Widzę i obserwuję. Nadziwić się nie mogę. Dlaczego my, jako dorośli przywłaszczyliśmy sobie większość praw, przy okazji nie dając chociaż części z nich- dzieciom.
Przecież to takie normalne, że człowiek dorosły nieraz się wkurzy. A jak już się wkurzy to wrzaśnie, to odburknie przy okazji, albo trzaśnie drzwiami. Ot co! Zdenerwuje się to zaraz mu przejdzie. Przymykamy oko- każdy ma prawo do gorszego dnia. Przeważnie dajemy spokój takiej osobie.
Tymczasem, gdy dziecko roztacza lament to szukamy sposobu, by jak najszybciej się skończył. Często nie chce nam się doszukiwać przyczyny i uciekamy się do próśb, gdy one nie przynoszą rezultatu to stosujemy nieszczęsne groźby. A biada, gdy cała sytuacja rozgrywa się w przestrzeni publicznej.
A to starsza pani rzuci tekstem, że wszystko przez bezstresowe wychowanie. Kiedyś to dzieci dostawały porządne lanie i chodziły przecież jak w zegarku. A teraz- totalny brak szacunku pokazują.
I czujesz presję, by jak najszybciej zakończyć konflikt i nie musieć słuchać wszystkich „mądrych rad”, które sprowadzają się do tego, by zdominować dziecko, pokazać mu miejsce w szeregu (na szarym końcu). Pozbawiając je przy tym godności i prawa do wyrażania własnej opinii.
Może się mylę, jeśli tak to popraw mnie- czy jednak siła i determinacja, umiejętność walki o swoje, nie będą koniecznymi cechami, by poradzić sobie w dorosłym już życiu?
Wiele jest prawdy w powyższym stwierdzeniu Glasbergena. Sami musimy zadać sobie pytanie- czy jest ważniejsza dla nas opinia postronnych ludzi, czy wychowanie naszego dziecka. Jeśli chcemy, by dzieci były pewne siebie i asertywne- to nie możemy dusić ich emocji w zarodku. One w końcu wybuchną z rozdwojoną siłą.
Jeżeli nie pozwolisz dziecku się buntować i popełniać błędów, gdy jest małe, ono się zbuntuje, gdy dorośnie. A błędy, które wówczas popełni mogą być nieodwracalne.
Jaret Grossman
Wróćmy zatem do sytuacji rozgrywającej się awantury. Wszystko ma miejsce na zewnątrz. Czujemy presję otoczenia, a jednocześnie chcemy działać w zgodzie ze sobą i wsłuchując się w potrzeby dziecka. Co robić?
1.Pozwól dziecku na złość!
Wiem jak to głupio brzmi. Jednak mały człowiek to nadal człowiek. Ma prawo się z czymś nie zgadzać, ma prawo mu się coś nie podobać. Mało tego- ma prawo wyrażać swoje niezadowolenie. Czy się nam to podoba, czy nie.
2. Nie oceniaj!
Ile razy słyszy się wokół: „Zamknij się już”, „Same kłopoty z Tobą”. Słowa, które ranią. Nie rozwiązują problemu, mogą go tylko zamaskować. Spowodować to, że dziecko stanie się wobec nas nieufne.
3. Okaż zrozumienie
Wystarczą słowa wsparcia np. Rozumiem, że się zdenerwowałeś, jednak Twoja reakcja jest zbyt głośna. W sklepie są inni ludzie, którzy chcieliby zrobić w ciszy zakupy, a Twoje krzyki im w tym przeszkadzają (gdy sytuacja ma miejsce w sklepie).
Czasem działa od razu ale w 80% przypadków nie przynosi rezultatów. Dlaczego? Bo dziecko to istota myśląca, im widzi więcej osób wokół siebie tym będzie głośniej krzyczeć, bo wie, że tak może osiągnąć zamierzony cel- skupienie na siebie uwagi i otrzymanie rzeczy, której się domaga. Po co zatem okazywać mu zrozumienie? Dajmy szansę swojemu potomkowi, by podjął decyzję- czy kontynuować wrzask, czy jednak posłuchać mamy. Ponadto zawsze warto jest zapewniać swoje dziecko, że rozumiemy jego emocje. Nie negujemy ich, a staramy się zrozumieć.
