Czekam na pociąg do Gdyni. Przede mną 4 godzinna podróż z Poznania. Z głośników na peronie co chwilę dobiega miarowy odgłos znużonej już pani, która informuje o kolejnym opóźnieniu. Mój pociąg również znajduje się wśród tych, które nie dojadą na czas.
W końcu jest. Zatrzymuję się i widzę cały pierwszy skład. Po czym okazuje się, że wagon 11 był doczepiany jako przedostatni. Biegnę zatem na sam koniec składu z całkiem ciężką walizką, torbą z laptopem oraz torebką pod pachą. Zdyszana wchodzę do mojego przedziału i widzę, iż przypisane mi miejsce jest zajęte. Grzecznie o tym informuję chłopaka, który śmiał zająć mój fotel. Okazuje się, że ma bilet z tą samą miejscówką. Porównujemy je. Pociąg się zgadza, godzina też, miejsce również. Jednak na moim bilecie widnieje inna… Data.
Miałam bilet na ten sam pociąg, jadący o tej samej godzinie ale następnego dnia. Podsumowując fakty:
-nie miałam biletu na pociąg, w którym byłam
-to był ostatni pociąg, który tego dnia mógłby mnie dowieźć do domu
-nie wiedziałam, gdzie jest konduktor
-nie miałam wolnej gotówki na nowy bilet (tylko kartę)
-byłam w czarnej dupie
Plusem jest to, że miałam na kogo zgonić winę, bo bilet kupił mi mąż. Choć był to średnio pocieszający mnie fakt w tych okolicznościach. Pewnie myślisz po co Ci to piszę? Otóż z jednej przyczyny.
Strasznie irytowało mnie, gdy moja starsza córa reagowała płaczem, kiedy jej się coś nie udawało. Mogłam jej tłumaczyć, by z problemem przychodziła do mnie, a ona i tak zaczynała od wrzasku i płaczu w drugim pokoju. A ja? Wyszłam z przedziału, stanęłam i czułam nadciągającą falę łez. Oczy mi się zaszkliły i poczułam, że muszę z kimś w tym momencie pogadać, bo się rozkleję. Wyrzucić to z siebie, poradzić się. I choć rozmowa nie rozwiązała niczego to pozwoliła skupić się na tym, jak rozwiązać problem.
Jakieś 20 minut później siedziałam na walizce na samym końcu pociągu, bo miejscówek już nie było. Co najważniejsze- z biletem w kieszeni.
Dotarło do mnie, że …
ja też mam ochotę płakać, gdy coś mi się nie udaje.
Zupełnie jak moje dziecko. Tylko, że ono nie potrafi powstrzymać łez. Działa instynktownie. Mimo, że tyle razy prosiłam, by tego nie robiła.
I tu przychodzi refleksja…
Nie chcę Cię uczyć, że łzy są niepotrzebne, a Twój płacz bezsensowny.
Chcę byś wiedziała, że gdy tylko jest Ci źle to zawsze możesz na mnie liczyć.
To wcale nie znaczy, że będę ZAWSZE obok Ciebie. Ale mam nadzieję, że będę pierwszą, w której słowach znajdziesz ukojenie. Jak nie pierwsza to druga, albo chociaż ta, która jest w kolejce 😉
Wierzę, że dam radę Cię nauczyć, iż przeciwieństwa się pojawią i to normalne. Musimy się z nimi zmierzyć i nieważne, czy popłynie przy tym jedna łza, czy dwie. Moja w tym rola, by wytłumaczyć Ci, że poradzisz sobie z problemami. Choćby nie wiem jak wielkie wydawałyby się w danej chwili.
Obiecuję nie bagatelizować Twojego płaczu. Nawet jeśli chodzi „tylko” o zgubiony bucik lalki. Wiem, że czasem tak robię- oceniam. Przecież moje zmartwienia wcale nie są ważniejsze od Twoich. Różni je skala. Ale z Twojej perspektywy – porwana naklejka to przecież koniec świata. Koniec DZIECIĘCEGO świata.
