Tata L&L od tygodnia ma wolne. Powinien w domu zapanować ład i porządek. W końcu szanse zaczęły być wyrównane- jedno dziecko na głowę jednego dorosłego.
Mamy jednak większy zamęt i nie potrafimy się odnaleźć. Dzieci mają gorsze dni, mama także. Codziennie padamy i to wcale nie o normalnej porze. Liluszka zrobiła się małpeczką mamy – nie chce być nigdzie odkładana, bo zaraz rozgrywa się tragedia. Laura nie pozostaje dłużna i czepia się drugiego ramienia.
To potrafi przytłoczyć. Mąż robi co może ale jakby nie było to nie można powiedzieć, że odpoczywa skoro ma wolne.
Siedzimy tak wieczorem- oboje zmęczeni z marudzącą Lilą w tle i rozgadaną Laurą, która powinna szykować się do spania, a zamiast tego wyciąga kolejne puzzle do układania z mamą lub z tatą. Przecież samej to nudno…
Patrzymy na siebie z rezygnacją w oczach i tata L&L mówi to, o czym chwilę wcześniej pomyślałam: „Po co nam to było?”.
Źle nam było samym? Źle nam było z jednym dzieckiem? Czy nie wiedzieliśmy na co się piszemy?
W takich chwilach widzi się wszystko w czarnych barwach. Zaraz po takim pytaniu mam wyrzuty sumienia. Tak to już jest, gdy nie ogarniamy naszych córek to zawsze pada tekst: „Po co nam to było?”. Powiedziany z przekąsem, a jednak ukazujący pewną rezygnację.
Przychodzą myśli „Co by było?”. Sami. Cisza, spokój. Wychodzimy kiedy chcemy, robimy co chcemy, bez planowania.
Po tygodniu cisza gwiżdże w uszach. Zrobiliśmy wszystko co chcieliśmy i życie toczy się bez specjalnego sensu, czy celu. Bo celem nie można nazwać nowego samochodu, czy większej ilości kasy. Pogoń za czymś, co zabierze nam pół życia, by w końcu się obudzić i stwierdzić, że nic już nie cieszy.
Sensem jest taka mała istota, którą sami stworzyliśmy, która napawa nas dumą. A jednocześnie nie pozwala spać po nocach i sprawia, że jesteśmy rozdrażnieni.
A co by było z jednym dzieckiem? Laura ma już ponad 2 latka- widać, że z nią jedną byłoby nam lżej niż z dwójką. Co prawda nie przepada za tym, by bawić się sama. Ale nie musiałabym się rozdwajać. Wystarczy jej coś powiedzieć, a ona zrozumie. Z jednym dzieckiem łatwiej się gdziekolwiek wybrać. Z dwójką małych dzieci to już wyprawa.
Zatem: „po co nam to było?”. Byłoby łatwiej na początku. Ale potem? Laura ma powiedzmy 6 latek i nadal nie chce bawić się sama. A tak będzie miała kompana w postaci o rok młodszej siostry. Oczywiście będą się kłócić ale nie będzie sama.
Teraz jest piekielnie trudno. Póki Lila nie zacznie chodzić, czyli jeszcze przez jakieś 4- 5 miesięcy dalej będzie ciężko… Ale czy warto przez to przechodzić?
Ktoś mi napisał, na fb, że jak patrzy na zdjęcia dziewczynek to też pragnie rodzeństwa dla swojego dziecka. Patrzę na te zdjęcia, które robię im w ciągu dnia. Radosne, przepełnione miłością. Siostrzyczki.
Zawsze pod koniec dnia jestem już na tyle zmęczona, że zapominam, iż w ciągu dnia było wiele pięknych chwil, o których już nie pamiętam.
Nie jest tak źle. Tylko zmęczenie bierze górę i zniekształca obraz. Ale za rok będzie lepiej. Tak sobie powtarzam, jak mantrę.
