Nie wiem skąd się bierze takie przekonanie, że skoro „siedzę” (w cudzysłowie, bo siedzeniem się tego nazwać nie da) z dziećmi w domu to jestem nieszczęśliwą osobą, która nie może się samorealizować.
Nikt mi tego „w twarz” nie powiedział, ale wyczytuję to zazwyczaj między słowami.
Wraz z cudownymi pytaniami: „A kiedy ostatni raz byłaś na imprezie?” Akurat w zeszły weekend ale zazwyczaj odpowiedź brzmiała- „Zależy co przez to rozumiesz”. Bo dla osób pytających „impreza” musi być zakrapiana alkoholem i powrót do domu nie wcześniej niż przed 5 rano.
Nikt mnie nie spyta: „Kiedy ostatnio miałaś ochotę pójść na (tego typu) imprezę”. Odpowiedź by brzmiała: „Nie mam ochoty i dobrze mi z tym”.
Wolę zdecydowanie umówić się wieczorem na ploty z koleżanką przy kawie (kawa niezbędna, bo od 22 zaczyna się ziewanie ze względu na mój tryb dnia). Wolę pójść z mężem na wesele, niż tańczyć w zatłoczonym klubie.
Nie powiem- miło czasem wyrwać się i potańczyć na dyskotece. Jednak ostatnie takie wyjście uświadomiło mi, że nie potrzebuję tego do szczęścia. Na pewno nie tak często jak za czasów studiów. Raz na pół roku zdecydowanie wystarczy.
Pytanie, które zawsze wyprowadza mnie z równowagi? „Co tam u Ciebie?”. Nigdy nie wiem co odpowiedzieć, bo każda odpowiedź wyda się „nudna”. A moje życie takie nie jest. Każdy dzień jest inny- kolorowy, z uśmiechami dzieci w tle. Z kaszką na buzi i klockami na podłodze. Z postępami w mowie starszej, a próbami czołgania się młodszej. Ale jak to opowiedzieć w jednym słowie, a nawet zdaniu?
Zatem: „Co tam u Ciebie, Magda?”
– Dobrze. Opiekuję się dziećmi.
-Aha
Gdy zechcesz zgłębić temat to dowiesz się, że robię to z własnego wyboru, a nie przymusu.
Dawno mogłam wrócić do pracy. Ale już z Laurą zdecydowałam, że ponad 5 miesięcy macierzyńskiego to za mało, by nacieszyć się kruszynką. Wzięłam wychowawczy i cieszyłam się, że żadne postępy córy mnie nie ominą. Decyzja o drugim dziecku była dla mnie oczywista. Umowa na czas nieokreślony zachęcała. Powrót do pracy i zaraz macierzyński z Lilą.
Połowa urlopu macierzyńskiego mija, a ja nie czuję się przytłoczona, czy zła. Czuję się szczęśliwa, że jestem z nimi, że mam je dwie. Sama jestem sobie szefem i realizuję swoje pasje. Jak w każdej pracy- mam gorsze dni. Ale nauczyłam się prosić o pomoc. Nie jest już problemem, by zostawić dziewczynki na cały dzień u babci (z samą Laurą miałam ten problem- przyznaję się).
Nie potrzebuję Twojego współczucia- to mój wybór. To, że Tobie nie odpowiada to nie znaczy, że ze mną jest podobnie. Nie przykładajmy tej samej miary do wszystkich.
świetny tekst Magdaleno! 🙂 wyjęłaś mi te słowa prosto z głowy…
ostatnio powiedziałam do przyjaciółki, która właśnie miała żal o dokładnie to o czym piszesz w poście:
„Nie atakuj innych tylko dla tego, że żyją inaczej od Ciebie – widocznie im to pasuje, i są szczęśliwi.” niestety chyba już do ex przyjaciółki :/
Niestety- tak to już jest. Ja też mam przyjaciółkę (a może już też nie mam), która jest na zupełnie innym etapie życia- singielka i z innymi priorytetami. Nie mówię, że taka relacja od razu jest skazana na niepowodzenie, jednak ze spotkania na spotkanie widać coraz więcej różnic i niezrozumienia mojej sytuacji. A to niestety dzieli.
Identycznie myślę 🙂
🙂
Madziu zgadzam się z Tobą w 10000%, a pytania jak ty to robisz? jak sobie radzisz ? irytują mnie. Rozciągam dobę na ile się da i robię to dla siebie i dla dzieci 🙂 Ściskam Cię mocno zdjęcie cudowne modelka
Dzięki Kasiu :*
A doba przydałaby się trochę dłuższa 😉 Ściskam
dokładnie masz 100% rację, każdy realizuje się tak robi to co uważa za stosowne i nic niekomu do tego
Przynajmniej nikomu nie powinno być nic do tego 😉 Choć wiadomo jak to jest ;D
Świetny post! Dokładnie tak samo uważam! I miałam tak samo, tylko, że ludzie wprost mnie pytali: „Nie tęsknisz za imprezami?” – byłam w szoku:D Też byłam ostatnio na imprezie, pierwszej od nie pamiętnych czasów, było fajnie, ale to nie robi już na mnie takiego wrażenia jak kiedyś. Wolę z rodziną spędzić czas, pojechać gdzieś razem, wyjść gdzieś posiedzieć, ale imprezy? Wyrosłam już z tego 😀 Zrozumie to prawie każda mama – tak myślę 😉 Pozdrawiam!
Myślę, że nasze życie składa się z pewnych etapów- ja, podobnie jak Ty imprezy mam już za sobą, a teraz przyszedł czas na macierzyństwo i cieszenie się z dorastających dzieci. A potem- kto wie? 😉
Pozdrawiam!
