Bycie twardym- tego mnie uczy życie. Dam radę, poradzę sobie. A najlepiej SAMA. Taka jestem i już. Nie lubię pomocy, nie chcę i jej nie wymagam.
To jest moja postawa. Nie mówię, czy to dobrze, czy źle. Gdy pytają się mnie co u mnie to z uśmiechem na twarzy mówię: Dobrze. Nie znam innej odpowiedzi. Wylewanie żali to nie moja bajka. Choć zaczyna mnie to przytłaczać. Narzucam sobie jaka mam być. Wkładam siebie w ramy, w które się nie mieszczę. Męczy to cholernie, wysysa ze mnie energię. Chcę być. Chcę tak żyć. Samodzielnie.
Ale sama już nie jestem. Mam pod opieką dwie ruchliwe istoty, o które muszę zadbać, zabawić, nakarmić, przytulić, skarcić, dbać o to, by sobie wzajemnie krzywdy nie zrobiły. Czasem brakuje mi sił.
Po czwartej pobudce w nocy już czuję, że poranek będzie ciężki, a trzeba przeżyć cały dzień. Zapewnić atrakcje, wciąż skupiać się na nich. Zagubiłam się. Chcę być twarda ale mięknę i smutek bierze górę.
Kiedy zabraknie mi sił… Obiecuję sobie poprosić o pomoc. To nie wstyd. Obiecuję sobie zaangażować babcię do opieki nad córkami, gdy tylko ona znajdzie chwilę.
Bo chcę pobyć w samotności. Piszę to ja, która uwielbia towarzystwo ludzi. Piszę to ja, która nie ma w ciągu dnia ani minuty dla siebie, by pobyć sama odkąd starsza córa rezygnuje z drzemki w ciągu dnia. Wciąż jest obok mnie mały człowiek, który chce oby na nim skupić CAŁĄ uwagę. A gdzie w tym wszystkim ja?
CISZA. Chcę by dudniała mi w uszach. Chcę zamyślić się na dłuższą chwilę, nie myśląc o niczym.
Chcę zwolnić. Nie robić wszystkiego na wariackich papierach.
To nie znaczy, że chcę schować L&L do szafy (choć czasem mam ochotę je wystrzelić w kosmos). To znaczy, że muszę zadbać o chwilę dla siebie w ciągu dnia i przyznać się sama przed sobą, że czasem nie jestem samowystarczalna.
Też mam problem z proszeniem o pomoc, zawsze wydaje mi się, że sama dam radę, nawet gdy jest ciężko i nie ma tych 5 minut w ciągu dnia dla siebie :/ Dzieci są kochane, ale czasem dobrze jest od nich odetchnąć 🙂
Zdecydowanie dobrze jest czasem odetchnąć, by móc z nowymi siłami i z pełnym zaangażowaniem się nimi zająć 🙂
Kochana skąd to znam, ja też zawsze wszystko sama, nie lubie prosić o pomoc i praktycznie o nią nie prosze, teściowie mieszkają od nas kawałek, moi rodzice jeszcze większy, także na codzień jestem sama z Martą i ze wszytskim musze sobie radzić. Czasami też brakuje mi czasu dla siebie, ale odkąd Marta poszła do przedszkola mam choć kilka godzin dla siebie, ostatnio dużo choruje, także większośc czasu i tak spędzamy w domu razem
Oby choroby się skończyły i wszystko wróciło do normy!
A co kiedy nikt nie przychodzi z pomocą, by odciążyć rodziców opieką nad ich dziećmi.. ? To zupełnie inna kwestia. Ale doskonale Cię rozumiem. Im bardziej jestem wykończona, tym mniej daje sobie odpocząć.. Paradoks..
My mamy po prostu tak mamy 😉
Czytam to i siedzę sama w domu. Sama (bo miałam dziś ochotę wystrzelić Polkę w kosmos 😛 ), cisza, spokój. Młoda śpi u babci, za ścianą (dzięki jeżu za babcię za ścianą). Czasem potrzebuję takich dni, takich nocy. Oddać komuś dziecko na chwilę pod opiekę i zająć się sobą. Najczęściej przy okazji czegoś, ale czasem trzeba. Dla zachowania zdrowia psychicznego 😛
Otóż to 🙂
Tak ma chyba każda mama, chociaż czasami… ja na pewno 🙂
Też mi się wydaję, że każda czasem tak ma. Ale pewnie nie każda się przyznaje 😉
Oj tak chyba ma wiekszosc z nas matek o ile nie wszystkie 🙂 Ja tez jestem zdana na siebie.Wstaje po 5,4 pobudki w nocy,tak juz 5 rok.Prawie nigdzie nie wyjezdzam,czasu malo,maz dluzej w pracy,ech…Rankiem trzeba wstac i na nowo nabrac sil bo nikt za mnie nic nie zrobi ani nie odciazy na wet na godzine 😛 🙂
Właśnie, trzeba się każdego ranka wziąć w garść i zrobić wszystko jak najlepiej…
No tak bo kto jak nie my Kochana Mamy 🙂
Oj aż za bardzo Cię rozumiem. Kiedy nie było dzieci samotność przeszkadzała, a teraz przysłowiowe 5 minut dla niektórych mam byłoby zbawieniem. Cierpliwości Kochana. Czas który im teraz poświęcisz, zaowocuje w przyszłości:)
Masz rację Olu- z pewnością poświęcony czas zaprocentuje w przyszłości… Od czasu do czasu przyda się też chwila dla mamy, by potem mogła w pełni sił wrócić do swoich obowiązków 😉
Oj jak ja cię rozumie. Też nie chcę niczyjej pomocy czasem mnie to przytłacza, ale jestem tego nauczona bo tu w NL nie mam nikogo kogo mogłabym poprosić ale w PL kiedy jest rodzina najchętniej oddałabym agentów na 2 godziny by posiedzieć w ciszy i nic nie robić. Tak, nic nie robić. Jak to jest w praktyce, zazwyczaj i tak siedzę z nimi wszystkimi bo ja chcę udowodnić chyba samej sobie, że jestem samowystarczalna.
Uparte z nas jednostki 😀
Ja też tak mam 🙂 nie proszę o pomoc i wszystko robię sama 🙂 mam momenty że chce mi się ryczeć ale kto nie ma ?
Racja Kasiu… Chyba każdy ma, choć nie każdy się do tego przyznaje.
tęsknimy za chwilą wytchnienia, za chwila błogiej ciszy… ale jak ona trwa już o minute dłużej mówimy – stop ! niech tętni gwar, niech rozlega się smiech i pisk dziecięcych głosików. Chwilo trwaj jesteś tak piękna !
Asiu, lepiej bym tego nie ujęła 🙂
To nie wstyd prosić o pomoc i nie chodzi tu tylko o opiekę nad dziećmi, ale i o inne sprawy, które możemy ,,przekazać” innym osobom.
Zgadzam się- nie wstyd poprosić, choć czasem ciężko wykonać pierwszy ruch.
Dzieci, do tego jeszcze chęć realizacji WŁASNYCH planów, czasem praca, ogarnięcie domu, perfekcyjna żona – jak to wszystko ze sobą pogodzić? Też jestem raczej typem Zosi Samosi, dobrze mi z tym, ale czasami warto zrobić coś dla siebie…
Też tak czasami mam, że potrzebuję CISZY, ale później jak już ją dostanę to jest mi za CICHO i brakuje mi tych małych głosików roznoszących się po domu 😀
Otóż to, taki paradoks 😀 mam podobnie 😉