Przyjemny, słoneczny dzień. Weekend, który spędzamy całą rodziną. Wyjeżdżamy w poszukiwaniu atrakcji dla dzieci i często się zdarza, że zaburczy nam w brzuchu i zechce się zjeść coś „na mieście”.
I tu pojawiają się schody. Nie każde miejsce bowiem nadaje się, by zjeść posiłek z dziećmi. Nie każde jest przystosowane i planując wyjazd z dziećmi powinniśmy wcześniej upewnić się, że dana restauracja jest przygotowana na najazd mniejszych ludzi. Na co należy zwrócić uwagę?
1. Restauracyjna łazienka powinna być zaopatrzona w przewijak
Nie ma nic gorszego niż zmiana pieluchy na kolanie, bądź (jeszcze gorzej!) na podłodze. Nie wspominam tu o ekstremalnych sytuacjach jak przewijanie dziecka na oczach innych gości… Pamiętajmy, że nie jesteśmy na obiedzie sami.
2. Foteliki do jedzenia dla najmłodszych
Niby taka prosta rzecz, która może wiele ułatwić, a jednak w wielu restauracjach to szwankuje. Osobiście nie wyobrażam sobie jeść ciepłe danie z młodszą córą na kolanach. Zapewne skończyłoby się tak, że cała zawartość talerza wylądowałaby na moim ubraniu. Lepiej nie ryzykować 😉
Dzieci czekając na podanie jedzenia niesamowicie się nudzą. Marudzą wtedy i przeszkadzają innym gościom. Dobrze jest, gdy dana restauracja ma kącik przygotowany dla malucha, gdzie może chwile się pobawić i dzięki temu szybciej mija czas.
UWAGA! Dobrze by było, gdyby atrakcje nie były najwyższych lotów, bo istnieje podejrzenie, że dziecko nie chciałoby z nich zrezygnować na rzecz obiadu.
Ostatnio byliśmy w restauracji, gdzie na kącik maluszka składał się również basen z piłkami. Sami wiecie jak ciężko nieraz jest wyciągnąć stąd malucha…
Bywa i tak, że większość punktów możemy odhaczyć, po czym zaglądamy do karty i okazuje się, że nie ma nic, co jest przygotowywane typowo dla najmłodszych. W mniejszych porcjach chociażby. Jest to niemałe utrudnienie i warto zwrócić na to uwagę.
A jeśli już się znajdują pozycje typowo „dla dzieci” to co w nich znajdujemy? Frytki, nuggetsy, spaghetti czyli to co dzieci lubią najbardziej, a co nie jest tak do końca zdrowe. Ale to jest chyba walka z wiatrakami.
5. Plac zabaw na zewnątrz
Ktoś może spytać: „A po co?”. A dlatego, że u nas przeważnie się sprawdza powiedzenie: „Jak już zjesz to pójdziemy na plac zabaw”. Mamy się czego trzymać, by chwilę utrzymać swoją córkę na miejscu, by nie ganiała już po całej sali i rozpraszała gości.
Jedno jest pewne- wybierając się z dziećmi do restauracji musimy się uzbroić w pokłady cierpliwości. Nastawić na to, ze jeść będziemy raczej w pośpiechu z oczami dookoła głowy, by móc kontrolować swoich potomków. Trzeba będzie pewnie nieraz przeprosić, bo bywa i tak, że humory nie dopisują, albo zmęczenie wzywa. Musimy mieć tego świadomość, że nie zawsze pójdzie po naszej myśli. Jednak przebywając ze swoimi córkami w takich miejscach, wiem, iż też się uczą- jak funkcjonować w społeczeństwie. Poznają zasady i potem będzie im łatwiej.
A jakie Wy macie zdanie?
Śliczne zdjęcia:)
U nas bywalo róznie. Rzeczy o których wspominałas są podstawą.Nie wyobrazam sobiw restauracji bez kącika dla maluszka czy krzesełka do karmienia.Bywaliśmy z synkiem w róznych restauracjach i niestety nie wszystkie są przystosowane dla rodzin. Menu niestety też w wielu kuleje..Przeważnie fast foody. Jednak z drugiej strony zjeść raz na jakiś czas fryteczki to nawet przyjemne:)
Pozdrawiam!
A dzieci uwielbiają frytki 🙂 szczególnie moje 😀
Pozdrawiam :*
My często jesteśmy w restauracjach z dzieckiem zwłaszcza w wakacje 🙂
Ja dodałabym tylko „dużo miejsca między stolikami” a to niestety rzadkość 🙁
Też racja- czasem ciężko przejść między stolikami, szczególnie gdy się bierze ze sobą wózek..
Zdjęcie Liluszki w kulkach… no bomba 🙂 Piękne jest.
A co do restauracji, to jestem za tym, aby wybierać takie, które są przyjazne dzieciom. Nie pójdę do takiej gdzie nie wjadę wózkiem i gdzie nie ma krzesełka. Są restauracje przyjazne rodzinom z dziećmi, a są takie, do których z dzieckiem się nie idzie. I dla mnie to jest proste: dziecko krzyczy – uspokajam, a nie pozwalam aby przeszkadzało innym gościom. Zmienianie pieluchy na stole? Ooo nie. Nawet nie chce o tym myśleć 🙂 Tak samo nie lubię, gdy dziecko biega po restauracji – tu aż się prosi o jakąś tragedię. Trzeba pamiętać, że do restauracji idzie się aby zjeść, odpocząć i miło spędzić czas. I mimo, że sama mam dziecko (nieraz bardzo niespokojne) to jeść lubię w spokoju i zawsze staram się, aby moja córa również nikomu nie przeszkadzała 🙂
Na szczęście coraz częściej w restauracjach, w których bywamy są rzeczy z powyższej listy oprócz placu na zewnątrz. Jak widać, idzie ku lepszemu.