Wszystko jednak musi się trzymać pewnych ram- dziecięca złość również. Kiedy zapewnienia nie przynoszą zamierzonego efektu to czas na…
4. Postaw ultimatum
Kolejny raz zapewnij dziecko, że rozumiesz jego zdenerwowanie. Wytłumacz również, że takie zachowanie uniemożliwia robienie zakupów/ spokojny spacer/ dalszą zabawę i jak nie spróbuje się uspokoić to wracamy do domu/kończymy zabawę.
W 80% przypadków u nas działa. Pewnie, dlatego, że już nieraz córka widziała, jak mama nie bacząc na okoliczności i towarzyszące temu wrzaski, pakowała się i wychodziła.
Czasem w tym momencie przychodzi refleksja i już mamy kryzys zażegnany. Gdy jednak wracasz do domu z odgłosami niezadowolenia w tle to znaczy, że czas na punkt 5.
5. Przeczekaj w sprzyjającym otoczeniu
Kiedy powyższe metody zawodzą to jedynie oderwanie dziecka od „niesprzyjającego otoczenia” może pomóc mu się uspokoić.
Przykład? Dziecko chce koniecznie zabawkę, na którą Cię nie stać. Im dłużej będzie stało i na nią patrzyło, tym ciężej będzie do niego trafić z tłumaczeniami. U nas problem się pojawia, gdy babcia jest w pobliżu. Laura wie, że o cokolwiek poprosi to raczej dostanie. A jak nie to głośno zaczyna się domagać. Często moje prośby do niej wtedy nie trafiają- jest w pobliżu babcia i to o jej uwagę starsza córa zabiega.
Co wtedy? Gdy młoda mnie ignoruje to biorę ją na ręce i idziemy do drugiego pokoju. Tam nie ma babci i nie ma się przed kim popisywać. Dopiero tam może się skupić nad tym, co chcę jej przekazać.
6. Wytłumacz i pochwal
Pochwała jest bardzo istotna. Ile by nie trwała taka akcja to zawsze jestem dumna ze starszej córy, gdy mamy już ją za sobą. Kiedy wytłumaczyłyśmy sobie wszystko i zeszły już z nas emocje.
Doceniajmy to, że dziecko przeprosi i okaże skruchę. Nie możemy je gnębić w nieskończoność i wypominać. Było minęło- omawiamy akcję zaraz po i do niej nie wracamy.
Rozmawiam wiele z różnymi mamami, które mają dzieci w wieku starszej córy( 3-4 latka). W tym wieku mam wrażenie, że dopiero się zaczyna walka o swoje „ja”. Przereklamowany bunt dwulatka to pikuś. Kolejne lata to ciągła walka o swoje potrzeby, o akceptację, to chęć radzenia sobie ze światem na swój własny, dziecięcy sposób. W takich sytuacjach pamiętajmy, że…
Kiedy dzieci są przytłoczone wielkimi emocjami to zadaniem rodziców jest udzielić im swojego spokoju, zamiast przyłączać się do ich chaosu.
L.R. Knost
To my musimy stać na straży. A co istotne- być dumni, gdy dziecko pokazuje postępy. Pamiętam, jak byłam u znajomej, która ma roczne dziecko. Byliśmy już u niej z córkami kilkakrotnie. Za każdym razem obyło się bez większych afer. Ostatnim razem się nie udało. Laura bardzo chciała zostać jeszcze chwilę dłużej. Wszystko dlatego, że pamiętała, iż ostatnim razem została z „ciocią”, gdy ja z Lilą pojechałyśmy do domu. Potem po nią podjechałam. Tego dnia nie było takiej możliwości. Ale starsza córa tego nie rozumiała. Rozpętała burzę, która skończyła się postawieniem przeze mnie ultimatum- już ostrzejszym tonem. Całość trwała góra 8 minut. Po czym była chwila na refleksję, tłumaczenie i przeprosiny. Pękałam z dumy, mając na uwadze, że wcześniej taka akcja mogła trwać nawet godzinę.
Niestety moja znajoma szybko sprowadziła mnie do parteru, zadając jedno z moich ulubionych pytań: „O jaaa… Ona ma tak zawsze?”. To nic, że byłyśmy u niej po raz n-ty, a sytuacja zdarzyła się pierwszy raz. Ona ją oceniła. I to bardzo niesprawiedliwie.
Doceniajmy, gdy nasze dzieci poradzą sobie ze swoją złością. Wspierajmy je w tym. One naprawdę chcą z nami współpracować. Ale czasem nie wiedzą jak. W tym nasza jest rola.
