Mamy ich już sporo… Zwykłe, niekapki, ze smokiem, z miękkim ustnikiem i twardym, a nawet jeden bidon.

Z resztą sami zobaczcie 🙂

W związku z tym, że już trochę czasu są z nami i mam już ukształtowaną opinię na ich temat, to postanowiłam się nią z Wami podzielić. A może akurat komuś pomogę w wyborze 🙂

Na pierwszy ogień pójdzie:

NUK Active Cup 300 ml z miękkim ustnikiem (cena ok. 20 zł).

Źródło: youkids.pl

My mamy tą niebiesko- zieloną wersję. Trafiła do nas jako prezent ale do tej pory świetnie się spisuje.

Posiada miękki ustnik, dlatego też może być stosowany, gdy chcemy powoli oduczać dziecko od picia z typowej butelki ze smokiem.
Minusem może być jednak to, iż nie posiada „łapek” ułatwiających trzymanie kubka.
Duża pojemność jest atutem, choć jako pierwszy zakup polecałabym trochę mniejsze kubeczki, bo wtedy są poręczniejsze dla malucha.

Takim właśnie kubkiem jest Avent Kubek Niekapek 200 ml (cena ok. 22 zł)

Źródło: agito.pl

U nas króluje wersja niebieska. Mamy ją już prawie rok czasu i sprawdza się znakomicie.
Na początku nie odpowiadał mi ustnik i zamykana pokrywa, która po otwarciu „dyndała” na zawiasach…

Jadnak Lorcia przyzwyczaiła się do picia z tego kubka i po jakimś czasie pokrywka nie była uciążliwa.

Laura nie miała problemów z nauką picia z tej butelki. Na początku użytkowania stawiałam kubek Avent na drugim miejscu, zaraz po kubku, o którym będzie mowa poniżej. Jednak potem zmieniłam zdanie i obecnie uważam, że jeśli chodzi o kubek niekapek z miękkim ustnikiem jest u nas na miejscu pierwszym.

Pora na Tommee Tippee Kubek Niekapek Explora 260 ml (cena ok. 19 zł)

Źródło: entliczek.pl

Z początku wydawał mi się niezastąpiony. Poręczny, z wygodnymi rączkami oraz miejscem na schowanie pokrywki (nie to co w Avencie ).

Miękki ustnik oraz pojemność 260 ml także były plusem.

Spisywał się dobrze przez jakieś 5-6 miesięcy. Po tym czasie niestety się popsuł… Miękki ustnik posiadał pod spodem pewien mechanizm, który można było wyciągać i za każdym razem myć.
Po jakimś czasie mechanizm ten zaczął szwankować.
Laura ciągnęła ale nic nie leciało i tylko się denerwowała. Próbowaliśmy go „naprawić” ale bywało raz lepiej, raz gorzej i tylko się wściekałam, gdy miałam przy sobie tylko ten kubek na spacerze, a Laura nie mogła nawet z niego swobodnie pić.

Tym sposobem poszedł w odstawkę.

Czas na niekapka z twardym ustnikiem- jako kolejny etap w przygodzie z kubeczkami 🙂

My posiadamy różowy Canpol kubek niekapek w łaty (cena ok. 12 zł)

Źródło: delimama.pl

Szczerze powiedziawszy to trochę się obawiałam czy Laura od razu zaakceptuje tego typu ustnik.

Okazało się, że nie stanowi on dla niej najmniejszego problemu.

Od razu zaczęła pić z kubeczka i okazywała sprzeciwu. Jadnak cieszę się, że kupiłam do tej pory tzw, kubki niekapki, gdyż przy takim dzieciaczku, możemy mieć pewność, że z kubeczka nic się nie wyleje po postawieniu go do góry nogami (co Laura robi nagminnie).

Żeby nie było tak słodko- mamy w domu też mały niewypał.
Kubeczek, który nie jest niekapkiem i został zakupiony w Pepco. To znaczy w nazwie był niekapkiem ale za tą cenę (ok. 6 zł) powinnam się domyślić, że to pic na wodę…

Niestety nie wiem jaka to firma dokładnie (bo opakowanie wyrzuciłam) ale prezentuje się w ten sposób:

Jest to najzwyklejszy kubeczek z ustnikiem, z którego wylewa się na potęgę (gdy Lorcia ma go w rękach…).

Czas na kubeczek ze słomką od Baby Ono (cena ok. 12 zł)

Słomka jest chowana- co zapobiega wylewaniu się napojów.

Lorcia nie miała problemów z nauczeniem się „wciągania” napoju przez słomkę.
Jest tylko jedno „ale”. Uparcie przechyla kubek jak jej za mało leci, co skutkuje tym, że napój idzie do góry… I na tym koniec picia. Nie mogę ją  nauczyć, by z tego kubeczka piła w pionie.

Na dodatek, jak nalewam do niego cieplejszą herbatkę to ciśnienie powoduje (po zakręceniu pokrywki), że wylewa się ona przez słomkę (kilka razy mi się tak zdarzyło).

Kubek funkcjonalny, choć następnym razem kupiłabym trochę większy, z grubszą słomką.

Na koniec kubeczki, na które polowałam w ostatnim czasie.

Kubeczek bez ustnika, z którego pije się jak ze szklanki (ale nie da się z niego nic wylać).

Padło na Lovi Kubek 210 ml  (cena 24,99 zł)

Obawiałam się, czy młoda sobie poradzi, bo słyszałam, że niektóre dzieci nie chcą pić z tego typu kubeczków…

Pierwsze próby były komiczne, gdyż Lorcia przyzwyczajona do ustnika- dziubka, chciała pić ze środka pokrywki… Dopiero, gdy jej kilkakrotnie pokazałam, że należy pić z brzegu to w końcu zrozumiała…

Kubek posiada w zestawie pokrywkę, także nie ma obaw, że w trakcie noszenia w torbie mógłby się zabrudzić.

Jedyny minus jest taki, że gdy moja córcia stwierdzi, że chce sobie kubeczkiem porzucać to wtedy się z niego trochę wylewa…

A tak to świetnie się u nas spisuje, bez dwóch zdań.

Na koniec Termokubek… Chociaż wolałabym raczej o nim nie wspominać…

Do dzisiaj biję się w pierś, że chciałam trochę zaoszczędzić.

Strasznie się napaliłam na termokubek, bo chciałam, by Laura miała możliwość picia ciepłego napoju podczas naszych zimowych spacerów. Poszukiwania rozpoczęłam w necie, natknęłam się na kilka marek, które były też polecane przez inne mamy- blogerki…
Jednak cena… Wszystkie polecane były w granicach 100 zł…

Trochę się więc wstrzymałam z zakupem.
W niedługim czasie pojechaliśmy do sklepu z akcesoriami dla dzieci i tam natknęłam się na:

Abakus Termokubek  200 ml (cena: 29 zł)

Nie zaprzeczę- skusiła mnie przede wszystkim cena. W opisie natknęłam się na informację, iż jest zrobiony z nierdzewnej stali i długo utrzymuje ciepło napojów…

Tak wyglądało nasze testowanie.

Nie muszę chyba wspominać, iż owy termokubek się nie sprawdził…

Mimo, iż wlałam cieplejszą niż zazwyczaj wodę to i tak pod koniec godzinnego spaceru była już zimna…

Mam nauczkę- nie ma co na takich rzeczach oszczędzać.

A Wy jakie macie butelkowo- kubeczkowe doświadczenia?

Podziel się