Żaden tekst mnie tak nie wkurza jak ten właśnie ostatnio.
Wszyscy się o mnie tak niby martwią, chcą dla mnie dobrze, dają rady na siłę. Nie noś Lilki, bo się przyzwyczai.
Nie jestem już taka niedoświadczona, jak przy pierwszym dziecku. Gdy Laura była na świecie to milion razy go słyszałam. I z początku uwierzyłam. „Trochę popłacze, nic jej nie będzie” , a mnie serce się krajało…
Dawałam za wygraną, aż w końcu powiedziałam „stop”. To moje dziecko, jak chcę to będę je nosić. Moje ręce, mnie będą boleć. Jak zaczną to wsadzę małą w chustę.
Laura ostatecznie była dużo noszona. Lubiła być na rękach, wcale mnie to nie dziwi, bo z góry jest lepszy widok. Gdy skończyła rok to bardziej ją zaczęło ciekawić chodzenie niż noszenie i etap „na rękach” minął bezpowrotnie.
Przez pół roku miała potrzebę bycia bliżej mnie. Czy 6 miesięcy to dużo? W życiu dziecka to chwila, w naszym też. Teraz mi trochę tego brakuje, zrobiła się bardziej samodzielna, ma swoje zdanie.
Lila odkąd skończyła 7 miesięcy to jakby uświadomiła sobie, że jest niezależną jednostką i pojawił się lęk separacyjny. Chce być często na rękach mamy. Ja to rozumiem i czerpię z tych wspólnych chwil jak najwięcej. Mam świadomość, że to raczej moje ostatnie dziecko i takie chwile już się nie powtórzą. Już więcej nie będzie się wtulać we mnie taka mała istotka, którą będzie moja córeczka.
Nie pochwalam metody nie reagowania na płacz dziecka, nie brania go wtedy na ręce. Z prostej przyczyny- dajemy mu znak, że nie może na nas liczyć. A ja chcę, by moje dziecko czuło się bezpiecznie.
A tak z innej beczki- czy nie rusza Was płacz dziecka? Z Lilą miałam już taką sytuację. Wieczorami się zaczyna- jest bardziej marudna, chce być częściej na rękach. Jest wieczór, wracam do domu. Słyszę płacz Lilki, od razu idę do łóżeczka i wyciągam ręce. Słyszę: „Nie bierz, zaraz się uspokoi, niech wie, że nie może wymuszać”. Spojrzałam w jej zapłakane oczka i wzięłam na ręce. Uspokoiła się od razu. Już nie słucham głosów z boku. Słucham siebie, słucham jej. I jest mi z tym dobrze.
A dla tych, co mówią: „Nie noś, bo się przyzwyczai”, mam jedną odpowiedź: „A to Twój problem?”.
Skąd ja to znam, też słyszałam to milion razy i miałam to naprawdę gdzieś. Marta wiele czasu spedzała na moich rękach, była bardzo wymagającym dzieckiem, nie chciała dłuższej chwili poleżeć sama i się pobawić. Ale czy tego żałuję? W zadnym wypadku choć byłam zmęczona niewyspana i tak ją nosiłam, przytulałam, były to piękne chwile, a ona widocznie potrzebowała tej bliskości. Dziś ma już 4,5 roku i uwielbiam gdy przychodzi i się przytula, są to cudowne chwile. Za chwilę dorośnie i juz nie będzie tego chciała więc korzystam póki mogę??? A ludzie swoje dobre rady niech najlepiej zachowają dla siebie
Dokładnie- trzeba korzystać ile się da ! 🙂
znam temat, noszę bo lubię, nawet teraz (w ciąży to się pewnie dopiero nasłuchałaś:) nie umiem odmówić gdy mały wyciąga rączki mówi: „chcie na rąćki” no nie umiem 🙂
W ciąży to dopiero było. Wiadomo wtedy starałam się ograniczać do minimum ale Laura była jeszcze malutka. I doskonale Cię rozumiem 🙂
Kurcze nie ujęłabym tego lepiej! Jestem z tych niedoświadczonych, ale mam prosty przykład, choć wiem, że nie u każdego tak będzie. Ja też słyszałam (najbardziej od Artura strony) nie noś! Albo nawet od niego samego – nie noś tyle bo się przyzwyczai. Szczególnie jeśli padało pytanie jak Ola zasypia. No jak? Noszona. Zaraz było no jak to tak- potem będziecie mieć problem. Trudno, tego wieczorami potrzebowała. Tak potrafiła usnąć. I nosiliśmy ją na zmianę. Aż pewnego dnia przyszedł dzień, gdy Ona sama pokazała na łóżeczko. Nie chciała być noszona, położyliśmy ją więc, a ona bez problemu usnęła sama. I tak jest do dnia dzisiejszego. Nie nosze, nie usypiam. Kładę do łóżeczka, a mała usypia. Czasem się zdarzy, że coś tam jej się jeszcze przypomni i muszę wrócić, ale to rzadkość.
