Tak to już jest, że odkąd Lori z nami jest to nic pewne nie jest…

A raczej postanowione i na stałe…

Przykłady? Proszę bardzo!

SPANIE

Wiadomo, że nasz córcia od urodzenia nie przesypiała całej nocy, jak to noworodek. Jakie było jednak nasze zdziwienie, gdy ok. 3 miesiąca życia potrafiła spać od 19-20 do godziny 8.
I tak noc w noc.
Przez miesiąc, dwa a nawet trzy.
Nie muszę chyba wspominać, że zdążyliśmy się już z T.  do tej sytuacji przyzwyczaić. Jak to do dobrego 🙂
Uznałam to za pewnik- widocznie nasze dziecię tak ma- nic tylko się cieszyć.
Jakież było nasze zdziwienie, gdy trzy dni przed ukończeniem szóstego miesiąca życia, naszej córeczce długie spanie się odwidziało.
Po pierwszej takiej nocy- pomyślałam- mogło zdarzyć się najlepszemu, to nic nie znaczy.
Ale kolejne noce wyglądały niestety podobnie- wybudzała się 2-3 razy.
Byliśmy bardziej nieprzytomni niż, gdybyśmy do tej pory nie przespali żadnej nocy…
Bo nie ma nic gorszego, niż przyzwyczajenie się do dobrego…

Zaczęłam czytać- podobno to normalne, bo dziecko w tym wieku rusza się więcej przez sen (Laura przerzucała się z pleców na brzuszek i tak w kółko), przeżywa wszystko co się zdarzyło w ciągu dnia…
Potem przyszedł czas na ząbki, więc wiadomo…

Wyglądało to mniej więcej tak:
1-3 miesiąca- pobudki w nocy
3-6 miesiąca- przespane noce
6-9 miesiąca- pobudki w nocy
9-12 miesiąca- przespana noce

Takie co trzymiesięczne wahania (oczywiście w przybliżeniu).

A jak jest teraz?

Odkąd skończyła roczek- prawidłowości brak. Raz się zbudzi, raz nie. Raz zaśnie o 19 i pośpi do 6-7.00, a nieraz zaśnie o 21 i się zbudzi o 3-4.00.
Czyli mamy loterię.
Może i jedna pobudka w nocy to jeszcze nie tragedia ale to co się dzieje „po” jak najbardziej.
Córa ląduje u nas na łóżku, gdzie skutecznie próbuje nas z niego zepchnąć. Jak śpi to ręce i nogi pracują… Ehh nie dałabym rady tak spać z nią całą noc.

Ale wracając do pobudek nocnych ogólnie- nic na stałe. Trzeba przyjąć, że jest jak jest i liczyć na to, że „lepsze noce” wrócą ;).

USYPIANIE

Ehh tutaj też sporo się zmieniło w miarę upływu czasu.

Jak Laura miała 3-4 miesiące to nie było problemu z usypianiem. Mleczko, łóżeczko, karuzela, melodyjki z niej płynące i mała zasypiała momentalnie.

My zadowoleni, że z taką łatwością nam nasza córcia zasypia, pewni, że tak już będzie ZAWSZE.
Nic bardziej mylnego!
Grzeczne zasypianie skończyło się w momencie, gdy nasz Robaczek, zaczął kombinować ze wstawaniem w łóżeczku. Wtedy karuzela była już zabawką, a nie usypiaczem i trzeba było wymyślić coś innego.
Oj metod mieliśmy sporo. Od lulaniu na rękach (gdy były gorsze wieczory) i odkładaniu do łóżeczka, po kładzeniu się obok i usypianiu w ten sposób. Skończywszy na odczekaniu na wymowne zmęczenie, podaniu mleka i pozostawieniu w łóżeczku do zaśnięcia.
Ostatnia metoda sprawdzała się też przez jakiś czas. Szczególnie jeśli chodzi o drzemki w ciągu dnia. Panika była tylko w momencie, gdy mama wychodziła z pokoju. Zostawiałam włączoną cicho bajeczkę i pozytywkę. Po chwilowym sprzeciwie, następowała cisza i po jakimś czasie mała sama zasypiała.
Było to dla mnie najlepsze rozwiązanie.
Było… Właśnie…
Po jakimś czasie sprzeciwy stawały się dłuższe. Tak do 3 minut jeszcze były do przetrzymania, gdy wiedziałam, że Laura jest mocno zmęczona. Ale jak trwały dłużej to byłam niestety za miękka…
I zwyczajnie nie chciałam słuchać już jej szlochów zza ściany.

Tym sposobem kolejna wypracowana metoda okazała się dobrym sposobem tylko na chwilę…

DRZEMKI

Podobnie z drzemkami w ciągu dnia- najpierw było ich sporo ale mega krótkie, w ciągu których niewiele mama mogła zrobić. Potem były trzy po 30-40 minut, gdy już się do nich przyzwyczaiłam córcia stwierdziła, że jednak potrzebuje tylko dwóch, by móc normalnie funkcjonować.
A teraz przeważnie jedna jej wystarcza. I to wcale nie nie wiadomo jak długa, o nie! Wystarczy jej 40 minut, no góra półtorej godzinki.
I weź tu bądź mądrym 🙂

SPANIE W CISZY / HAŁASIE

Zanim się nasza Lorcia urodziła to mama miała już cały plan odnośnie tego, jakie nawyki będzie w niej pielęgnować, do czego przyzwyczajać.
Naczytałam się poradników, z forami ciążowymi byłam za pan brat i myślałam, że wszystko już wiem.
Priorytetową sprawą dla mnie było nauczenie naszego szkraba zasypiania w normalnych warunkach (hałas w tle), a nie w zupełnej ciszy.
Udawało to się bez problemów od samego początku. Nasze rozmowy, telewizor w tle- nic nie było w stanie zbudzić Laury ze snu. Pamiętam nawet chrzciny Lorci, gdy miała 2,5 miesiąca. Jesteśmy w domu, ona śpi mi na kolanach, a jej starsza o rok kuzynka uderza z całym impetem metalową łyżką w garnki. Hałas był taki, że sama jak siedziałam obok to nie mogłam już tego słuchać ale nasz Skarb spał jak suseł.
Stan ten trwał dość długo. Normą stało się już, że mała zasypiała w łóżeczku w sypialni. My po jakimś czasie przychodziliśmy, włączaliśmy telewizor i tak przez godzinkę jeszcze coś oglądaliśmy wcale jej nie budząc.
Jednak około 6 miesiąca życia coś się zmieniło…
Zaczęła się budzić jak tylko włączaliśmy telewizor.
Wydaje mi się, że zwyczajnie wyostrzył jej się słuch. Nie wiem na ile to prawda ale tkwię w takim przekonaniu :).
W końcu budziła się już nawet gdy wchodziliśmy do pokoju- aż stwierdziliśmy, że przeniesiemy się do drugiego pokoju, bo mieliśmy już dość pobudek z tego powodu.

No cóż tak to już jest, że to my jako rodzice musimy się dostosowywać do dzieci, a nie odwrotnie.


Podziel się