Ci, co śledzą nas na Instagramie i Facebook’u to wiedzą, że na długi weekend majowy wyjechaliśmy nad jezioro. Wróciliśmy z całą masą pięknych, słonecznych zdjęć, na których goszczą uśmiechy. Było cudnie, ale nie o tym dzisiaj. Sam wyjazd znajdzie swoje miejsce w oddzielnym poście. Do celu trzeba było jednak dojechać. A sama podróż już nie była taka kolorowa.
Zastanawiam się, czy u Was też tak jest, że jak planujecie dłuższą podróż z dziećmi to panikujecie i popełniacie podstawowe błędy? Ja mam wszystko w głowie pięknie ułożone- co wziąć, czego nie zapomnieć. W końcu jedziemy, by odpocząć i lepiej by niczego na miejscu nam nie zabrakło. A tym bardziej dla dzieci.
Niestety w praniu to wszystko wychodzi trochę inaczej. I ku przestrodze jest ten oto poradnik.
1. Przygotuj coś do jedzenia, a potem zapomnij to wziąć
Dzieci głodne = dzieci złe. Podróż potrafi się dłużyć, a czasem dobrze jest zabić czas i wziąć coś na ząb. Kiedy usłyszałam z tyłu dochodzące głosy zapowiadające falę marudzenia- miałam na to gotową odpowiedź: „Lauruś, a może chcesz misia (ciastko)?”. Odpowiedź była twierdząca. Jak się okazało: ku mojej zgubie. Bo miś został w domu na stole, a myśmy zostali z… Jakby to napisać. Narastającym NIEZADOWOLENIEM córy.
2. Nie pozwól zasnąć dzieciom, by mogły spokojnie położyć się już na miejscu
Spanie w nowym miejscu…. Hmm temat rzeka. Ogólnie to łatwo nie jest. W końcu dziecko się przyzwyczaja… Ale jest to dzień kiedy wracacie do domu 😉
3. Uwierz w swoje siły- zabawiaj dzieci
Marudzące istotki, które starasz się zagadać są dość problematyczne. Szybko się nudzą, chcą wyjść z fotelika, a nie w nim siedzieć. Robisz wszystko, a ostateczny efekt nie jest długotrwały.
4. Pozwól pić dzieciom do woli
A potem zdaj sobie sprawę, że stacja, czy inne miejsce postoju znajduje się zbyt daleko, by móc natychmiast skorzystać z łazienki.
5. Weź tablet
To ostateczna broń, gdy już nic nie działa. Puszczane bajki, które mają dać choć chwilę wytchnienia mamie. Także weź tablet i zapomnij go naładować.
*W ramach uspokojenia: dotarliśmy na miejsce, choć nerwy były w strzępkach 😉
Ja zazwyczaj pakuje sie dzien na przod i z kartka w reku gdy dluzszy wyjazd 🙂 Taka jestem przewrazliwiona!A potem okazuje sie ,ze pieluszki do przytulania nie ma gdy nadchodzi sen bo mlody gdzies ja pacna przed wyjazdem,a byla uszykowana 🙂
Tak to właśnie jest. Ja miałam cały dzień na pakowanie, bo wyjazd koło 18 ale wszystko na mojej głowie, bo mąż w pracy. A potem się okazało, że tetrucha dla Laury jest ale dla Lili brak. Niania została w domu, a bateria do aparatu w ładowarce… Także ten tego. trochę roztrzepana jestem 😀
Chyba każdej mamie zdarzyło się przygotować cały majdan niezbędnych rzeczy by móc później czegoś nie wziąć. Przeważnie u nas jest to taka rzecz, której nie mieliśmy prawa nie wziąć :/
Tak to niestety działa… 🙁
Jakbyś podróżowała od zawsze z nami 🙂 Dokładnie tak jest i u nas.
hehe pocieszające 😉
u nas nr 4 jest obowiązkowe..dobrze , że chłopcy to tak pod drzewkiem i mogą hahahaha a Lena jeszcze z pampkiem 🙂
No właśnie z chłopakami łatwiej 😀
Jeszcze bym dorzuciła: daj dziecku jeść do woli przed wyjazdem żeby nie marudziło, zapakuj je do samochodu i koniecznie zapomnij dać dziecku leków na chorobę lokomocyjną…
O ja z chorobą lokomocyjną to już w ogóle musiało być ciężko…
Po prostu torba ciuchów na drogę szła do bagażnika, a po dojeździe na miejsce wszystko fo pralki. Na odcinku 200 km przebraliśmy go „tylko” 8 razy 🙂
U Was to dopiero wyprawa!
A jakże, cała ekspedycja 🙂
Moj syn tez ma chorobe lokomocyjna. Chcialam nawet opatentowac specjalny podrozny pojemnik na wymioty. Bralam dodatkowa torbe na podrozne przygody, bez ktorych nigdy sie nie obylo. Teraz daje Mu czasteczke Aviomarinu i jest OK. Ale wczesniej biedny byl strasznie..
Jak się pakuje sprawdzam wszystko kilka razy a i tak zawsze czegoś zapomnę 🙂 u nas działa śpiewanie piosenek 🙂 oczywiście mama z tatą musza uczestniczyć 🙂
Ja też zawsze czegoś zapomnę niestety- i to przeważnie tych niezbędnych rzeczy… U nas śpiewanie działa na Lilą, a jak Laura jest marudząca to na nią nic nie działa 😉
Ale się uśmiałam 😉 z takim poradnikiem wycieczka byłaby na pewno udana 😀
😀
Haha dobre. U nas nie było takich problemów, jedynie końcówka trasy zawsze marudna 🙂 Jedyny problem Polki to jak usiedzieć w foteliku, jak się nie chce w nim siedzieć 🙂
U nas to też priorytetowy problem… I ciągłe tłumaczenie niewiele daje 😉
Ja strasznie przeżywam dłuższą podróż…ale jak do tej pory nie było problemów, może dlatego, ze najdłuższa podróż z dziećmi na razie to 100 km 🙂
też zawsze czegoś zapominam 😛
Hehe u mnie też się nie zdarzyło, by czegoś nie zapomnieć 😀
ja kiedys specjalnie upieklam ciasto z okazji wyjazdu-odwiedzin rodziny, ktorego zapomnialam. Przypomnialam sobie o nim jak bylismy w polowie drogi.. Mina Malzona bezcenna..
Tak to czasem jest- nie da się pamiętać o wszystkim 😉
My same łapiemy się na tym, że musimy się wracać do mieszkania, bo np. zapomniałyśmy aparatu, czy portfela. Aż strach pomyśleć, co to będzie podczas rodzinnych wycieczek 😉
Będzie się działo na pewno 🙂
Ojoj widzę, że nieciekawie było. U mnie na szczęście mali podróżnicy, który nawet w najgorszych warunkach cieszą się, że jedziemy. W razie czego na blogu świeży post dotyczący pomysłów (nie tylko moich, ale i innych blogerek) na zabawy w trakcie podróży.
O ciekawy pomysł! 🙂