Nie lubię takich wpisów, które są relacją z jakiegoś wydarzenia. Pomimo to, zdecydowałam się takowy naskrobać… A to z jednego względu. Organizatorom się to na pewno należy- za ich wkład i możliwość spędzenia kreatywnie czasu z rodziną 🙂
 
Miniony weekend był dość aktywny 🙂
 
Sobota- spotkanie dla mam zorganizowane przez Mama nigdy nie jest sama połączone z kiermaszem hand- made. Miało ono miejsce w absolutnie urokliwej Zatoce Sztuki
 
Widać, że wiele pracy zostało włożone w całą organizację tego przedsięwzięcia, więc nie śmiałabym się czepiać. Wykłady odbywały się na drugim piętrze budynku, z którego to roztaczał się niesamowity widok.
Z jednej strony plaża…
 
 
A z drugiej park..
 
Dla dzieci został przygotowany kącik zabaw…

 

 

 

 

 

 

 

Tak się prezentował w całości 🙂

 

 

 

 

Z kolei wykłady były prowadzone w drugiej części sali 🙂

 

 

Na spotkanie wybrałam się z Laurą i tatą L&L. Lila została z babcią i to była dobra decyzja.
Dzięki temu udało mi się posłuchać wykładu na temat wspierania rozwoju dziecka 🙂
Usłyszałam bardzo ciekawą, choć przykrą rzecz… Coraz więcej dzieci w wieku 5-6 lat zgłasza się do psychologa z takimi problemami, jak nieumiejętność rozbujania się samemu na huśtawce, czy też strach przed piaskownicą, w której mogą się ubrudzić.
Przerażające, że sami rodzice mogą doprowadzić do takich zachowań poprzez nadmierną kontrolę…
 
Z chęcią posłuchałabym dalszej części panelu, szczególnie warsztatów coachingowych, jednak pogoda (o dziwo) nie sprzyjała…
 
Zwyczajnie- było za ciepło, by siedzieć w oszklonym pomieszczeniu, z którego rozpościerał się widok na plażę z jednej strony, a z drugiej strony na park i plac zabaw.
 
Tata L&L co rusz wychodził na zewnątrz, bo niestety klimatyzacja nie dawała rady. A z drugiej strony, rozumiem, że po stronie kącika dziecięcego nie chcieli jej włączyć, by dzieci się nie dorobiły.
 
Zdecydowaliśmy się przejść na plażę, co ostatecznie nie było dobrym pomysłem, bo jak tylko Laura zobaczyła wodę to zawołała „si”. Pobiegłyśmy do łazienki… 
Wróciłyśmy i weszłyśmy na chwilę do wody, a Laura: „si”… Ehh 
 
Na koniec przeszliśmy się do parku, gdzie znajdował się ogrodzony plac zabaw. Tam Lorcia wyszalała się z innymi dziećmi.

 

Do domu wróciliśmy z takimi prezentami 🙂

A jutro (bądź pojutrze ;))  relacja zdjęciowa z pikniku rodzinnego, który miał miejsce w Gdyni pod gołym niebem- co nam bardzo odpowiadało 🙂

Podziel się