Wiecie jak to jest, gdy opowiada się koleżance, która nie ma dzieci o tym, czym jest macierzyństwo? To jakby pływać na sucho, bez zanurzenia się w wodzie. Nie jesteś w stanie pojąć sztuki pływania bez styczności z wodą. Tak samo nie jesteś w stanie wiedzieć jak to jest być rodzicem, gdy nim nie jesteś.
Tworzysz sobie obraz sytuacji na postawie usłyszanych informacji, co nieco przeczytałaś, ba nawet nieraz opiekowałaś się jakimś dzieckiem. Wszystko już wiesz. A ja Ci powiem, że tyle co nic. Nie miałaś bezsennej nocy 7 razy w tygodniu, nie musiałaś zbijać gorączki u lejącego się dziecka, które jest dla Ciebie całym światem, nie zmagałaś się z humorami, wyrzynanymi ząbkami, nie przeżywałaś pierwszej rozłąki, pójścia do przedszkola.Wreszcie nie miałaś możliwości poczuć, jak to jest gdy zaśnie Ci na piersi, a Ty wpatrujesz się w tą małą istotę i wiesz już, że odwaliłaś kawał dobrej roboty.
Wracając do sedna. To cała kopalnia uczuć, które zwyczajnie trzeba poczuć, by móc o nich mówić. A słowa nigdy nie oddadzą tego w pełni.
Cenię sobie rady, a szczególnie cenne są dla mnie takie od osób, które przechodzą lub przeszły przez to samo. Jeśli chodzi o macierzyństwo to mają przykładowo dzieci w podobnym wieku, co moje. Nadajemy wtedy na tych samych falach. Wspólne troski i zachwyty.
Nie chcę mi się za to słuchać mądrości osób, które dzieci nie mają. Dla nich wszystko jest prostsze, takie oczywiste. Na dodatek nie ma nawet co z nimi dyskutować. Sama taka byłam. Dziecko? Urodzę i wrócę po pół roku do pracy. Dopiero potem się okazało, że za bardzo nie mam komu je zostawić pod opiekę. Też byłam taka „mądra”. Dopiero potem życie wiele weryfikuję. Dziecko głodne- nie ma zmiłuj, musisz nakarmić. Dziecko śpiące? Nie ma, że poczeka, musisz uśpić. Długo by tak wymieniać.
Powiem Ci więcej. Nic nie wiedziałam o tym jak to jest być podwójną mamą, dopóki nią nie zostałam. Co z tego, że miałam już jedno dziecko- dwójka to inna bajka. Ale o tym rozpiszę się kiedy indziej.
Chodzi mi o to, że sama nie wiem jak to jest być mamą trójki, czy większej ilości dzieci. Mogę się domyślać, dopytać ale to nie to samo. Nie czuję się również uprawniona do dawania komukolwiek rad odnośnie wychowania, czy postępowania z dzieckiem (jeśli ktoś mnie nie poprosi), bo prawda jest taka, że każde dziecko jest inne.
Ja mogę doradzić Ci odnośnie moich dzieci i wtedy będę miała 100% rację. W każdym innym przypadku mogę się mylić. Ty również…
Wkurzają mnie niesamowicie tacy ludzie…kurcze, a najbardziej chyba to, że jak już odwiedzą to ani nie są cicho, gdy np. usypiam dziecko lub śpi, nawet po poproszeniu o ściszenie tonu. Lub siedzą do późnych godzin nocnych-wstyd wyprosić, choć czasem daję do zrozumienia, że dziecko idę kąpać i usypiać to i tak niektórym nie przyjdzie do głowy to że chcemy spokojnego wieczoru-przynajmniej ja sobie cenie wieczorny spokój przy maluchach.
zawsze sobie mowię w myślach <poczekaj, bedziesz miec dzieci, wtedy ja bede głośno i bede siedziala do północy!
wrrrr….
Cóż, zanim urodzi ci się dziecko idź do swoich dzieciatych znajomych i powiedz im co źle robią i jak powinni wychowywać swoje dzieci, by uniknąć tych wszystkich problemów które mają, jak uśpić niemowlę, czym najlepiej karmić i czym nie karmić dwulatka i czym zająć przedszkolaka, żeby nie siedział przed telewizorem, bo jest to ostatni raz kiedy masz gotowe odpowiedzi na wszystkie rodzicielskie bolączki.
Kasiu, you made my day! 😀
Nasuwa mi się jeden cytat: You know nothing, Jon Snow 😉 Najbardziej lubię „Chciałabym, aby to były bliźniaki, będę musiała przechodzić przez to wszystko tylko raz”. O słodka niewiedzo! Stąd właśnie biorą się te wszystkie rady 🙂
Mnie jeszcze dobijają rady typu : „idź tu czy tam, przecież dziecko nie ogranicza” oczywiście usłyszane od nie-dzieciatych znajomych. Fakt, nie ogranicza, ale to ja decyduję o tym kiedy mnie nie ogranicza i dokąd chce je zabierać, ja, mój Mąż i Laura, nikt inny. Mam wtedy ochotę powiedzieć że pogadamy za kilka lat jak sama będzie miała, ale po co….