Problemy są istotne, z czasem to zrozumiesz. Tak wiele nas uczą. Płacz daje tylko chwilową ulgę. Z kolei złość daje ujście frustracji. Jednak dopiero działanie- może rozwiązać problem.
Nauczę Cię tego. I to na swoim przykładzie.
Będę się starać- obiecuję.
Sukienki L&L – Marand Collection
P.S. Wiecie, że płacz dziecka pozwala „wylać z siebie” złe emocje ale tylko obecność i wsparcie emocjonalne bliskiej osoby mogą sprawić, by płacz przyniósł ulgę? Więcej na ten temat znajdziecie w naukowym artykule u Mataja (TUTAJ).
Nie zapominajmy o tym- wsparcie i zrozumienie jest bardzo ważne.
JEŚLI MYŚLISZ, ŻE JESZCZE KOMUŚ MOŻE SIĘ PRZYDAĆ, TO BĘDZIE MI MIŁO, GDY:
- podlajkujesz go albo udostępnisz (wpis TUTAJ)
- pozostawisz po sobie ślad w formie komentarza
- zaobserwujesz mojego Facebooka (wtedy będziesz ze wszystkim na bieżąco)
- dołączysz do nas na Instagramie
Piękny, wzruszający wpis, a zdjęcia po prostu cudowne!
Dziękuję :*
Dziękuję za odesłanie do artykułu o Sztuce Płakania – świetnie napisany 🙂
Maria, mataja to blog godny polecenia. Nie ma za co :*
Piękny wpis i bardzo ważny temat 🙂 Moja córeczka najczęściej płacze za tatą , który wyjeżdża do pracy za granicę 😉 wtedy picieszam ją ja i jej brat 😉
Agata, płacz z tęsknoty jest trudny, bo czasem ciężko jest znaleźć rozwiązanie. Ale pewnie Twoje wsparcie wiele im daje.
Magda – widzisz, czego może dorosłą osobę nauczyć…pociąg 😀 A co do płaczu sama reakcja dorosłych na płacz dzieci jest ogólnie rzecz biorąc dramatyczna…przypomnij sobie zapewne jakieś historie od momentu, gdy pojawiły się u Ciebie maluchy. Jakiś upadek, czy uderzenie w rękę, głowę czy nogę. Reakcja babci, cioci, koleżanki, siostry, brata? Ciiii nie płacz, nie bolało, bla bla bla. A czy jak sami w coś wyrżniemy to też nie boli? Jak jesteśmy mega na coś wkurzeni lub się czegoś boimy to też mamy nie płakać? Dzieci od zawsze czują i rozumieją tak jak my – dorośli. Problem leży w nas. My nie potrafimy ogarnąć tego, że one rozumieją i że zwyczajnie potrzebują tylko nas w tej trudnej chwili. Przytulenia, poczucia bezpieczeństwa. Super wpis. Bardzo emocjonalny. W całej zalewie parentingu – tylko takie są wartościowe. Bo rodzicielstwo to przede wszystkim emocje.
Mariusz, ale żeś pojechał. Normalnie całe wypracowanie- takich komentatorów sobie cenię 🙂 ale dość słodzenia 😛
Nasza reakcja na płacz dziecka jest zdefiniowana przez nasze doświadczenia. Stąd często wydaje się on nam bezsensowny- bo z błahego powodu. Już nie pamiętamy jak to było, gdy my byliśmy dziećmi. I reagujemy równie impulsywnie, jak dziecko. Niestety. Bo przecież powinniśmy być mądrzejsi.
A co do „nic się nie stało” to drażni mnie niemiłosiernie (zresztą kiedyś poczyniłam wpis o tym i nie tylko https://mamineskarby.pl/nie-rob-tego-swojemu-dziecku/).
Choćby dzisiaj- wychodzę z dziewczynami ze sklepu. Laura poślizgnęła się i wylądowała na kolanie, które nieźle poszorowała. Siedzi i zaczyna płakać, krzyczy, że ją piecze. Podbiegam do nie i sprawdzam,a w tym czasie jakiś młodziak wchodzi do sklepu i krzyczy „Nic się nie stało!”.