Gdy kolejny raz zadam sobie pytanie: „Po co nam to było?”. Przed oczami będę miała te obrazy…
Właśnie po to!
wiesz co Madziu, może to głupio zabrzmi ale strasznie lubię te Twoje ludzkie posty- mam skłonności do idealizowania, a może jestem po prostu przesadną optymistką? w pewnym razie sprowadzasz mnie na ziemię, chociaż jak spojrzę na twoje uhahane dziewczynki to widzę w tym wszystkim coś znacznie więcej niż nieprzespane noce, zmęczenie, poświęcenie czy rezygnację widać miłość, która aż bije po oczach, poza tym ta harówka to tylko kilka lat prawda? 😉
Hehe Kochana tylko kilka lat, a myślę, że najcięższa harówka to pierwszy rok, może półtora. W każdym razie dam znać 😉
Graziu nawet nie masz pojęcia jak miło jest mi coś takiego przeczytać. Raz na jakiś czas ludzki post jest mi potrzebny. Zawsze lepiej jak się to z siebie wyrzuci 😉
A po latach i tak będziemy pamiętać tylko te dobre chwile. Powodzenia Kochana, bo Twój termin porodu tuż, tuż!
Wszystko z czasem mija… doskonale Cię rozumiem ale jeszcze tylko kilka miesięcy i juz będzie coraz lepiej… Zapewne po tych kilku miesiącach kiedy się unormuje wszystko, wrócą do Ciebie te piękne chwile kiedy trzyma się takie bezbronne maleństwo na rękach i znowu zapragnie się mieć te nieprzespane noce… Macierzyństwo jest naprawde wyczerpujące ale i tak daje baaardzo dużo energii i dla takiego maleństwa jest się w stanie zrobić wszystko… A potem pozostaje tylko duma i wspomnienia tych ciężkich ale jakże pięknych chwil…
Justyna – dobrze napisane, a na dodatek dałaś mi na nadzieję, że z czasem będzie łatwiej. A to mi było potrzebne 😉 Dzięki :*
Super napisane, tak prosto po ludzku bez ubarwień. Uwielbiam Twoje posty. Każdy z nas ma gorsze i lepsze dni i zdaję sobie sprawę, że z dwójką maluchów bywa ciężko, ale dla tych ślicznych usmiechniętych buziek warto, te uśmiechy wynagradzają wszystko. A w Waszych zdjęciach widać jak bardzo się kochacie. Pozdrawiam i życzę wytrwałości
Dzięki Kasiu za miłe słowa :* Czasem dobrze jest napisać o tym, co nas gnębi, by zdać sobie sprawę z tego, że nie jest tak źle 😉
oj tak, zdjecia pomagaja zapomnniec o najgroszych chwilach! a usmiechy dziewczynek na pewno wiele wynagradzaja, ale rozumiem Cie (Was), my z jedna Laura czasami pragniemy chwili wytchnienia i myslimy jakby to bylo… tez kiedys post o tym pisalam, i tez doszlam do wniosku ze byloby nudno!
Rozumiem Cię Sylwia- jak mieliśmy tylko Laurę to też dawała nam popalić, bo jest żywym dzieckiem 😀 Każdy czasem potrzebuje chwili wytchnienia posiadając jedno, czy dwójkę dzieci.