A w wielu restauracjach już bywałyście, więc Wasza opinia jest bardzo istotna. Myślę, że wszystko zmierza w dobrą stronę, bo właściciele restauracji widzą, że mogą wiele stracić, gdy tych udogodnień dla najmłodszych nie będzie.
Najważniejsze to krzesełko. Ciężko nam jak idziemy do restauracji a Młody musi siedzieć w wózku. Bardzo się denerwuje, bo do stołu wysoko i nic nie widzi.
Właśnie-krzesełko to podstawa…
Wszystkie punkty które wymieniłeś to podstwa. Coraz częściej restauracje są przygotowane na odwiedziny maluchów 🙂
Masz rację, wszystko zmierza w dobrym kierunku 🙂 I to napawa optymizmem.
Z tym kącikiem do zabawy to ciężko jest, choć jest niewątpliwie nie mniej ważny nić przewijak czy krzesełko do karmienia. Choć wiele osób chodzi z dziećmi do restauracji, to nadal jednak często brakuje takich podstawowych rzeczy, które ułatwiają zjedzenie obiadu
Bardzo dobry post, niestety u nas często kącik dla dzieci- nawet zwykły z kredkami, przegrywa z obiadem 🙂 Najgorsze to dziecięce menu- naprawdę niezdrowe. My zawsze bierzemy 2 porcja, a 3 talerze, ja jem niewiele, więc swoją porcją dzielę się z Polką
Zgadzam sie ze wszystkim 🙂
🙂 🙂
My zwykle zamawiamy zupę – zwykle nie trzeba długo czekać na podanie, a dzieci chętnie zjedzą. Gorzej jak w zupie wylądowało pół kg vegety albo litr maggi, a reszta to woda, bo bywa i tak 😉
Samo zdrowie 😉 Przykre, że tak dbają o najmłodszych…
Słodkie jesteście na wspólnym zdjęciu, szczególnie jak patrzycie sobie w oczy 🙂 My jeszcze nie byliśmy w restauracji z małą (ma 16 miesięcy), ale też nie wychodzimy jakoś często, a jeśli już to przy okazji małżeńskiej randki, więc dzieć zostaje przy tych okazjach z dziadkami 😉 Natomiast w tym roku wybieramy się na wakacje i pewnie do niejednej restauracji zawitamy. Dla mnie jedna konieczna rzecz to krzesełko, bez tego będzie ciężko, czasem da się Antylopę ikeową wrzucić w bagażnik, ale nie zawsze to wychodzi. Plac zabaw będzie baaaardzo pomocnym i miłym udogodnieniem, ale nasz mól książkowy zadowoli się, jeśli przy stoliku dostanie coś do poczytania 😀 Co do menu to osobiście nie przepadam za daniami dla dzieci, bo właśnie w większości kompletnie się dla dzieci nie nadają. Jak robiliśmy małe rozpoznanie w dwóch naszych ulubionych knajpkach łódzkich, okazało się jednak, że spokojnie można tam dostać tzw. „talerz bandyty” 😀 Czyli dodatkowy talerz dla dziecka i można mu wrzucić coś od siebie. Pytaliśmy w tajskiej restauracji i w naleśnikarni Manekin, mają tam dużo warzywnych dań, mięso bez panierki, pyszny ryż czy makaron, w naleśnikarni wersje na słodko i na wytrawnie. Więc raj dla podniebienia, a że ja zwykle nie daję rady swojej porcji, to spokojnie we dwie się jedną dorosłą porcją najemy 😀
Ja prowadzę od 2 lat akcję przyznawania Certyfikatów Miejsc Przyjaznych Rodzinie z Dziećmi. Na blogu można znaleźć takie miejsca, które polecają sobie nawzajem rodzice. Nie mamy żadnych audytorów, bo audytorem każdego dnia jest rodzic i to oni zgłaszają jeśli coś jest nie tak. Jeśli znacie miejsca, które warto polecać chętnie się z nimi skontaktujemy.
Świetny tekst i piękne zdjęcia.
Pozdrawiam
Ania
Aniu, dobrze wiedzieć, że prowadzisz taką akcję- świetna inicjatywa.
Właściwie zawsze można się do czegoś doczepić, kiedyś trafiliśmy na restaurację z wielką naklejką na drzwiach miejsce przyjazne dzieciom. Ok obiekt był przystosowany, niestety jedzenie było tak niesmaczne, tłuste, ociekające olejem… Dlatego wolę brak niektórych punktów w zamian za smaczne jedzenie, a tak naprawdę to rzadko chodzimy z dziećmi do restauracji bo oni nawet frytek nie lubią, zjedzą 3 i już, kotlet? nie taki, za gruby, za mało chrupiący, w zupie coś pływa…. Zazwyczaj w restauracji dzieci się bawiom a my szybko zjadamy by nie roznieśli obiektu 😀
Ja się cieszę, jak jest chociaż fotelik. Najbardziej zachwyciła mnie jak do tej pory restauracja w… IKEA. Nie wierzyłam własnym oczom, nawet talerze i sztućce dla dzieci były. Mało tego, że był przewijak – były też pieluchy. Jeszcze musieliśmy zostać po posiłku, bo Miśkowi kącik zabaw bardzo przypadł do gustu.
Kasiu, faktycznie restauracja w Ikea jest świetnie przygotowana na przyjście najmłodszych! Byliśmy raz i byłam równie zaskoczona, co Ty 🙂