Życie potrafi zaskakiwać. Bo przecież to ja miałam być tą mamuśką, która gania w 10 cm szpilach za raczkującym dzieckiem. Mamą z perfekcyjną kreską nad okiem, z czerwienią na ustach i podkładem dobranym do rodzaju cery.

Tymczasem czerwień mam nieraz na oczach, gdy mi żyłka pęknie. Obcasy zakładam, kiedy chcę się nieco nad sobą poznęcać (czytaj: rzadko jest potrzeba). A idealna kreska ląduje często 2 cm pod okiem- nic dziwnego, gdy przy malowaniu dotrzymuje mi towarzystwa ciekawa wszystkiego dwulatka.

Moje wyobrażenia, gdy stawiałam się w roli mamy były jasne i klarowne: będę oazą spokoju, zawsze cierpliwą i kochającą. Gdy patrzyłam na dziecko robiące awanturę w sklepie- od razu oceniałam jego matkę. I mówiłam w duchu- ja taka nie będę. 4 lata i dwójkę dzieci później byłam już tą mamą po drugiej stronie. I zrozumiałam, jak bardzo różnią się wyobrażenia od rzeczywistości.

 

Cierpliwości nie da się kupić w pakiecie z pieluchami dla dziecka. Nie dają też zniżek na równowagę wewnętrzną, gdy pokażesz swój pierwszy pozytywny test ciążowy.

 

Jesteś karmiona przez 9 miesięcy obrazami prosto z reklam i już wierzysz, że macierzyństwo to jest najcudowniejszy czas.

Kąpiele to chwile relaksu z uśmiechami w tle i płynem na J., który nie podrażnia oczu.

Tymczasem powoli wkładasz noworodka do wanienki. Ręce telepią Ci się niczym studentowi po 2 dobach melanżu. Patrzysz na słodką buzię Twojego potomka w oczekiwaniu na hollywoodzki uśmiech.

Już otwiera swoją buźkę, już usteczka rozszerza… By wrzasnąć tak, aż sąsiedzi usłyszą. Panika na obiekcie- gdzie ręka, gdzie noga (oczywiście Twoja)? Trzeba dziecko wyciągać z kąpieli, bo ewidentnie woda parzy, lub jest za zimna, albo zwyczajnie za mokra (?!).

 

I na nic się zdały- dizajnerska wanienka i termometr na podczerwień do mierzenia temperatury wody. I ten magiczny płyn do kąpieli, który podobno działa uspokajająco przed snem.

 

Długo się jeszcze dziecię Twe nie uspokoi. I już dostajesz pstryczka w nos- przecież widziałaś na własne oczy, jak ten słodki niemowlak na szklanym ekranie szczerzył swoje bezzębne dziąsła, gdy mama polewała na niego wodę. Narasta frustracja- co robię nie tak?

I jeszcze te brodawki, które ewidentnie nie pasują do kształtu ust Twojego dziecka. Albo zbyt smaczne, bo wciąż obgryzane.

A Ty siedzisz i się zastanawiasz- jak one to robią? Te idealne mamuśki z reklam, z uśmiechem przyklejonym na twarzy w trakcie karmienia.

I wątpisz, rozczarowana nieraz jesteś. Nie dzieckiem, a sobą. bo przecież ewidentnie z matką jest coś nie tak, że dziecko nie przesypia całej nocy, a co godzinę się budzi. A tej Jadzi spod piątki to do ósmej śpi. Chwali się przecież jaka to ona jest wyspana.

A to na forum Grażynka napisała, że jej Miecio to już chodzi, mimo, że roczku nie skończył. Tylko wspomnieć zapomniała, że w chodziku. Ale Ty zostałaś bijąca się z myślami- gdzie ten ideał, którym miałam być przed porodem?

dsc_0754tytulowe

 Ideał to tylko słowo, które opisuje właśnie wyobrażenia

Obraz idealnej mamy wykreowany przez media rodzi tylko w nas- mamach, kompleksy.

Ale czas się od nich uwolnić! Nie dajmy sobie wmówić, że nie znamy się na tej robocie, choć poświęcamy na nią  24 godziny na dobę, nosimy szefa na rękach, spełniamy jego zachcianki, a on je nam z ręki.

Chcesz poznać prawdę?

To sięgnij po książkę Ani Dydzik- „Nieperfekcyjna Mama”. Dziewczyna wykłada tam kawę na ławę. Podobnie robi na swoim blogu o tej samej nazwie (KLIK). Mówi, a raczej pisze to, co inni boją się powiedzieć na głos. Kto się obawia? Mamy, które dbają o pozory, bardziej niż o zdrowe podejście do życia.

dsc_0736

Nie lubię tego naszego kobiecego wytykania błędów. Mam wrażenie, że gdy stajesz się matką to przy porodzie w spadku dostajesz chęć udowodnienia sobie i światu, że będziesz najlepszą matką.

Tylko świat ma to w czterech literach. A Twoje dziecko nie.

 

Dlatego jeśli robisz coś na pokaz to znaczy, że chcesz coś ukryć. Czytaj: swoje niedoskonałości. Ci co najgłośniej krzyczą- najmniej mają do powiedzenia

 

Nieperfekcyjna mama to każda z nas. Ania udowadnia na kartach książki, że obraz idealnej Matki Polki możemy sobie wsadzić… Między baśnie. I ma skubana rację. Trzeba głośno o tym mówić, byśmy w końcu przestały się zadręczać.

Bo my wszystkie czasem sobie nie radzimy. Tylko niektóre lepiej to ukrywają…

dsc_0761

Książkę możesz kupić TUTAJ. Polecam, bo jest dla takich równych babek, jak Ty i ja 🙂

dsc_0758

Podziel się