Czasem patrzę na zdjęcia, które zrobiłyśmy, gdy już wrócimy do domu. Te zatrzymane chwile, ten uśmiech złapany z zaskoczenia.

Lubię uwieczniać te momenty. Lubię do nich wracać. I pamiętać tylko te. Te zatrzymane na zdjęciu, gdy już wszystko jest tak, jak zaplanowałam.

A PLANOWAĆ LUBIĘ

Punkt po punkcie. Planuję, realizuję, wykonuję. Jestem nastawiona na wykonanie zadań, więc wytyczam cel i do niego dążę, zaraz potem pojawia się kolejny. Ślub był w planach, pierwsza ciąża była, a w krótkim czasie kolejna. Tylko odkąd są dzieci to nieco się zmieniło. A dokładnie…

PLANY CZĘSTO SIĘ ZMIENIAJĄ

Do tego musiałam dorosnąć, przyzwyczaić się, zaakceptować i przywyknąć. Ja, która ma wszystko poukładane począwszy od tego w co się ubiorę w poniedziałek, jaki obiad zrobię w sobotę. Musiałam przywyknąć będąc już w ciąży, że obliczanie daty porodu może nie być dokładne co do minuty (ale dobrze, że istnieje tzw. kalkulator porodu, dostępny w serwisie zdrowystartwprzyszlosc.pl). Musiałam się zgodzić, na to, że po porodzie spędzę tyle czasu w szpitalu, ile będzie potrzebować tego moje dziecko.

Konieczne było oddawanie „władzy” krok po kroku, w każdej kolejnej części mojego życia. Gdy się pierwsza córa pojawiła to już ciężko było cokolwiek zaplanować. Kolki, które ją męczyły w pierwszym okresie życia skutecznie niwelowały plany na choćby spokojny wieczór z filmem w tle. Był tylko ryk i ręce, które miały ochotę zemdleć po kolejnej godzinie noszenia malucha.

Gdy pojawiła się druga córka, a dzieci dzieliło jedynie półtora roku różnicy, to moja władza skurczyła się jeszcze bardziej. Przestałam decydować o tym ile śpię, bo ja miałam swoje plany, ale moje dwie królewny nie liczyły się z tym za bardzo. Jadłam też tylko to, co mogło nie zaszkodzić dziecku. Zaczęłam pić więcej kawy, choć specjalnie jej nie lubiłam.

Powoli, a skutecznie zamieniałam się w mombie (mama+zombie ;)). I choćbym nie wiem jak bardzo szukała, to tej rzeczy również nie znalazłabym na swojej liście życzeń.

Dzień mijał kolejny za dniem, a ja tylko modliłam się, by jakoś wytrwać do wieczora. Taki był plan. Jakby to powiedzieć? Zupełnie minimalistyczny. Podobno minimalizm jest w cenie. No cóż, ja za bardzo nie ceniłam go sobie 😉

Posiadanie dziecka wiele weryfikuje, a posiadanie dwójki dzieci z małą różnicą wieku- uczy pokory. I tak się jej uczyłam dopóki młodsza córa nie skończyła 3 lat. Trochę w międzyczasie walczyłam, trochę się buntowałam. Aż w końcu musiałam przyznać sama przed sobą.

NIE WSZYSTKO DA  SIĘ ZAPLANOWAĆ

To znaczy planować możesz- jak najbardziej. Ale realizacja planów już nie do końca od Ciebie zależy. Możesz przewidzieć, że pojedziesz tu i tam. A potem córka dostanie gorączki i zostaniecie w domu.

Nieraz miałam już swoją wizję. Odbiorę L&L z przedszkola i pójdziemy na spacer, potem na lody, a na koniec na salę zabaw. Byłam nastawiona optymistycznie, a potem mijałam próg przedszkola i już tak kolorowo nie było.

A to nóżki bolały, a to zmęczenie po zajęciach przedszkolnych powodowało marudzenie. Jedna chciała, druga nie i dobrze by było móc się rozerwać, a jednak nic z tego nie wychodziło.

TO NIE CHODZI O TO, ŻE NIE MASZ MIEĆ OCZEKIWAŃ

Wcale nie chcę Ci tego przekazać. Chcę Ci tylko powiedzieć, że bycie mamą to niezła lekcja pokory. To stawianie swojego ego niekiedy na drugim miejscu. To sztuka liczenia się z drugim człowiekiem, i to tym najbliższym.

Oczekiwania są dobre, ale trzeba mieć też świadomość, że może być różnie. Trzeba mieć plan „B”. To również sztuka cieszenia się z tego, że chociaż część planów zostanie zrealizowana, a nie bycia wściekłym, iż reszta planów wzięła w łeb.

Wiesz co jeszcze uświadomiłam sobie, odkąd mam dzieci?

KURZ CIĘ NIE ZABIJE

Nie da się mieć wypucowanego całego domu, gdy biega po nim dwójka małych dzieci. Nie da się mieć obiadu punkt trzecia na stole, wypolerowanych okien i nieskazitelnie czystego ubrania. To znaczy może i się da. Przez 5 minut? Bo zaraz okna zostaną oznaczone małymi łapkami, na ubranku znajdzie się obiadek.

Nie chodzi o to, by nie sprzątać. Nie, bo wtedy jest szansa, że dzieci w tym bałaganie nie znajdziesz. Jednak one nauczyły mnie, że idealny porządek nie istnieje. A uczyły mnie tego regularnie. Dzień po dniu. I ta nauka nie poszła w las.

Widzę nieraz jak ludzie bardzo cenią sobie porządek, wręcz przed Świętami przesadnie o niego dbają. Jak dla mnie najważniejsze jest by było w miarę czysto, a czas wolę poświęcać inaczej- na przykład z dziećmi na zewnątrz ( by mieć pewność, że za wiele w domu nie zabrudzą ;)).

Nie dajmy się zwariować- dom jest od tego, by tworzyć w nim wspomnienia, a nie by pucować go jak pałac. Tego nauczyły mnie moje dzieci i… Chwała im za to 😉

Podziel się