Dowiadujesz się, że jesteś w ciąży. Przeważnie pierwsza reakcja to euforia, przypływ szczęścia. Dzielisz się tą wiadomością z innymi. A oni Ci gratulują. Ja też tak robię- składam gratulacje, cieszę się z tą osobą. A w głowie mam wszystkie obrazki, które towarzyszyły mi po porodzie i przez kolejne, jak na razie ponad 2 lata. Uśmiecham się, a w myślach pojawiają się myśli: NIE WIESZ NA CO SIĘ PISZESZ (szczególnie, gdy jest to pierwsza ciąża).
Nie da się tego opowiedzieć, trzeba to przeżyć. Chcecie znać tą ciemną stronę macierzyństwa, na którą nikt do końca nie jest przygotowany? Oto moja wersja MACIERZYŃSTWA BEZ ŚCIEMY:
1) Porodu nie da się przeżyć!
Przez całą ciążę byłam karmiona nieco innymi słowami: Poród da się przeżyć. Głęboko w to wierzyłam. Byłam pozytywnie nastawiona. Do czasu kiedy sama nie zaczęłam rodzić- w trakcie czujesz, że już nie dasz rady przeżyć tego bólu! U nas w szpitalu nie stosują znieczulenia i podczas skurczów czułam jakby… Ehh oszczędzę Wam tego. W każdym razie, nie wierzysz, że wyjdziesz z tego cało.
Byłam wściekła, że uwierzyłam, iż nie ja pierwsza i nie ostatnia rodzę i przecież da się to przeżyć. Wolałabym, aby od razu ktoś mi wyłożył kawę na ławę: NIE JESTEŚ W STANIE OPISAĆ BÓLU, bo nigdy go wcześniej nie przeżyłaś. Jego natężenie jest powyżej jakiekolwiek skali, którą sobie wyobrazisz.
Także ten tego… Jak jesteś teraz w ciąży to da się to przeżyć, ale zrozumiesz to dopiero po fakcie 😉
2) Początki karmienia to pot, czasem krew, pęknięcia skóry i łzy
Znacie sielski obrazek matki karmiącej dziecko? Z pewnością. Reklamy są przepełnione tego typu przekazami. To najpiękniejszy moment, chwila, gdy mama z dzieckiem łączą się w tej magicznej czynności. Na pewno tak jest. ALE NIE NA POCZĄTKU!
Miałam w głowie ten wyidealizowany obrazek, a w szpitalu zderzyłam się z rzeczywistością. Na wstępie musisz nauczyć się karmić- często napotykasz na liczne przeszkody: słabe ssanie dziecka, zły kształt sutka i rzesza innych. Produkujesz za mało pokarmu, za dużo, a karmienie sprawia BÓL. I cała magia pryska. Do tego presja karmienia, ściągania pokarmu sprawia nieraz, że czujesz zniechęcenie i narastające zmęczenie. A miało być tak pięknie.
3) Przechodzisz na tryb zombie
W ciąży słyszałam wciąż jeden tekst: „Wyśpij się teraz, bo potem będzie ciężko”. Przynajmniej z jednym muszę się zgodzić- TERAZ ZE SPANIEM JEST CIĘŻKO. Ale uprzedzając pytania- nie da się wyspać zawczasu :D.
4) Przestajesz być niezależna
W wielu aspektach życia. Taka jest kolej rzeczy. Nie da się tego uniknąć. I choć można szczycić się doskonałą organizacją czasu i być aktywną w wielu płaszczyznach to jednak zawsze musisz mieć na uwadze swoje dzieci. Komu je powierzysz pod opiekę, co będą jadły dziś, jutro i za pięć lat. Co zrobisz, by się nie nudziły i żeby nie miały do Ciebie w przyszłości pretensji, że za mało czasu z nimi spędzałaś.
Ciężko czasem to wszystko pogodzić. Nawet wyjście do warzywniaka staje się nie lada wyzwaniem, gdy musisz zabrać ze sobą dwójkę dzieci. Tak po prostu jest. Macierzyństwo to zobowiązanie na całe życie. Niby wszyscy to wiemy- rodzi się człowiek i już zawsze będzie częścią naszego życia. Ale chyba do końca sobie nie zdajemy sprawy jak to wygląda „w praniu”.