Jeszcze ,,chwilka” i będzie lepiej. Ja też mam czasem gorsze dni. Poczekaj zaraz zaczną łobuzować i dopiero będzie wesoło 😀
Kasiu już nie mogę się doczekać 😉
Magdusiu jak dobrze Was rozumiem… miedzy kinderkami jest dwa lata różnicy…ale wierz mi, niczym sie to nie różni od Waszego ” po co nam to było” hahahahahaha
hehe czyli potem wcale nie jest łatwiej? ehhh 😀
W tydzień (oczywiście po nocach, jak to przy dzieciach z różnica wieku 18 miesięcy) przeczytałam Twojego bloga od A-Z. Momentami czułam się jakbym czytała wydarzenia z mojego życia! Chwilę nieraz bardzo ciężkie i trudne, a jednak patrząc na nasze pociechy o wszystkim się zapomina. To prawie tak jak z porodem 🙂 Gratuluję podjęcia się prowadzenia bloga, też o tym myślałam jednak chyba nie jestem aż tak dobrze zorganizowana czasowo bo wydaje mi się, że nie będę miała kiedy. Uwielbiam oglądać zdjęcia Twoich dziewczynek, zresztą mam córeczkę o imieniu Laura i jakoś tak bardziej to zbliża (nad imieniem Liliana też się zastanawialiśmy). Mam też 2 letniego synka Wiktorka. Ostatnio mam więcej chwil tych cięższych, dzieciaki chorują. Męża nie ma całymi dniami bo pracuje. Cały dom na głowie, ale jak czytam Twoje posty to Ojakoś mi lżej na sercu. Dziękuję Ci za to prawidłowe podjęcie decyzji o tym blogu!
Zapraszam do mnie na fb.
Natalia! Myślę, że gdybyśmy spotkały się na kawce to miałybyśmy o czym pogadać. Te same problemy i przemyślenia 😉
Nawet nie wiesz jak miło mi przeczytać coś takiego! Właśnie dlatego prowadzę bloga- dla takich komentarzy warto 🙂
Trzymam kciuki, by choroba dzieci odeszła w zapomnienie, a Ty byś znalazła dłuższą chwilę dla siebie :*
A ja Ci powiem, że wcale nie będzie lepiej 😉 Z własnego doświadczenia wiem, że im starsze dzieci tym więcej problemów. Kłótnie, przepychanki, szalone wyścigi… No i własne zdanie. Między moimi dziećmi jest 26 miesięcy różnicy wieku. Córeczka, która jest młodsza, rozwija się przy bracie w tempie ekspresowym. Mimo że czasem brak mi sił i wydaje mi się, że mówię do ściany, za nic w świecie nie zmieniłabym swojego życia. Wystarczy, że usłyszę to magiczne „kocham cię mamusiu” i nic innego się nie liczy. Życzę Ci jak najwięcej takich chwil, które nadają sensu naszemu istnieniu. Pozdrawiam Sylwia
Ehhh racja. Potem może nie do końca łatwiej będzie, bo w miejsce tych problemów co są teraz pojawią się nowe. Ale Lila ma teraz ciężki okres, więc wierzę, że on przejdzie jak zacznie chodzić. Bo przez pierwsze pół roku nie było tak źle, więc liczę, że to idzie falami 🙂
Masz rację, że jedno słowo „kocham” potrafi zdziałać cuda.
Ściskam!
napisane jakby o nas teraz, az mężowi na głos przeczytałam 🙂
tak wiec wiem co czujesz, my równiez mamy codziennie wieczorem brak sił 🙂
ale jak widzimy tespiące aniołki to szybko nam przechodzi 🙂
O tak! Widok śpiących maluchów wynagradza wszystko! I ta cisza 🙂
Jakie one są fantastyczne 🙂
Właśnie tego się boje, że przy drugim dziecku bym nie dała rady… ogarnąć ich dwóch.
Wiem, że musiałabym dać radę, nie ma wyjścia a jednak się boję.
Życzę wszystkiego dobrego i cieszę się, że znalazłam Twojego bloga 🙂
Ja też się cieszę, że znalazłaś bloga i podzieliłaś się swoją opinią 🙂
Ja się nie bałam co do drugiego dziecka, bardzo pragnęłam i to już jak Laura miała 6 miesięcy, mimo, że była trudnym dzieckiem. A może powinnam się bać? Wiem jedno- jakbym za długo się zastanawiała nad drugim dzidziusiem to pewnie by go nie było. A tak… Jest wesoło. Męcząco ale też wzruszająco, jak widzę, gdy razem się próbują dogadywać.
