Bycie mamą nie jest łatwe- zewsząd słyszymy mnóstwo nakazów i zakazów. Wszystko po to, by być idealną mamą. Dajemy sobie wmówić, że wszyscy inni poza nami wiedzą lepiej. Jak karmić, trzymać, przewijać, ubierać nasze dziecko. Co robić, czego nie. Co jest dobre, a co złe.

Ale czy oby na pewno? Możecie się ze mną kłócić  ale twierdzę, że każda mama wie, co jest najlepsze dla swojego dziecka. I póki mu nie robi krzywdy- nikt nie powinien wymuszać na niej zachowania, które bardziej by odpowiadałoby innej osobie.

Nie mówię tu o sytuacjach, gdy mama sama szuka odpowiedzi na różna pytania u kogoś, a raczej chodzi mi o wymuszanie swojej racji przez inną osobę, która twierdzi, że wie lepiej.

Trochę zawiłe ale przejdę do sedna.

Karmienie piersią. Temat dobrze znany i wałkowany. Myślę, iż w końcu macie prawo poznać moje zdanie odnośnie karmienia. Otóż jestem jak najbardziej za. Kampanie promujące karmienie w naturalny sposób są potrzebne, bo uświadamiają młode mamy jak ważny jest ich pokarm w rozwoju dziecka.

Jestem jednak przeciwna całej nagonce na matki karmiące mm. Nie ważne z jakich powodów dana matka nie karmi piersią. Nie ma prawa być dyskryminowana. Jest szereg czynników, które mogły się do tego przyczynić. Ponadto nie oceniam (mimo, że nie pochwalam) kobiet, które zrezygnowały z karmienia dla własnej wygody. Dlaczego? Bo to nie ja jestem od ich oceniania. Oceni je dziecko, jak podrośnie. A może mu będzie wszystko jedno?

Ekologiczne jedzenie i promowanie zdrowego jedzenia wśród najmłodszych. Słuszna inicjatywa. Jak większość jednak w nadmiarze może przyprawić  o ból głowy. Jestem jak najbardziej za tym, by moje dzieci jadły zdrowo i staram się, by tak było.

Jednak nie dostaję zawału, gdy moja dwuletnia córka zje parówkę na śniadanie (oczywiście z odpowiednią ilością mięsa dla czepialskich ;)). Kiedy zdarzy się jej nie zjeść obiadu również nie płaczę z tego powodu, bo wiem, że po godzinie, czy dwóch sama przyjdzie i zacznie domagać się jedzenia.

Bajki? Starsza córa ogląda. Wybrane przez mamę, gdy jestem w pobliżu, by z nią komentować to, co się w bajce dzieje. Co jeszcze? Ogląda bajkę, gdy idzie na drzemkę w ciągu dnia. Tak. To była jedyna opcja, by zaczęła zasypiać sama. Gdy pojawiała się Lila to nie miałam już jak ją usypiać. Poskutkowało jedynie włączenie bajki i położenie do łóżka. Wtedy mama nie musiała już leżeć obok.

Oczywiście nie ogląda ich non stop. Ograniczam ich ilość ale nie zabraniam.

Smoczek. Chyba po to je stworzyli, by ułatwić życie mamy. A dziecko? Dziecko ma odruch ssania, który je uspokaja. Inna bajka, że moje obie córy za smokami nie przepadają. Laura wcale nie chciała, mimo wielu prób, a była dość płaczliwym dzieckiem za niemowlęcia. A Lilę wciąż przekonuję- z różnym skutkiem. Czemu przekonuję? Bo to pomogłoby mi łatwiej ukoić ją do snu.

Oczywiście na dłuższą metę wszystko szkodzi- temat zgryzu, gdy dziecko za długo smoczka używa jest mi dobrze znany. Ale nie piętnujmy matki, które dają smoczka dziecku- ich decyzja, nic nam do tego.

Mnie też dziwi widok 3- 4 letniego dziecka ze smokiem w buzi, jednak nie oceniam. Tak jak już mówiłam- oceni je dziecko w przyszłości.

Póki nikt nie używa przemocy słownej, czy siłowej wobec maluchów, czy tez nie truje ich celowo- nie napiętnujmy mam, które wychowują swoje dziecko inaczej niż my. Nie mówię tu o grzecznym zwróceniu uwagi, a raczej o jawnej krytyce.

Do czego zmierzam? Młode mamy, które dostają porcję informacji jakie mają być już na początku swojej drogi często nie radzą sobie z presją otoczenia. Karmić przynajmniej do roku czasu, nie dłużej, bo to już przesada. Bajki zło, kupujesz jedzenie w słoiczkach, a sama nie robisz- zła matka itd..

Oczywiście wszystko z umiarem. Wiem, że łatwo tak powiedzieć. Przy jednym dziecku również na nie chuchałam i dmuchałam. Może zmieniłam podejście wraz z pojawieniem się drugiego. Nie może, a na pewno 🙂 Ograniczony czas, który woli się przeznaczyć na przebywanie z dziećmi, niż na przeżywanie czy się jest idealną mamą, czy nie..

Tak naprawdę to same sobie zakładamy łańcuchy na ręce i robimy z siebie cierpiętnice. Bo ciężko jest sprostać tym wszystkim wymaganiom. Ja się pogodziłam z tym- nie jestem idealna. Ale moje dzieci są przy mnie szczęśliwe, a to chyba jest najważniejsze.

Pamiętajmy o tym, że one szybko rosną- tak naprawdę to tylko chwila w naszym życiu, gdy są malutkie. Jak nie damy im trochę luzu w domu to będą szukać go gdzie indziej. Ja chcę, by wspominały dom rodzinny z uśmiechem, by  kojarzył im się im z beztroskim dzieciństwem.

Raz na jakiś czas zróbmy odstępstwo od narzucanych nam norm i zasad wychowawczych. Pozwólmy obejrzeć o jedną bajkę więcej, dajmy kawałek czekoladki raz na tydzień… Uwierzcie mi, że to wyjdzie z pożytkiem dla wszystkich.

Pozdrawiam

Nieidealna mama- Magda 🙂

 

016

Podziel się