macierzyństwa przesłonięte nieraz rutyną życia. Chcesz czerpać z uroków macierzyństwa pełnymi garściami? Daj sobie zatęsknić. Daj sobie chwilę w ciszy i spokoju, by zrozumieć, że brakuje Ci ciągłego hałasu i gwaru, które powodują małe istotki.

Nieraz jednak zapominamy, że potrzeba tak niewiele, by poczuć się lepiej. Nie ma nic gorszego niż marazm i zrezygnowanie, które dopadło mnie w ostatnim czasie (kto na bieżąco czyta bloga ten wie, że w ostatnim miesiącu więcej było tych przygnębiających wpisów). Pisałam o zmęczeniu materiału. Tak też się czułam. Potrzebowałam pomocy przy opiece nad dziewczynkami ale niestety nie było nawet kogo poprosić.

W końcu przyszedł od dawna zaplanowany weekend . Dziadkowie przygarnęli wnuczki, bo sama miałam dwa dni zapełnione warsztatami na See Bloggers. Na tyle zapełnione, że nie skupiałam się na tęsknocie. Czerpałam radość z niecodziennych zdarzeń. Do czasu, kiedy nie pojawiałam się na zajęciach, w których uczestniczyły również maluszki. Garstka dzieci biegająca i jedna dziewczynka bardzo podobna do Lili. Nie mogłam oderwać od niej wzroku. Fala tęsknoty zalała moje serce. Miałam ochotę pojechać po L&L i mocno je przytulić. Ale wytrwałam do końca zajęć, a nawet dnia. Uświadomiłam sobie, że ta tęsknota to coś pozytywnego- bo, gdy tęsknię to przypominają mi się same pozytywne momenty, o których w ciągu dnia zapominam. Często wtedy skupiam się na narzekaniu, a nie docenianiu tego co mam. Rozłąka z dzieckiem pomaga dostrzec to, czego nie widzimy na co dzień.

Dwa dni, dwie noce wystarczyły, by dotarło do mnie, że to powinna być norma. Choćby jeden dzień i jedna noc na miesiąc, by zobaczyć wszystko z innej perspektywy i odetchnąć. Zwolnić tempo i przygotować się do tego, że za chwilę znów wszystko przyspieszy. Zastanowić się nad tym czy warto tracić czas na narzekanie. Docenić swoje dzieci i to jak wiele mi dają. Zdałam sobie sprawę też z jednego. Jeszcze nie jestem na to gotowa, by zostawić je na tydzień pod czyjąś opieką- wtedy by chyba moja tęsknota mnie przerosła. Wszystko stopniowo. Tak jest najlepiej dla mnie i dla nich. Powoli zwiększać dystans. Stopniowo, a nie drastycznie.

Polecam tym, którzy jeszcze nie spróbowali 🙂 Moje przemyślenia mają też przełożenie na nasze urlopowanie. Jakiś czas temu wspominałam Wam o tym, że zastanawiamy się nad wakacjami bez dzieci (TUTAJ). Otóż podjęliśmy już decyzję- wyjeżdżamy sami z mężem na 3 dni, a potem na tydzień całą rodziną z dziadkami (jedni dziadkowie się wyłamali, ale drudzy się zdeklarowali z pomocą). Tydzień z L&L za granicą nawet przy dodatkowej opiece dziadków to i tak duże wyzwanie. Zdaję sobie z tego sprawę ale myślę, że warto je podjąć. Przynajmniej będę miała o czym pisać 😉
DSC_1148DSC_1137DSC_1141DSC_1126 DSC_1121DSC_11212

 

Kochani!

Na koniec prośba do Was. Jeśli lubicie do nas zaglądać i uważacie, że to, co robimy zasługuję na jedno kliknięcie myszką to proszę o Wasze głosy w rankingu na najlepszy blog parentingowy na stronie Położna na medal.

Można głosować raz dziennie, codziennie aż do grudnia 🙂

Ściskam

Magda 🙂

Podziel się