Pozdrawiam serdecznie i zapraszam częściej! :*
To życzę Wam dużo siły i odpoczynku. Pusty dom nie jest czymś miłym. Radzicie sobie znakomicie. Uśmiechy Waszych dziewczynek idealnie to obrazują 🙂
Pozdrawiam,
Agnieszka (twopack;))
http://rodzinnarewolucja.blogspot.com
Z nimi czasem źle ale bez nich to tragedia tak to działa 😀 Dzięki Aga :*
Oj z jedną czasem takie myśli się też pojawiają 😉 Tak a propo to można już iść spać? 😉 Ale i tak będę chciała drugie.
U mnie też imiona na L były w czołówce (nie celowo, ale tak jakoś wychodziło, że wszystko co nam się najbardziej podobało było na L albo miało wyraźne L w brzmieniu) – stanęło na Liwii Elżbiecie 🙂 Ale to dla dziewczynki, bo dla chłopca mieliśmy typ bez L 😉
J.
Czasem nie warto się kłaść, bo wiadomo, że zaraz jedna czy druga się zbudzi 😀
A u mnie myśli o trzecim dziecku też się pojawiają 😉 I zrozum tu kobiecą naturę. Instynktu macierzyńskiego nie oszukasz 😉
Też czasem mam takie dziwne myśli, ale zazwyczaj mówię sobie : co by było, gdyby Ich nie było”: )
Ja już sobie nawet nie potrafię wyobrazić jakby to było bez nich… Życie „przed” dziećmi kojarzę jakby za mgłą 😉 Teraz jest zdecydowanie ciekawiej 😀
Oh, jak ja Ci dziękuję za ten post. Przeczytałam od razu jak się pojawił, ale musiałam zebrać myśli. Jest tak ludzki, prosty, a przemawia, i to bardzo. Nie cierpie tej myśli, która czasami nachodzi – po co nam to było. Bo ja też ją miewam.. Może za często? Ale, tak jak szybko się pojawiła, tak szybko przychodzi kolejna – a co by było gdyby jej nie było? I piszę to mając jedną Olę. Nie wiem jak dałabym rade mając drugie dzieciątko. Dlatego niejednokrotnie piszę jak bardzo Cię/Was podziwiam. Wiem, że to tylko chwila słabości, bo te wszystkie zdjęcia na końcu są najlepszą odpowiedzią ;-*
Kamilka, chyba każdy tak ma. A myśl o tym jakby to faktycznie było bez nich sprowadza nas na ziemię. Ja najbardziej doceniam to, że je mam, bo nauczyłam się wielu rzeczy, o których nie miałam pojęcia. Polubiłam fotografię, robienie ozdób dla dzieci itd. Wiem, że i Ty masz podobnie. A każdy ma prawo do gorszych dni. Ściskam!!
Cudowne macie dziewczynki 🙂 A chwile słabości ma każdy rodzic. My ostatnio zabalowaliśmy sami w Sylwestra, rano kiedy otworzyliśmy oczy nie dość że brakowało córci to jeszcze psa którego odelegowaliśmy do rodziców 🙂
Czasem warto jest zatęsknić, wtedy chętniej się wraca do swojej „pracy” 😉
czytam i patrzę….patrzę i czytam…jakbym widziała siebie i swoje dwie małpki:) tyle, że wiekowo różne. mnie pół półroczna Oliwka i 4 letnia Paulinka, też jest ciężko…i też jak mantrę powtarzam, że będzie lepiej…kiedyś…
Też masz ciekawie 😀 Kiedyś powiemy sobie: „W końcu jest łatwiej”. Naprawdę w to wierzę 🙂
Trafiłam tutaj przez przypadek, zobaczyłam Twoje zdjęcie wśród komentarzy na profilu See Bloggers i stwierdziłam, że skądś kojarzę Twoją twarz. Już wiem! Twój mąż mieszkał na ulicy obok mojej 🙂
Odnośnie bloga – przeczytałam już kilka postów, naprawdę wciągają – masz lekkie pióro i niewymuszony styl. Kolorowe zdjęcia z tymi ślicznymi buźkami są idealnym dopełnieniem. Wrócę tu na pewno. Pozdrawiam 🙂
Niezły numer- świat jest jednak mały 🙂
dzięki za miłe słowa Kochana! I zapraszam częściej 🙂
Ja mam czasem takie myśli przy moim 2,5 letnim wariacie, którego wszędzie pełno. A potem myślę sobie, że chciałabym jeszcze jednego takiego szalonego dzieciaka 🙂 I jeśli się uda, to pewnie się pojawi 🙂 Sama jestem jedynaczką, która całe życie marzyła o rodzeństwie … Dzięki Ci za świetny post 🙂
Życzę Ci tego Kochana! Bo mimo, że ostatnio mamy „gorsze” dni (problemy ze spaniem, więcej marudzenia) to jednak każdego dnia widać przywiązanie dziewczynek i te krótkie chwile rekompensują wszystko. Ściskam!