Czekam na wpis o byciu mamą dwójki z niecierpliwością 😉 takie rady zniszczyły dużo naszych „przyjaźni”, ale najważniejsi zostali i sami obecnie przechodzą początkowe etapy rodzicielstwa 😉 mam nadzieję, że będzie mi dane się przekonać jak to jest być mamą 3 😉
Karolina Tobie też 3 się marzy? Za mną wciąż chodzi ale wszystko wskazuje na to, że na dwójce poprzestaniemy 😉
U nas nawet w projekcie domu jest przewidziane dla trójki, ale czas i finanse pokażą 😉
Ja też czekam na post o byciu mamą dwójki 🙂
Iza, w ciągu 2 tygodni przysiądę i napiszę 😉
Mam w swojej rodzinie ,,stare panny” tu dopiero można posłuchać złotych rad 😀
Hehe domyślam się 😀
Znam takie… dramat
Uwielbiam „dobre rady” od bezdzietnych. Miałam kiedyś koleżankę z pracy… wiek 55+, bez dzieci, bez męża… ekspertkę od życia rodzinnego i opieki nad dzieckiem. Miałam ochotę zamordować kawałkiem papieru. Masz 100% rację Magdo 🙂
Mnie chyba bardziej denerwują ludzie, którzy mieli dzieci trzydzieści lat temu a teraz doradzają, bo przecież nic się nie zmieniło. Bleh. Ogólnie ja jestem jakiś uparty człowiek i rad nie słucham dla zasady 😛 ale w nadmiernych ilościach są strasznie irytujące.
Z dziećmi jest tak jak mówisz, nie można sobie czegoś zaplanować, ze w tym czasie będzie tak czy siak, czy chodzi o powrót do pracy czy spokojne pół godziny na kąpiel 😉
A ja mam odwrotnie. Chociaż „dobrych rad” bardzo nie lubię to mam też alergię na stwierdzenie „każda matka wie co dla jej dziecka jest najlepsze”, „każde dziecko jest inne i inne metody wychowawcze się w jego przypadku sprawdzają”. To wszystko prawda, ale odnoszę wrażenie że niejednokrotnie to – jakby nie patrzeć prawdziwe – stwierdzenie usprawiedliwia przed wyciąganiem wniosków z procesu wychowania i szukania najsensowniejszych rozwiązań, które sprawdzają się w naprawdę wielu przypadkach.
Kamil, masz rację. To druga strona medalu 🙂
Wybacz że marudzę Ci na blogu ale zawsze patrzę na tą drugą stronę, bo ta jest mniej oczywista 🙂
Oj tam od razu, że marudzisz. Ileż można czytać, że mam rację hehe Dzięki za komentarz, bardzo sobie cenię szczerość 🙂
Kiedyś myślałam, że wiem jak to jest mieć dziecko. Przecież mam młodszą siostrę, małe dzieci w rodzinie…a to wszystko guzik warte. Dopiero po urodzeniu Antka zobaczyłam co się z czym je. Dopiero wtedy zobaczyłam, że te wszystkie dzieci, które dla mnie wcześniej były 'bachorami’ po prostu mogły mieć zły dzień, wychodziły im ząbki bądź były zmęczone.
Kochana, miałam podobnie 😀 Teraz już tak łatwo nie oceniam 🙂
Najlepsze rady sa od bezdzietnych.Mi do glowy by nie przyszlo zeby komus doradzac i komentowac bez pytania.Moge jedynie dla siebie zachowac.A tacy maja wiele do powiedzenia dopoty ,dopoki nie zostana Matkami i tu zaczynaja sie schody i to nie byle jakie bo akurat jestem swiadkiem tego.Trzeba miec tupet by sie wymadrzac i oceniac,a nie miec zielonego pojecia.Takich nie przebijesz madroscia,a i tak pokonaja Cie marnym doswiadczeniem 🙂
Hehe Natalia, cała prawda!
Zgadzam się całkowicie z Twoimi słowami. Myślę, że każda mama dostawała takie rady i opinie od ludzi którzy dzieci nie posiadają. Ja dostawałam również od mojej babci 🙂 Większości nie posłuchałam. Dlaczego? Sama wewnętrznie czułam co jest właściwe w danej sytuacji i co najważniejsze chciałam się sprawdzić w byciu mamą 🙂 Przecież każdy wychowuje swoje dzieci po swojemu. Choć cenie sobie zdanie mojej babci i jestem jej bardzo wdzięczna za pomoc w opiece nad moimi dziećmi, wychowanie zostawiam sobie. Kiedyś dzieci wychowywano inaczej, czasy się zmieniają i technika wychowania również się zmieniła. Tak więc czyńmy to co uważamy za słuszne a z pewnością wychowanie dzieci wyjdzie nam dobrze 🙂
Szczerze mówiąc, my często wyobrażamy sobie, jak byśmy się zachowały na miejscu rodzica w danej sytuacji, ale nigdy nie wyrażamy własnego zdania, bo to nie ma większego sensu, skoro tego nie doświadczyłyśmy.
Świetnie to rozumiem. Choć i ja byłam „mądra” i do końca ciąży myślałam, że urodzę, pół roku i wracam do pracy… ale życie miało inne plany 🙂 i „miłe” rady, choć czasem się we mnie gotuje, puszczam mimo uszu 🙂