Każdy ma prawo być niezadowolonym z czegoś. Nigdy nie jest tak, że wszystko nam odpowiada. Dotyczy to zarówno dorosłych, jak i dzieci.

Gdy jesteśmy starsi to w większości przypadków umiemy sobie radzić z czymś, co nam nie odpowiada.  Jednak małe dziecko niekoniecznie.

Przekonałam się na własnej skórze. Zapewne jak każda mama ponad rocznego dziecka.

Poradniki i książki nie zastąpią nam zdrowego rozsądku i próby zrozumienia swojego dziecka w takim momencie.

Mi sytuacja sprzed ponad pół roku otworzyła oczy. Byłam na sali zabaw z prawie półtoraroczną Laurą. Końcówka ciąży z Lilą i nie było mi łatwo ale chciałam, by starsza córa się wybiegała, bo akurat tego dnia pogoda nie dopisywała.. Byłam już zmęczona i gdy mijała godzina zabawy- podeszłam do Laury wzięłam ją na ręce i powiedziałam, że już koniec i idziemy do domu.

To był błąd- nie sama decyzja o wyjściu w danym momencie, a raczej sposób, w jaki córce to zakomunikowałam. Na dodatek BEZ UPRZEDZENIA. Wzięłam ją na ręce w trakcie najlepszej zabawy w kulkach i miałyśmy zbierać się do wyjścia.

Nie wyszłyśmy jednak przez następne 15 minut. Był płacz, rzewne łzy i bunt.

Źle to zniosłam. Starałam się nie zwracać uwagi na ludzi dookoła, którzy patrzyli na nas z politowaniem. Skupiłam się na niej, by nie zrobiła sobie krzywdy.

W końcu wróciłyśmy do domu. Całą drogę były łzy- tym razem moje. Zastanawiałam się skąd się wzięła aż taka reakcja.

Odpowiedź była prosta:  z mojej winy. Tak naprawdę to ja sprowokowałam takie zachowanie Laury, bo patrzyłam na to, że jestem już zmęczona. A powinnam skupić się na niej- dobrze się bawiła. Jak chciałam wyjść o danej porze to powinnam ją o tym poinformować- wychodzimy zaraz, jeszcze chwilę możesz się pobawić. Zabrakło tego.

Staram się nie popełniać tego błędu.

Przeważnie informuję Laurę, 10 minut przed wyjściem: „Pobaw się jeszcze, ale za 10 minut wychodzimy, ok?”. Ona odpowiada: „Tak”.

Ważne jest, by w tej informacji był zawarty przekaz o wyjściu, ale równocześnie było też słowo „bawić się”. Gdy sformułuję zdanie” Za 10 minut wychodzimy”, to odpowiedź brzmi zawsze: „Nie”.

A kiedy odpowie twierdząco to mam punkt zaczepienia- przy wyjściu, jak zaczyna marudzić to zawszę mówię: „Mama mówiła, że zaraz wychodzimy, mogłaś się pobawić jeszcze ale już musimy iść”.

Przekazuje tą informację potem jeszcze z 4 razy zanim wyjdziemy: „Laura, pamiętaj zaraz wychodzimy”.

To jest ważne- aby przyzwyczaiła się do tej myśli, że zaraz zabawa się skończy.

Wtedy nasze wyjścia nie są już tak bardzo problematyczne.

IMG_5070IMG_5065 IMG_5072A jak to jest u Was? Macie podobne metody?

* zdj. Sisi Fotografia

Podziel się