5) Zaczynasz współczuć matce, której dziecko robi aferę w sklepie
Głupio się przyznać ale w czasach „przed dziećmi”, zawsze z politowaniem patrzyłam na matkę, której dziecko kładzie się na podłodze i wrzaskiem próbuje wymusić coś na swojej rodzicielce. Byłam przekonana, że to złe wychowanie powoduje taki, a nie inny stan rzeczy.
Teraz, gdy widzę podobną sytuację to:
a) w duchu dziękuję Bogu, że to nie moje dziecko
b) z całego serca współczuję matce
Bo mogłam być na jej miejscu. Tak, to prawda. Dzieci to ludzie, którzy też mają swoje humory, gorsze i lepsze dni. Bywają zmęczone i rozdrażnione. A przede wszystkim nie potrafią sobie jeszcze radzić ze swoimi emocjami. A taki jest tego finał. Laura jakieś pół roku temu gwarantowała mi tego typu atrakcje i od tej pory łączę się w bólu z każdą matką, która przez to przechodzi.
*Macierzyństwo ma wiele odcieni, oprócz ciemnej strony opisanej w poście istnieją również wszystkie kolory tęczy 😉
P.S. A tak prywatnie to polecam książkę „Macierzyństwo non-fiction. Relacja z przewrotu domowego”, której autorką jest Joanna Woźniczko-Czeczott. Przeczytałam ją będąc w ciąży z Laurą i otworzyła mi oczy 🙂
🙂 Co do pierwszego punktu. Przy pierwszym porodzie nie tyle ból przerażał a fakt że zostałam całkiem sama (bo położne długo nie chciały wpuścić mojego męża na salę, pomimo iż miał zrobione wszystkie wymagane badani – wymóg szpitala). Na noc został wyproszony „bo przecież nie urodzi w nocy” a rano nie chciały go już wpuścić. Musiał awanturować się o wpuszczenie i bycie przy mnie. Położna wciąż na mnie krzyczała i jedynym rozwiązaniem dla niej było znieczulenie, którego ja z kolei nie chciałam. Zero pomocy. Tylko uszczypliwe uwagi i ciągły krzyk. Przy drugim porodzie miałam świetną położną i cały czas był przy mnie mój mąż. Nie płaciłam za jej pomoc, a okazała mi tyle ciepła i wsparcia, że pomimo mojego ciągłego krzyku że nie dam już rady, radę dałam i na prawdę każdemu życzę takiego porodu 🙂
Co do presji karmienia. Przy pierwszym dziecku miałam na odwrót. Bardzo chciałam karmić. Aż tak bardzo że umierałam ze stresu, zwłaszcza że każdy mówił żebym odpuściła. Dokarmianie butelką przez moją mamę bo przecież dziecko się nie najada, ja ślepo wierząca i ciągle zestresowana dało taki efekt że po 5 msc. po pokarmie nie było śladu. Młodszego nadal karmie a ma 2 lata z hakiem. I jestem z tego dumna 🙂
Co do reszty punktów zgadzam się w 100 procentach 🙂
Super wpis – wypisz wymaluj moje myśli.
