Od „zawsze” wiedziałam, że chcę mieć więcej niż jedno dziecko. To było dla mnie oczywiste.

Nie wiem czy to dlatego, że miałam starszą siostrę i zawsze było jakoś tak raźniej. Czy może właśnie dlatego, że większość znajomych, którzy są jedynakami to sobie tego nie chwalą i zapewniali mnie, że jak oni będą mieć swoje dzieci to na pewno nie jedno, a przynajmniej dwa.

W każdym razie los chciał, że powtórzyłam model rodziny, w której się wychowałam. Byłyśmy dwie, półtora roku różnicy między nami. A moje córy wypisz wymaluj- podobnie.

Chciałam by tak było i druga córa była jak najbardziej zaplanowana- miały być we dwie, bawić się razem, mieć podobne problemy, a w przyszłości wspierać. Wyszłam z założenia, że im mniejsza różnica wieku, tym więcej będą miały ze sobą wspólnego. Nie wiem czy słusznie- okaże się z czasem.

Początki były tak trudne, że zaczęłam wątpić czy dobrze zdecydowałam. Zazdrość, łzy i smutek w oczach Laury, gdy w początkowych dniach zajmowałam się Lilką, był momentami nie do zniesienia. Wypłakałam sporo przez pierwsze dwa tygodnie- stawałam na głowie, by tylko Laura nie czuła się odrzucona. Ale tak się zapewne czuła. Musiała przywyknąć.

Tak też się stało… Stopniowo po miesiącu od narodzin Lilki następowały zmiany. Laura zaczęła reagować na Lilę z sympatią. Zaczęła z nią nawiązywać interakcję, która trwa do tej pory.

Są praktycznie nierozłączne. Gdy Laura wychodzi to zawsze pyta o Lilkę. Tulenie i ściskanie są na porządku dziennym.

A mi serce rośnie, gdy na to wszystko patrzę.

Jeśli się zastanawiacie nad rodzeństwem dla swojego dziecka- nie będę czarować- łatwo nie jest. Ale są takie chwile, które uświadamiają mi, ze nic lepszego nie mogłam podarować mojej pierworodnej. Bo razem zawsze raźniej 🙂


 

Podziel się