Zgadzam się z Panią w pełni:) Sama jestem bardzo szczęśliwą mamą kochanej dwójki: prawie dwuletniej Julci i niespełna trzymiesięcznego Mateuszka. Mamy zatem podobne „problemy” dnia codziennego. Czasu spędzonego z dziećmi w domu nie zmieniłabym na nic innego:) Od pewnego czasu zerkam na Pani bloga i bardzo się z nim utożsamiam. Już nie raz także myślałam o tworzeniu bloga ale póki co pozostaje tylko obserwatorem:) Pozdrawiam serdecznie! Kamila
Kamila! Żadna Pani ze mnie- Magda jestem 🙂
Dzięki za miłe słowa. Faktycznie mamy dzieci z podobną różnicą wieku i stąd też podobne dylematy.
Zakładaj bloga- z chęcią zajrzę.
Pozdrawiam 🙂
dokładnie tak, 100% sięz Tobą zgadzam 🙂
Mi też często zadają podobne pytania, ale nie przeszkadza mi to, że jeszcze nie chodzę do „pracy”, czy na wielkie całonocne imprezy. Chwile, które mogę spędzić z moim szkrabem są niepowtarzalne, a realizować się można na różne sposoby 😉
Dokładnie tak jak piszesz- są różna sposoby samorealizacji. A nie oszukujmy się- dzieci podrosną i to jest tylko etap w naszym życiu. Dlatego chcę czerpać z niego pełnymi garściami. Ściskam!
najważniejsze że jesteś szczęśliwa w tym co robisz!
nie rozumiem ludzi, którzy maja takie podejście do życia jakie opisujesz,
ja wróciłam do pracy po okresie macierzyństwa i żałuje że nie było mnie przy malej jak zaczynała chodzić … :/
ale taki był mój wybór na tamten czas (teraz nie popełniłabym tego błędu)
pozdrawiam 🙂
Pozdrawiamy!
Super!
🙂
I ja się zgadzam z każdym słowem w 100%. U mnie są podobne komentarze. Każdy myśli, że prowadzimy nudne życie, z dzieckiem w domu. Ale właśnie to dzieciątko daje tyle radości i dzień wypełnia co do sekundy! Jak Oli nie było, nie przepadaliśmy za dyskotekami. Uwielbialiśmy za to koncerty i naprawdę dużo się zjeździliśmy i lista wykonawców czy zespołów na jakich byliśmy jest spora. Wesela też uwielbiamy. Ale jak to w życiu, inni przecież wiedzą lepiej. Czasami nawet nie chce się tłumaczyć. To, że akurat w tym czasie, w którym Ola się pojawiła nie planowaliśmy dzieciątka, to każdy uważa, że to Nas przytłoczyło, zamknęło jakieś ścieżki. A guzik prawda. Ale na siłe nie mam zamiaru zmieniać zdania ludzi, którzy nic o Nas nie wiedzą. Niech sobie myślą jak chcą, najważniejsze jest to, co My wiemy i fakt, że jesteśmy szczęśliwi. ;*
I o to chodzi 🙂
Az nie wiem co napisać…. hmmm…. powiem tak, czasami dla MAtki jeden mały uśmiech dziecka jest dużo większą radością, niż całonocna impreza w klubie. JA nie wiem kiedy ostatnio byłam na imprezie innej niż wesele. Wyjścia do pubu ok, ale na dyskoteke aż tak mnie nie ciągnie.
Mnie też już nie ciągnie. Ale na wesele to mogłabym chodzić co sobotę 😉
Podziwiam naprawdę 🙂 i jestem pełna szacunku dla kobiet – matek, które wychowują dzieci, realizują się i są szczęśliwe z tego wszystkiego co mają i tego co robią. Nie sądzę bym ja tak potrafiła. Moja siostra mam dwoje dzieci pełne ręce pracy ale jest szczęśliwa 🙂 podziwiam i pozdrawiam koleżankę z licealnej ławki 😉
Dzięki Kasiu. Przesyłam pozdrowienia również!
Ja uważam że jest to najwspanialszy czas:)
Mam podobnie 🙂 I należy czerpać z niego pełnymi garściami !
Pamiętaj – ludzie zawsze będą wiedzieli co dla Ciebie jest lepsze 😀 Polska mentalność 😀
Hehe racja 😀
Czemu polska? Po prostu część ludzi tak ma i to na całym świecie.
—
http://www.nvc.zgora.pl
Kopiowałam właśnie Twoje logo – do konkursu, w którym będziesz sponsorem i rzucił mi się ten nagłówek… Zaczęłam czytać i … Zapraszam do mnie, bo myślimy podobnie 😉
http://www.sebucja.pl/matka-polka-2/
Już zerkam 🙂
bardzo miło tu u ciebie będę odwiedzać:)
Zapraszam! 🙂
Bardzo fajnie napisane. Też uważam, ze pojęcie szczęścia ma dla każdego inną definicję. Życie z dziećmi jest z pewnością inne, ale to nie znaczy ze mniej ciekawe 🙂 ja im jestem starsza tym mniejsza ochotę mam na imprezowanie w środku nocy 🙂 wole kocyk, podusie, dobry film 🙂
Właśnie- podusia, kocyk i dobry film 🙂 Nadajemy na tych samych falach. Z resztą ja już to wcześniej wiedziałam 😀
Bo macierzyństwo to przecież nie kara, a nagroda 🙂 W życiu jest czas na szaleństwa, czas na pracę i czas na dzieci. A czas spędzony z dziećmi jest piękny, doskonale Cię rozumiem 🙂
Chyba nawet najpiękniejszy 🙂 Pozdrawiam!