Dodałabym jeszcze:
– zapomnij na jakiś czas o swojej prywatności w łazience czy wc 🙂
– odkrywasz głęboko skrywane pokłady cierpliwości 🙂
– jeśli chcesz wyjść o 10, to zacznij się już przygotowywać o 8:00 🙂
Oj, tak… Nawet mój mąż już to zrozumiał, że godzina na przygotowanie dzieci do wyjścia to zdecydowanie za mało 🙂
I co to jest prywatność????? Bo na pewno nie ma jej w łazience 🙂
Hehe chyba powinnam zostawić otwarty ten post, by każdy mógł dopisywać. Bo faktycznie trafne spostrzeżenia. Takie życiowe 🙂
Natalia, zdecydowanie masz rację 😀
Oj dlugo bym musiala tu opisywac zwlaszcza pierwszy porod 🙁 Masakryczny bol 10 godzin ale intensywnego bolu po 5 godz juz sek po sek 🙁 Jakbym sie odizolowala by zlagodzic skurcz by moc w spokoju oddychac.Czytalam wczesniej wszystko dokladnie z czym to sie je.Jetem mega odporna na stres ale 1porod to byl odlot w nieznane!Przezylam w nim chyba wszystko lacznie z orgazmem 😛 Cieszylam sie,ze to zaraz nastapi i ujrze synka na ktorego tak dlugo czekalam.Udawalam mega twarda,rodzilam bez znieczulenia no bo gdzie przy mezu,ktory byl ze mna.Chciano mi zrobic cesarke bo rozwarcie nie szlo i ze wzgledow na operacje serca.Ale czulam,ze pokonam slabosci itp i tak sie stalo.!W dodatku lozysko sie nie urodzilo i mnie czyscili.Mega odlot,a juz bylo ok.Karmienie ech tego sie balam najbardziej ze wzgledu na moje wklesle brodawki i sie nie pomylilam.Mega poranione,zakrwawione,w dodatku syn nie umial w ogole ssac,a jak juz to z 1.Potem przy 2 dziecku cwiczylam te druga i choc ssali z obu i przez kapturek na koncu nie poddalam sie.Karmilam i tak z zsukcesem do 6m-cy bo apetytu na jedzenie braklo a wiadomo,ze on stanowi po czasie wartosc pokarmu :)Ze snem walcze od 5 lat.Jeszcze nie zdazyla mi sie noc 3 godz,ciaglego snu 🙁 W dodatku pobudka przed 6.Z reszta rowniez sie zgadzam 🙂
Tak, to wszystko prawda. Kobieta potrafi wiele wytrzymać! 😉
Bardzo dużo 🙂
Rozumiem, spolczuje ze takie były Twoje początki ale zapewniam że nie u każdej tak jest. Mój pierwszy poród trwał 3 godziny łącznie z akcją porodowa. Potem bywało różnie, ale czego się nie robi dla własnego dziecka. Nie planowałam ciąży i jestem najszczesliwsza na świecie. Pozdrawiam.
Cieszę się 🙂 Mi się marzy „pomimo wszystko” kolejne dziecko i chyba to jest najlepszy dowód na to, że tych pięknych stron macierzyństwa bywa jednak więcej 🙂 Pozdrawiam!
ja ledwo skurcze przepowiadające zniosłam..miałam głupiego lekarza, który kazał mi czekać, gdzie inni dawali skierowanie na oddział wcześniej (od początku wiedziałam, że czeka mnie cesarskie cięcie)..karmienie…cóż od początku nie udawałam, że mi się to nie podoba..nie dość, że młody nie mógł się przyssać, to jeszcze byłam w stanie wykarmić go na samym cycu przez 3 dni, później nie nadążałam z produkcją 😛 słaba ze mnie krowa 😛 ale jak już kiedyś wspominałam, widok śpiącego pyszczka, uśmiech na pyszczku w odpowiedzi na litanię moich zastrzeżeń co do jego zachowania wynagradza wszelkie niedogodności 🙂 (a propo kładzenia się na podłodze, ryku i tupania – mamy właśnie bunt dwulatka ;p)
Dużo siły zatem życzę !
Miałam CCwięc na temat bólu się nie wypowiem- jedynie mogłabym o tym po CC ale to już zupełnie inny jego rodzaj. cała reszta- AMEN:)
Mogę się tylko domyślać jaki jest ból po CC, bo moje oba były naturalne. My mamy jesteśmy mega dzielne 🙂
Świetny tekst 🙂 blaski i cienie macierzyństwa 🙂 nie mam dzieci i raczej mieć nie będę 🙂 nie dałabym rady fizycznie i psychicznie a jak obserwowałam moją siostrę jak chodziła w cięży i potem to w ogóle się zniechęciłam 😉 nie każdy jest do tego stworzony. Podziwiam matki, które mają w sobie tyle siły, cierpliwości, miłości bo ja bym na pewno nie dała rady 🙂 Także podziwiam Cię 😉
🙂 bywa i tak 🙂 ale jestem pewna że mimo tego żadna matka nie zamieniłaby się miejscami z kobietą bezdzietna
Też jestem tego pewna 🙂
Sama nie wiem. Chyba nie chciałabym słuchać zbyt przekoloryzowanych opowieści, ale z drugiej strony pewnego rodzaju straszenia też chyba nie. Ciężko to wypośrodkować, choć wszystko dopiero przede mną.
