Odkąd pamiętam to pragnęłam być mamą. Fascynowało mnie macierzyństwo i bardzo chciałam posiadać własne dzieci.
W pierwszej ciąży czytałam wszystkie możliwe poradniki. Wszystkie rzeczy w wyprawce były doskonale przygotowane. Miałam też swoją wizję. Jaką mamą będę, jak będę wspierać swoje dzieci w ich rozwoju. I oczywiście- jakich błędów nie popełnię.
Potem urodziła się ona- pierwsza córka i już wiedziałam, że moje wyobrażenia nijak się mają do rzeczywistości. A poród to pikuś w porównaniu z czym musiałam się zmierzyć na początkowym etapie macierzyństwa. Kolki i nocne karmienia skutecznie skracały sen. Zmęczenie się nakładało. Ale już po pół roku od pierwszego porodu, zapragnęłam kolejnego dziecka.
Tak też się stało. Posiadanie w domu 18 miesięcznego malucha i noworodka to dopiero było wyzwanie. Mąż i babcie w pracy, a ja urobiona po pachy.
WYJŚCIE Z DOMU TO BYŁ CYRK NA KÓŁKACH
Wiedziałam ile wysiłku wymaga ode mnie wyjście z dwójką małych dzieci. Wiedziałam też, że nie chcę zamknąć się z nimi w czterech ścianach, a wyjście do ludzi jawiło mi się jako świetna alternatywa.
Tymczasem to wychodzenie nieraz kończyło się słabo. Już na klatce wszyscy sąsiedzi wiedzieli, że wyruszamy. Podwójny wózek ledwo mieścił się w windzie (ale bez windy byłoby znacznie gorzej ;)) W czasie spaceru wcale nie było lepiej- starsza chciała siku, młodsza chciała jeść. Starsza dopiero co zaczęła chodzić, więc nagminnie uciekała, młodsza nie umiała jeszcze chodzić, za to głośno komunikowała swoje potrzeby.
Łatwo można to sobie zwizualizować.
ROK WYJĘTY Z ŻYCIA
Pierwszy rok po pojawieniu się drugiej córki to była istna szkoła życia. Zaprzyjaźniłam się z nagminnym brakiem makijażu, litrami kawy i trampkami zamiast szpilek. Do tego małe torebeczki zamieniłam na obwisłe torby, do których mieściły się przekąski dla starszaka, pieluchy dla niemowlaka, mleko, termos, mokre chusteczki, zabawki i wiele innych rzeczy, które znajdywałam po czasie i sama się zastanawiałam do czego służą 😉
To był ciężki rok, ale nie zamieniłabym się z nikim. Jednak…
MNIE W TYM WSZYSTKIM NIE BYŁO
Każdy dzień kręcił się wokół dwóch małych istot. I prawda jest taka, że tego wymagała ode mnie sytuacja. Przynajmniej przez pierwszy rok bycia podwójną mamą. Jednak dzieci rosły, a ja wciąż bardziej dbałam o nie, niż o siebie. To one miały zawsze nowe ubranka, a ja chodziłam jeszcze w tych sprzed porodu. Mnie nie było- istniałam tylko dla nich.
JA TEŻ JESTEM WAŻNA
Przebudzenie przyszło nagle. Gdy zobaczyłam jak bardzo pochłonęło mnie macierzyństwo. Skupiłam się na dzieciach, ale też na tym, by założyć własną firmę. Spałam coraz mniej, bo gdy dzieci szły spać to dopiero miałam czas, by rozwijać warsztat fotograficzny i bloga.
Zupełnie się zatraciłam. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze i widziałam zmęczoną Magdę. Zaniedbaną, bo wiecznie brakowało czasu na to, by pomalować sobie choćby paznokcie. Włosy wypadały mi garściami i już nie bardzo mogłam tłumaczyć sobie, że to po porodzie. W końcu od ostatniego minęły prawie 3 lata. Byłam tą Magdą wiecznie zaganianą, w spranych jeansach.
Nie chciałam już taka być.
WYSTARCZYŁO NIEWIELE ZMIENIĆ, BY ZOBACZYĆ WIELKIE ZMIANY
Pora było stanąć w prawdzie. Uświadomić sobie, że chce się dobrze czuć w swoim ciele. Chcę dawać przykład córkom, które kiedyś pewnie też będą mamami.
Przestałam się już spinać, zwróciłam uwagę, że choćbym miała założyć nową bluzkę na 5 minut (bo zaraz zostanie poplamiona przez dziecko) to dla tej chwili jest warto.
Wstawałam wcześniej, zaczęłam dbać o siebie bardziej. Mniej czasu poświęcałam na pracę, ale był to bardziej efektywny czas.
W końcu kupiłam sobie cały stos sukienek i od ponad roku praktycznie tylko w nich chodzę (kto mnie zna, ten wie :D).
Co prawda- nie noszę do nich szpilek (nie, na głowę jeszcze nie upadłam!). Ale wystarczą sandałki z koturnem, albo płaskie balerinki i już wygląda się bardziej kobieco. Trampek nie wyrzuciłam, ale już nie są moją domeną.
Moje dzieci mają teraz odpowiednio 4 i ponad 5 lat, więc i mniejsze torebki wróciły do łask 🙂
Wiesz co zauważyłam? Im bardziej dbam o siebie, tym czuję się lepiej sama ze sobą i innym potrafię przekazywać tą radość. To przekłada się na wszystkie dziedziny życia.
Jak już Ci wspominałam- dość długo zmagałam się z problemem wypadających włosów, dlatego też ścinałam je dość często. Nie dawało to jednak dobrych efektów, a marzyły mi się dłuższe, zdrowe włosy.
Od roku jednak je zapuszczam, a ich kondycja znacznie się poprawiła. To też skutek dbania o siebie i kapsułek Kerabione.
Zapobiegają one wypadaniu włosów, sprawiają, że są one mocniejsze, podobnie paznokcie. To pierwszy krok do zdrowych włosów, a do tego zapewniasz organizmowi bogactwo substancji odżywczych.
Kerabione to też serum do rzęs. Zdecydowanie je wzmacnia, zagęszcza i wydłuża.
To mój sposób, by zadbać o zdrowe włosy, paznokcie i rzęsy.
PO CO CI TO MÓWIĘ?
Bo chcę, byś też spróbowała. Wiem, że czasem jest bezpieczniej zaszyć się w domu, mieć wymówki, by nie dbać o siebie. Czuć zniechęcenie. Jednak gwarantuję Ci, że nie trzeba mieć nie wiadomo ile czasu, czy pieniędzy. Ja mam też ograniczony czas- własną firmę, obowiązki domowe, dzieci. Ale doszłam do wniosku, że jestem ważna. I będę o siebie dbać.
Tobie też polecam!
JEŚLI MYŚLISZ, ŻE JESZCZE KOMUŚ MOŻE SIĘ PRZYDAĆ, TO BĘDZIE MI MIŁO, GDY:
- podlajkujesz go albo udostępnisz (wpis TUTAJ)
- pozostawisz po sobie ślad w formie komentarza
- zaobserwujesz mojego Facebooka (wtedy będziesz ze wszystkim na bieżąco)
- dołączysz do nas na Instagramie