Ilona i Krzysztof. Małżeństwo z trzyletnim stażem. Znają się jak łyse konie. Wciąż świata poza sobą nie widzą. W końcu nadchodzi ten moment- zapragnęli mieć dziecko! To była ich wspólna, przemyślana decyzja.

Kuba rodzi się po roku starań. Wyczekany, idealny. Synuś. Ona straciła dla niego głowę, on pękał z dumy. Sielanka trwała. Do czasu.

Już w szpitalu Krzysiek czuł się nieco niepotrzebny. Odwiedził żonę, chciał wziąć na ręce synka ale ona go powstrzymała: „Niech śpi, nie ruszaj, bo potem sama będę musiała go uspać, a Ty pójdziesz”. Stał tylko i patrzył- na idealne małe raczki i równomierny oddech.

Powrót do domu i w końcu rodzina w komplecie. Tylko…

Ona jakaś taka inna

Ilona zupełnie zatraciła się w macierzyństwie. Bez przerwy, tuli, całuje i nosi na rękach swojego synka. Krzysiek patrzy z podziwem na żonę i mówi jej jak świetnie sobie radzi w nowej roli.

Problem pojawia się, gdy on próbuje ululać Kubusia, ubrać, lub wykąpać.

Źle trzymasz główkę!

Daj! Zrobię to lepiej sama!

On tak nie lubi.

Nie wiesz nawet jak się zakłada pieluchę??

Nie wiedział, dopiero się uczył. Ale jej słowa pozwoliły mu uwierzyć, że nie warto się starać. Kąpie dziecko źle, krzywo zakłada pieluchę, a ubranka wkłada na lewą stronę. To ona wie- co jest dla ich dziecka najlepsze. On nie ma w tej kwestii zbyt wiele do powiedzenia. Po wielu kłótniach- pogodził się z tym stanem rzeczy i zwyczajnie wycofał.

Czas płynął, a on utwierdził się w przekonaniu, że widocznie tak musi być. To kobieta jest od opieki nad dzieckiem, a on ma zapewnić byt.

Los chciał, że pojawił się drugi potomek. Ilona nie miała już tyle siły, co przy pierwszym dziecku. Ani tyle czasu, by robić wszystko sama. Zaczęła dostrzegać fakt, iż tylko ona zajmuje się opieką nad ich dziećmi. Głośno okazywała swoje niezadowolenie z tego powodu. Ale Krzyś trzymał się na uboczu. A na wszelkie prośby/groźby miał gotową odpowiedź: „Przecież wiesz, że nie jestem stworzony do opieki nad dziećmi. Sama nieraz mnie o tym zapewniałaś”.

Sami dokończcie sobie tą historię. Jak myślicie, jaki był jej koniec?

 

A wystarczy dać szansę…

Tacie. On też musi mieć czas, by przywyknąć do nowej sytuacji. Może i nie nakarmi, ale niech chociaż przewinie, ponosi w czasie kolek i umyje dziecko. Niech się wytworzy więź. Nie odbierajmy mu chęci, poprzez swoją nadgorliwość.

Mama chce dobrze dla swojego dziecka, ale tata z pewnością też. Nie odsuwajmy go. Może robisz to nieumyślnie, więc staraj się nieco odpuścić. Póki ojcu jeszcze się chce…

Co innego, jak od samego początku widoczny jest brak zaangażowania. Ale wtedy też delikatnie można zachęcić swojego męża/partnera. Jednak nie ma nic gorszego od pozostwienia go w przekonaniu, że „nie nadaje się do tej roboty”.

 

Tak wiele wtedy traci…

 

TEN WPIS ZOSTAŁ WYRÓŻNIONY NA STRONIE

madrzy-rodzice-nowe-poziom

Podziel się