Straszenie niestety jest najgorsze, w szczególności, gdy jest to Twoje pierwsze dziecko. Kobiety raczej powinny się wspierać i służyć dobrą radą. Niektóre sytuacje przecież mogą Ciebie w ogóle nie dotyczyć 🙂 I tego Ci życzę.
Dzięki.
Przed pierwszym porodem, w zasadzie w ostatnim trymestrze, wciąż słyszałam o tym jak poród boli. Od każdego, nawet od facetów. To sprawiło, że byłam przerażona tym,co mnie czeka. Fakt, było ciężko, ale w momencie, gdy przytuliłam synka o wszystkim zapomniałam. Teraz pierworodny ma 4 lata, jego młodszy brat skończył 2 latka.. a ja wciąż jestem przełączona na tryb zombie 😀 Piszesz o niezależności.. mi najbardziej jej brakuje. Zawsze robiłam wszystko spontanicznie, dziś nie ma szans 🙂
Mi chyba też najbardziej brakuje niezależności. Trzeba zmienić swój tryb życia i swoje priorytety. Niby wszyscy to wiemy ale w praktyce to zawsze coś nowego wychodzi przy okazji 🙂
Nie w każdym przypadku zdarzają się tego typu sytuacje. Ja mam córkę, ma 4,5 miesiąca. Poród był dla mnie bardzo pozytywnym przeżyciem i wcale nie bolało tak bardzo. Było to nieprzyjemne chwilami ale spodziewałam się czegoś okropnego a był to dla mnie zwyczajny, spory wysiłek fizyczny. Co do trybu zombie. Sypiam po kilka godzin na dobę, czasem 5, a czasem 8. Podeszłam do tego na luzie. Dziś śpię więcej a jutro mniej i jakoś nie jestem permanentnie zmęczona. Prawdą jest że mam grzeczne dziecko (zazwyczaj) i bezsenne noce nie miały miejsca. Początki karmienia były trochę kłopotliwe, bo nie wiedziałam jak przystawić, sutki bolały ale na szczęście dostałam w szpitalu kompresy, które sprawiły że w kilka dni ból znikł a ja karmiłam tak jakbym karmiła już od zawsze. Co do niezależności, zgodzę się w 100%, wszystko wygląda inaczej. Wyjście na zakupy oznacza pakowanie wózka do auta, przebieranie tuż przed wyjściem pampersa, bo gdy przekraczałyśmy próg domu, mała postanowiła zrobić kupkę. A gdy już uda Ci się wyjść samej, zamiast biegać po sklepach i cieszyć się swobodą, zastanawiasz się co w domu. Czy dziecko nie jest głodne, czy płacze i daje tacie popalić.
Pod wszystkim chyba się podpisuje….ktoś mi wcisnol kit że bez znieczulenia dluzy się poród…że po cesarce długo sie dochodzi do siebie….ja niestety ale po naturalnym długo dochodzilam do siebie..i to w szpitalu…karmienie….masakra jeśli jesteś w takim stanie po porodzie….noce….do 2 lat ani jednej nie przespanej….bunt nie bunt ale przeszlam ich wiele a obserwatorzy nie mogli pojąć że czekam aż się samo uspokoi…i po drodze było mnóstwo sytuacji z którymi musi mama sobie poradzić no bo kto? Ale dzis 5 latka śp, i prawie je sama ubiera się prawie sama…i jeszcze wiele rzeczy prawie robi sama i jestem mega dumna z tej mojej 5 latki i nawet sama się czasem sobie dziwie że to wszystko przetrwalam….zresztą jeszcze wiele przed nami:)
Kochana, masz z czego być dumna. Pewien etap się kończy i zaczyna się kolejny pewnie też jeszcze wiele przed nami ale z pewnością warto 🙂
Dobrze wiedzieć 😀
Każdy ma prawo napisać to, co czuje, opisać swoje doświadczenia a przecież właśnie przez ich pryzmat oceniamy sytuacje i to one tworzą pogląd na pewne sprawy. Ja uwielbiam skupiać się na tych wszystkich kolorach tęczy 😉
Doskonale to rozumiem 🙂
Dlatego chce zrobic misje swojego zycie (taka poboczna) z tego, zeby sie dzielic wiedza na temat ciazy, porodu, Dzieci 🙂 Trzeba mowic o wszystkim, nie tylko o super rzeczach.