Ona zaczyna płakać jeszcze głośniej- pewnie chce mu pokazać, że coś jednak się stało…
Wkurza mnie to stwierdzenie. Przecież się stało. To jest jak okłamywanie w żywe oczy. To nic, że zapłakała. Chwilę jej poświęciłam i już mogła wstać i iść dalej. Coś się stało jednak. Jak można oceniać, gdy się nawet nie podejdzie i nie zobaczy, a krzyczy z daleka?
Ale można by o tym pisać i pisać. My jako rodzice po prostu powinniśmy się starać, może nawet bardziej, by zrozumieć dzieci. To zaprocentuje w przyszłości.
Pozdrawiam!
Teraz będzie krócej, bo Twoja odpowiedź mnie satysfakcjonuje 🙂 Generalnie mam wrażenie, że wielu rodziców nie rozumie, że to jak zachowują się ich dzieci to w 99 procentach ich zasługa lub też brak zaangażowania w konkretnych sytuacjach. Trochę jestem ostatnio nastawiony negatywnie, bo Chichotka od kilku miesięcy chodzi do żłobka i jak obserwuje czego się uczy od innych dzieci albo widzę jak w mega krytycznych sytuacjach rodzice kompletnie nie zwracają uwagi na reakcje swoich dzieci to wiesz… A to jak się zachowują maluchy jest wyniesione z domu.
Mariusz, masz rację. Ja też się niepokoję tym, że od września dziewczyny pójdą do przedszkola. Zetkną się zapewne z różnymi zachowaniami. Niestety to normalny etap rozwoju. To, co im wpajamy zostaje zweryfikowane przez to jak inne dzieci się zachowują. Moja starsza córa przez dwa tygodnie chodziła do przedszkola. Niestety nie poradziła sobie, bo był tam też chłopiec, który jej dokuczał. Zwracanie mu uwagi nie działało, mówienie pani również. Nauczyłam ją, że nie można bić innych dzieci, a jednak inne to robiły wobec niej- i bądź tu mądrym…
A co do rodziców- zbyt często wielu zapomina, że wychowanie to praca długofalowa. Gdy sobie odpuścimy to potem widoczne są tego skutki.
Ukłony dla meża hi hi masz racje nasze zadanie by uczyć radzić sobie z problemami ale moja Lena poprostu musi się wypłakac płacze czesto naprawde i czesto na samym płaczu się kończy nie szuka zabawki czy sposob na rozwazanie danego problemu psycgolok twierdzi że dlatego że stoje nad nia i ja pocieszam i nie skupia się na rozwazaniu problemu a nad faktem że jaka jest nieszcześliwa bo to czy tamto jej się stało
Gosiu, faktycznie niektóre dzieci tak mają. Moja młodsza córa zawsze z początku mnie odpycha- i mówi „niece”. Podchodzę co jakiś czas i zdarza się, że dopiero za którymś razem pokaże mi, że chce się przytulić.
Twój tekst idealnie mi dziś pasuje! Córka wpadła w płacz, a raczej histerię, a ja robiłam wszystko by tego nie zbagatelizować, bo ma prawo do tęsknoty, do łez, robiłam co mogłam by widziała, że może liczyc na moje wsparcie 🙂
I mam nadzieję, że się udało. U nas podobny dzień- i dwie akcje na zewnątrz. I jakoś tak lepiej wyszło, niż gdy emocje u mnie brały górę. Dałam się wypłakać, okazałam zrozumienie i po dwóch minutach przeszło.
Dzieci przynajmniej nie kryją swoich łez w przeciwieństwie do dorosłych i choć mówi się, że płacz nam nic nie daje to jednak przynosi ulgę i pozwala spojrzeć na dany problem z drugiej strony.
Pozdrawiam
Piękny tekst az sie Poplakalam????
Wzruszyłam się 😉 ostatni tydzień miałam bardzo ciężki i tak nagromadziło się we mnie emocji , ze dopiero jak sobie poplakalam to poczułam się lepiej 😉