Nadszedł ten etap… Laura gada, gada, gada. Buzia się nie zamyka. Wieczne pytanie: „Co to?”. A zadane po raz setny potrafi wyprowadzić z równowagi. Mówi dużo ale czasami (jak dla nas) niewyraźnie. A to powoduje u niej wzrastającą frustrację.

Mówi co chce dostać, a nikt jej nie rozumie. Potem sama zachodzę na głowę jak „citrina” staje się „rodzynkami” (nie pytajcie się czemu- uparła się i już). Powoli rozkodowuję jej język. Choć łatwo nie jest. Jedno jest pewne- zdecydowanie więcej rozumiem, niż ludzie z boku.

I tak któregoś dnia…

Jest po 21. Lila została chwilę temu położona do łóżeczka. Ja siedzę z Laurą, która nie wydaje się być wcale zmęczona ( ja wręcz przeciwnie…). Bawimy się w głupoty, całuję jej brzuszek i gilgoczę. Nagle ona przytula się do mnie i mówi: „Totam mamunia”. Jak to zawsze, gdy nie do końca rozumiem co do mnie mówi, odpowiadam: „Dobrze Kochanie”.

Jednak ona powtarza jeszcze dwa razy i wtula się mocniej: ” Totam mamunia”.

Zaczynam się więc zastanawiać co te słowa mogą znaczyć… Przypomina mi się fakt, że Laura nie wypowiada literki „k”, a zamiast tego mówi „t”. Na przykład nie mówi „Kakao”, a powie „tatało”, a raczej „tatałko”.

I nagle mnie oświeciło! Przecież ona powiedziała po swojemu „kocham mamuniu!”.

Jak mogłam to przegapić? Tak ważne słowa! Natychmiast się poprawiłam i jej odpowiedziałam: „Ja Ciebie też kocham córeczko”.

Nie dane nam było długo cieszyć się tą chwilą, bo usłyszałam płacz Lilki dochodzący z drugiego pokoju. Poszłam do Lili, która się zbudziła. Laura za chwilę do nas dołączyła. Siedziałam z Lilą na rękach, a Lorcia do nas podeszła i to były jej słowa:

Ojej, totam Lili

Po czym się do niej przytuliła…

Nie było już dla mnie ważne, że była prawie 22, a one obie nie spały. Jeszcze pół godziny temu narzekałam, że chcę spać. A teraz siedziałam z nimi i układałam po raz 556667839 puzzle tego dnia z nimi. Z głupim uśmieszkiem na twarzy… Bo przecież Laura nas „tota„.

Podziel się