Jak najbardziej- trzeba mówić nawet o tych ciemnych stronach macierzyństwa, by ludzi uświadamiać. Jestem za!
agree w 100%
Madziu to wszystko trzeba przeżyć. Pamiętam jako młoda dziewczyna w ciąży szukałam tej odpowiedzi, jak to jest, czy boli normalne pytania które zadaje kobieta w pierwszej ciąży. Nie znalazłam odpowiedzi. Za to przyjaciółka która była ze mną na porodówce podczas porodu tak. Powiedziała mi wtedy jedno ,,nigdy nie będę rodzic naturalnie” dotrzymuje słowa 🙂
To musiał być dla niej szok!!!
Nieźle się namęczyłam przy porodzie. Mówili, że łatwo będzie, ale nie w moim przypadku. Kilkanaście godzin męczyłam się, aby urodzić własnymi siłami, po czym i tak zrobili mi cesarkę.
O ja… moja szwagierka miała podobnie. Najpierw każą Ci rodzić naturalnie parę godzin, a potem ostatecznie robią cesarkę, bo dziecko za duże…. Ehh tylko mamy są w stanie znieść tyle bólu dla dziecka.
świetny tekst…prawdziwy…mamy podobne doświadczenia, z jednym się różnimy ja się zawsze nastawiam na hardcore i naszczęście się „rozczarowuję” więc jest ok! 🙂 co do porodu to mi mama tak mówiła „nie będę ci mówić jaki to ból bo tego się po prostu nie da opisać” te słowa znaczyły więcej niż jakiekolwiek opowieści i się sprawdziło – poród naturalny to istna „masakra piłą mechaniczną” mimo, że za drugim razem rodziłam zaledwie 10 minut 🙂 i nie da się go opisać, trzeba swoje przeżyć. Na szczęście tak jak ja tak i ty cieszymy się macierzyństwem a reszta to tylko tło 🙂
Masz rację, reszta niedogodności to tylko tło, które dopełnia całość. Bo gdyby było tylko kolorowo to by było nudno 😀
Powiem tylko tyle
Tekst bardzo prawdziwy! Rodzilyśmy w tym samym szpitalu i gdyby nie mąż to nie wiem czy by mi się udało urodzić. Położną miałam kiepską i ogólnie pierwszy poród, próby karmienia piersią, trzy miesiące walki o pokarm
W tym szpitalu był dla mnie problem z fachową pomocą przy karmieniu. Tylko mówienie proszę karmić, a pielęgniarka laktacyjna jest we wtorki. Super, bo rodziłam w sobotę i potrzebowałam jej akurat w tej chwili, a nie za parę dni 😉
Chciałabym przeżywać te wszystkie tragedie związane z opieką nad dzieckiem. Ból porodowy z pewnością jest wiele mniejszy niż ból kiedy wiesz że nigdy nie przytulisz maleństwa które urodzisz.
Wymienione rzeczy to tylko trudny macierzyństwa. Nie tragedie. Prawdziwą tragedią jest utrata dziecka, jak piszesz. Współczuję 🙁
🙁 Takie wypowiedzi są potrzebne po to, abyśmy sobie w chwili zwątpienia uświadomiły jakiego szczęścia doświadczamy. Tulę :*
o tak, z tego co wymienilas najbardziej dotknely mnie problemy z karmieniem, ale sie udalo i zadnych chwil nie zamienilabym na nic innego 🙂
Ja również 🙂
To i ja dołącze kilka swoich spostrzeżeń 🙂
Poród był dla mnie do przeżycia, wspominam go (mimo najgorszego bólu, który trwał 30 min) naprawdę MAGICZNIE. Dla mnie największym horrorem był czas na oddziale położniczym, kiedy synek bez przerwy płakał z głodu, miałam problemy z karmieniem, synek za dużo stracił na wadze a położne w ogóle mi nie pomagały. Problemy z karmieniem rozwiązały się w domu, dzięki CUDOWNEJ położnej środowiskowej. Temat spania rozwiązałam w ten sposób, że śpimy w trójkę i się wysypiamy 🙂 Ale tak naprwdę moje wyobrażenia o macierzyństwie przed porodem a realia to dwie zupełnie inne bajki 😉 Jednak jestem bardzo szczęśliwa :-))
Pozdrowionka
I o to chodzi. Że mimo tylu trudów z jakimi wiąże się macierzyństwo to jednak daje ono mnóstwo szczęścia. Pozdrawiam!