Gdy wymagamy od potomstwa, by było spokojne i uległe to robimy mu krzywdę. Czasem tylko dlatego, by mieć święty spokój. Chcesz mieć spokój? Już za późno. Masz dzieci. Teraz musisz jeszcze coś z siebie dać.
Ten wpis został doceniony przez p. Dorotę Zawadzką 🙂
Dziękujemy!
Może to dziwnie zabrzmi, ale tak pozwalam na złość. Pozwalam, ale ciągle jestem obok.
Wiek 3-4 latka to walka o swoje ja, wiem coś o tym 😀 mam jeszcze jedną modelkę która właśnie przez to przechodzi 🙂 a my wszyscy razem z nią 😀
Czasem tak ciężko było mi zrozumieć dlaczego moja córka płacze, bo spadła jej kredka. Czasem mnie to wkurzało, przyznaję… Nie potrafiłam dostrzec tego, że to, co dla mnie jest zwykłą błachostką, dla mojego dziecka może być powodem do zmartwienia czy złości. Teraz pracuję nad tym aby zrozumieć tą małą istotkę i jej negatywne emocje.
Bardzo mądry tekst. Zgadzam się ze wszystkim:) To moim zdaniem jedno z najważniejszych zadań jakie stoi przed rodzicem – zrozumieć własne dziecko! Mnie wile nauczyła średnia córeczka, która ma nieprzeciętną osobowość i dość trudny charakter:) Udało mi się go polubić i dostrzec jej uczucia. Dziś jestem dumna, że taka właśnie jest i kocham to! 🙂
Zdecydowanie tak – muszą trochę poprzeżywać, to zdecydowanie zdrowsze niż tłumienie. Ja do dziś pamiętam hasła z dzieciństwa: „Nic się nie stało”, „Przestań płakać” czy „Nerwy do konserwy”. Niefajne to było :-/
Świetny tekst! Zgadzam się z Tobą w 100% – dzięki też za dużo praktycznych rad. Ja mam duży problem z frustracją u Franka. On bardzo, bardzo przeżywa, gdy coś mu się nie udaje…
Świetne 🙂 Większość rad stosuję, nie zawsze działają, ale….trzeba próbować 🙂 U nas najlepiej działa przeczekanie 🙂
U nas też nie od razu działa. Ale efekt jest widoczny- w zmniejszeniu czasu trwania złości i to jest budujące 🙂
Mam syna który jest wulkanem energii, czasami marzę aby usiadł spokojnie, ale z drugiej strony się cieszę chcę aby był aktywnym dzieckiem, które kocha poznawać świat.
O tak! Zdecydowanie wolę moje wulkany energii 🙂 Jak dziecko siedzi „grzecznie” i cicho to zawsze mi się wydaje, że coś jest nie tak. Może dlatego, że to niebywale rzadki widok 😀
Właśnie w okresie dzieciństwa kształtuje się nasz charakter, powinno się pozwolić dziecku na błędy, ono też uczy się samego siebie, a my pomagamy mu radzić sobie z emocjami. 🙂
Zgadza się Iza. nic dodać, nic ująć 🙂
Zgadzam się. Konsekwencja przede wszystkim. Nigdy nie przejmowałam się ludźmi dookoła mnie 😉 niech sobie komentują. Po kilku próbach sił, dzieci nauczą się, że krzykiem nic nie wymiszą. My rownież mamy specjalną poduszkę do wyładowania złości 😉
Adrianna- specjalna poduszka? Brzmi świetnie! Może i u nas się sprawdzi 🙂
Zgadzam się z Tobą ( czekam na przelew:)) Podsumowanie każdy rodzic powinien sobie powiesić w widocznym miejscu!
Ja już się pogubiłam z tym przelewem 😛 Wpadnij w końcu na kawę to się dogadamy 😀
Muszę się kiedyś zebrać:) na kawę jednak nie wpadnę, jak coś na herbatkę 😀
Myślę, że znajdzie się jakaś dla Ciebie 😉
Ech…staram się nieustająco. ..jednak jeszcze nie w każdej sytuacji potrafię zachować się tak jak powinnam.