My miałyśmy dobrze, siostra bliźniaczka to jednak skarb 🙂
Z pewnością 🙂 ale wychowanie bliźniaków to też wyzwanie!
I znowu jestem wzruszona artykułem…
Samo życie :*
Jakbym to ja pisała!!! U mnie 3 latka i 3 m-ce, pełen hardcore, ale jaki kochany!!! Do tego doszły choróbska, bo starsza od września poszła do przedszkola, ale za nic w świecie bym się nie zamieniła. Są mega ciężkie chwile, ale warto!!!
Dokładnie tak, jak piszesz 🙂
Cudne córeczki :*
Dziękujemy :*
Słowa niepotrzebne. Zdjęcia najlepiej pokazują „po co Wam to było”. Dawno nie widziałam tyle radości:)
Zdecydowanie- czasem słowa są zbędne :*
Jak to po co, a komu byś robiła takie urocze fotki 😀
hehe coś w tym jest 🙂
Czasem kiedy już jesteśmy naprawdę zmęczeni, zrezygnowani przychodzą nam chwile refleksji. Zastanawiamy się co by było gdyby, rozważamy różne opcje… przez chwilę nawet myślimy, że mogłoby być lepiej, przyjemniej, łatwiej… zanurzamy się w te myśli przenosząc się w fantazji do świata, którego jak się wydaje w danym momencie pragniemy. Ale po chwili dochodzi do nas obraz tych „chwil”, których nie byłoby w naszym życiu, gdyby nie obecne zobowiązania, realizowane cele, dane osoby, wybory… i często dochodzi do nas, że mimo trudności wcale nie chcielibyśmy zamieniać tego życia, na żadne inne… 🙂 Macie piękne córki, które nie tylko kiedyś będą wsparciem dla siebie na wzajem, ale też dla Was! Już sobie wyobrażam te Wasze wieczory babskie, kiedy podrosną, wspólne pogaduchy, zakupy, wymiana przepisów kulinarnych… zazdroszczę Ci! ^^
Teraz jednak potrzebujecie odpoczynku! Może udałoby się na jeden weekend podrzucić małe do dziadków i wyjechać na dwa dni relaksu we dwoje?
Ja jeszcze nie mam dzieci, ale w umyśle mam ich już 5! Tak naprawdę zawsze marzyłam o 5, ale zobaczymy z czym skonfrontuje mnie przyszłość 😛 Być może zmienię zdanie… być może faktycznie będzie ich 5 … 🙂
Pozdrawiam ciepło,
Panna Joanna
Asiu, mi się marzy za to trójeczka ale raczej nie da się tego zrealizować. Dziękuję Ci za Twój komentarz, bo mimo, że nie masz dzieci to świetnie wiesz o co chodzi, Czasem przychodzą gorsze momenty, gdzie zmęczenie bierze górę. A weekend już planujemy.
Ściskam!