Ja przeżyłam dwa porody i nie chcę ani jednego więcej… Dwie duże córy, ostatnia ważyła 4200 i na moją drobną budowę ciała aż cud że ją urodziłam. To nie wszystkie ciemne strony macierzyństwa, powikłania po porodach, nietrzymanie moczu po ciężkich porodach. O tym nam nie mówią w telewizji.
Racja, znalazłoby się tego więcej.
Zgadzam się ze wszystkim, szczególnie z punktami 1 i 2. Przez myśli mi nie przeszło, że mogę mieć jakiekolwiek problemy z karmieniem piersią. Naczytałam się książek, teoretycznie byłam przygotowana w 100%. A i tak dupa.
Tak to właśnie jest- macierzyństwo zaskakuje na każdym kroku.
dodałabym jeszcze, że mając problemy z tarczycą nie wykarmisz dziecka – ja w to uwierzyłam i karmiłam tylko 3 miesiące… niektóre koleżanki do teraz….
I cc to jest wyjście z „bólu i strachu przed porodem naturalnym”… wcale nie… bo dochodziłam do siebie prawie 3 miesiące chodząc jak Quazimodo i nie mogąc przejść z wózkiem nawet kawałka….
Przeczytałam i zgodzę się z Tobą. U mnie na szczęście punkt 1 nie istniał, bo ból porodowy nie był dla mnie jakiś mega straszny, przerabiałam wcześniej kolki nerkowe, więc zwijanie się z bólu miałam już kilka razy w życiu przed porodem. Punkt 2 to dla mnie była najgorsza rzecz na świecie. Dużo gorzej wspominam ból przy nawale pokarmu niż ból porodowy. Przechodziłam jeszcze zastoje pokarmu, zapalenia piersi i wspominam ten czas jako najgorszy w życiu. Dodatkowo problem z doborem stanika do karmienia (70J był za mały, każdy z fiszbinami powodował od razu zastój pokarmu) – moje przekleństwo. Zaciskałam zęby i odmierzałam czas aż dzieci skończą pół roku aby móc je odstawić od piersi bez wyrzutów sumienia. Punkt 3 🙂 chyba jestem zombii do tej pory, bo straszny ze mnie śpioch, a moje dzieci to ranne ptaszki 🙂 Punkt 4… kurcze czemu nikt o tym nie pisze w poradnikach dla mam. Kochałam swoją swobodę, swoją pracę, a tu nagle musiałam zrezygnować ze spotkań towarzyskich, pracy, wyjazdów do galerii handlowych w celu odstresowania się. Z punktem 5 na szczęście jeszcze nie miałam okazji się zmierzyć, ale Młody często ma napady histerii jak coś chce, jednak jak na razie daje takie popisy tylko w domu. Najważniejsze, że z każdym miesiącem, rokiem jest łatwiej i zaczynam dostrzegać to małe światełko w tunelu. Oby do wiosny! 😀
Tak jest ale dziecko i jego cudowny uśmiech dziecka wszystko wynagrodzi 🙂 <3
Do macierzyństwa nie można się przygotować, można przeczytać stos podręczników, a życie i tak napisze własny scenariusz. Każde dziecko jest inne, każde macierzyństwo wygląda chyba inaczej, ale każde dziecko to Cud Życia, najpiękniejszy dar!
Zgadza się, tez teraz inaczej patrze na mamy w sklepach czy na mieście 🙂 Bycie zależnym od kogoś czasem jest upierdliwe. Poród akurat miałam całkiem spoko, więc tu się nie wypowiem 🙂