U mnie też zdarza się, że górę bierze zdenerwowanie ale warto się starać. Mamy dla kogo 🙂
Trafiony tekst 😉
🙂 :*
Święta prawda. Staram się stosować wszystkie rady i jakoś wychodzimy z kryzysowych sytuacji.
nigdy nie wymagałam aby moje dzieci były super grzeczne i takie nigdy nie są. Wytyczylismy im tylko pewne granice, których przekraczać nie powinny.
Asia, u nas podobnie. Zresztą super grzeczne dzieci to zawsze podejrzany widok 😉
A ja pozwalam synkowi złościć się, przecież sama często się demerwuję i nie martwię się gdy Piotruś wpada w histerię przy ludziach, ma do tego prawo, jest jeszcze taki mały. Zawsze staram się z nim rozmawiać i tłumaczyć 🙂
Pati i tak powinno być. Szkoda, że nie wszyscy mają podobne zdanie…
Kolejny bardzo wartościowy tekst u Ciebie 🙂 Na razie moja córcia jest za mała, by robić sceny w sklepie, ale jak już krzyknie, to słychać ją w kolejnej wiosce 🙂 Jak przyjdzie czas na ten prawdziwy bunt, to na pewno zastosuję się do Twoich porad!
Dzięki za miłe słowa.
Co do prawdziwego buntu to przetestowałam powyższe metody i efekt jest, a nawet małe pozytywne zmiany bardzo cieszą 🙂 Pozdrawiam!
Wymaganie, konsekwencja i pochwały – tak naprawdę do tego się wszystko sprowadza. Tylko teoria teorią, a tyle ile dzieci tyle sposobów na okiełznanie ich złości. Ja niestety najwięcej cierpliwości na zrozumienie powodów, tłumaczenie, negocjacje i przytulanie mam w domu. W miejscu publicznym mam ochotę na szybkie rozwiązanie sprawy i zmycie się do bezpiecznego domu, niż na testowanie mojego talentu rodzicielskiego. Ostatnio miejsc typu sklepy, czy restauracja z małą unikam, ale myślę, że za parę miesięcy moje dziecko znowu wyjdzie do ludzi, już mniej buntowniczo nastawione i więcej rozumiejące 🙂
Madziu, doskonale to rozumiem. Z reguły lepiej jest nam rozwiązać problem w domu, niż w przestrzeni publicznej.
U nas z młodszą (niedługo skończy 2 latka) od tygodnia pojawił się inny problem- ucieka. I dla niej stało się to świetną zabawą. Wczoraj z Laurą goniłyśmy ją po całym sklepie 😀 Musiałyśmy śmiesznie wyglądać. I tak starsza ma napady złości, a młodsza ma fazę na uciekanie- mieszanka wybuchowa 😉 Powinnam w ogóle nie wychodzić z nimi do ludzi hehe Ale ja lubię wyzwania, chociaż jak wracam do domu to zawsze skonana 😉
zgadzam sie w calej rociągłości to my rodzice musimy umiec panować nad sobą z 4 latkiem zakupy juz nie są żadnym problemem ale czasem zmeczenie daje się we znaki wiec wszystko z umiarem w towarzystwie babci dziatka faktycznie róznie bywa ale umnie respektuja to co ja powiem
sUPER WPIS . BARDZO POMOCNY . My z obiema córkami przechodziliśmy bunt dwulatka . Wystarczyła cierpliwość , konsekwencja i czas i wszystko wróciło do normy ….Ale bywały też chwile gdzie człowiek był bezsilny …NA szczęście wszystko wróciło do normy 🙂
Dokładnie to co chodziło mi po głowie od dłuższego czasu. Nic dodać nic ując
A jak postępować z takim 1,4 roczniakiem jego napadami złości. Tłumaczenie nie działa, bo w histerii nic do niego nie dociera. Np. uwielbia zamylac i otwierać bramkę w PoloMarkecie. I wiadomo, że nie mogę tam z nim stać, bo przeszkadza innym. Więc jestem zmuszona wziąc go na siłę na ręce i z rykiem wynieść ze sklepu. Tak samo ma się sprawa z wychodzeniem na ulicę, zabieraniem ludziom koszyków w sklepach czy wózków na spacerze. Dopóki widzi to nie ma zmiłuj a i tam potrawi się cofnac z odległości 200 metrów. Jak sobie z nim radzić, zeby nie rozwiązywać wszystkiego wzięciem na ręce. Próby zainteresowania czyms innym też nie pomagają, bo jak się uprze to na amen.