Druga sprawa, zawsze (jak moja mama nie pracowała) jak schodziłyśmy na dół Ola od razu na ręcę do mojej mamy i tak mogłaby już cały czas. A babcia nie odmówi ;-))
Odkąd moja mama zaczęła pracować i Ola tydzień nie widzi jej rano, oduczyła się. Ale w sumie co było złego w tym, ze wnuczka lgnęła do baby? A no nic, z tym, że właśnie mądrzejsi wiedzieli – nie noś bo się przyzwyczai ;P
masz rację Kamila- na wszystko przychodzi czas. Dziecko samo nam pokazuje czego oczekuje, a z czasem tego noszenia potrzebuje mniej.
Skąd ja to znam Alek ma dwa miesiące nie toleruje wózka a śpi po 30 min maks. Dlatego ciągle nosze go w chuście. Ile razy już słysze ze sie przyzwyczai nie dam sobie rady. Paranoja
Ważne to być w zgodzie ze sobą, a ludzie zawsze będą gadali… Ściskam!!
Tak, jak czytałaś w moim poście. To jest jakaś masakra z tymi poradami. Mi nawet lekarz powiedział, że skoro nie karmię piersią to dziecko się domaga bliskości. wiec nosze mala w kółko teraz mniej bo ćwiczy przewroty 😀
U mnie też pewnie się zmieni niedługo- bo będzie wolała dreptać 🙂
Dobre rady 🙂 każda mama robi jak chce i nikogo nie powinno to interesować. Przy Julce to się nasłuchałam, bo ja taka młoda niedoświadczona. Nosić lubię, kocham za chwilkę dzieci urosną i będzie mi tego brakować 🙁
Właśnie- mi też będzie tego brakować…
Och, skąd ja znam ten tekst „bo się przyzwyczai”:) I to nie tylko w kwestii noszenia to słyszałam. I od początku tego nie słuchałam na szczęście:) Mama wie najlepiej;)
Całe szczęście, że nie słuchałaś 😀
Zdecydowanie nie zgadzam się z opinią „Nie noś, bo się przyzwyczai”, małe dziecko potrzebuje bliskości mamy, a takie gadanie może przynieść tylko więcej złego niż dobrego…
Dokładnie Heniu- bliskość mamy jeszcze małemu dziecku raczej nie zaszkodziła 🙂
Ojojoj, jak tak można powiedzieć 🙁 Przecież ja jakbym była na miejscu takich małych istotek to też bym chciała być tylko na rękach i przytulana. Wystarczy wczuć się w dziecko. Też nie znoszę takich tekstów, ja swojego synka noszę tyle ile on potrzebuje i widzę po tych 9 miesiącach jaki jest szczęsliwy, uśmiech gości na jego twarzy prawie cały dzień i dużo się śmieje. Bo czuje się kochany i szczęsliwy :-*
Pozdrowionka 😉
I o to chodzi- a tych, którzy tak komentują też nie rozumiem 😉
Ja nie mam swoich doświadczeń w tej materii ale kiedyś odwiedzałam znajomych i kolega dał mi swoja malutka- 6miesięczną córeczkę na ręce. Chodziłam z nią chwile po ich mieszkaniu ale po paru minutach jego żona stwierdziła, że jej córka się do tego „przyzwyczai”, mąż wyjdzie do pracy a ona zostanie z „problemem” marudzącej córki, która będzie się domagać noszenia. Nie znam się, pomyślałam, że skoro to jej drugie dziecko, to widocznie ma rację. I oddałam małą jej Tatusiowi, który posadził ją w foteliku.
Pewnie, że się przyzwyczai 🙂 Moja już jest przyzwyczajona 😀 Ale jakoś mi to nie przeszkadza 😉
a ja tam noszę a opinię innych mam gdzieś ;p noszę lubię to robić a moje dzieci lubia być noszone ;p
Heh i tak trzymaj 🙂
Przyzwyczai się, że rodzice są blisko i kochają i troszczą się. Warto pielęgnować to przyzwyczajenie u dzieci.
🙂
Zawsze mnie to irytowało. Mnie w takim razie rodzice też przyzwyczaili, bo mam 30 lat i do dziś lubię jak mnie ktoś przytula. Lubię wiedzieć, że blisko jest ktoś, na kogo mogę liczyć. Nikt mnie już nie nosi, wiadomo, ale myślę że to właśnie o bliskość i poczucie bezpieczeństwa chodzi. A okazujemy je adekwatnie do wieku potrzebującego. Ja nosiłam, tuliłam i nie przestanę. Bo gdzieś zawsze mam w głowie, że tak szybko dzieci mi dorosną, że zaraz będę kolejna w kolejce do przytulania i ściskania. Będą koleżanki i koledzy. Chcę się nacieszyć póki mogę. I moje dzieci będą wiedzieć, że zawsze będę blisko, żeby „nosić i przytulać”
Dokładnie tak, jak piszesz- przyjdzie taki czas, że same nie będą chciały być przytulane i noszone. Szybciej niż nam się wydaje…