Jesteśmy karmieni wizją sielankowego macierzyństwa- z uśmiechami dzieci w tle. Z muzyczką relaksacyjną, pięknym kocykiem, pod którym leży idealnie różowiutkie dziecko. Oddycha miarowo, przesypia całe noce, sprawia, że rodzina staje się pełna. Nic tylko zacząć starać się o potomka, który rozjaśni każdy dzień.

Tymczasem macierzyństwo to nieraz zderzenie z tirem, a niekiedy to zaczynanie dnia od stłuczki. Małe draśnięcie zderzaka, a i tak czeka nas bezpośrednia likwidacja szkody. Stłuczki zdarzają się codziennie. Cała masa. Niewielka rysa na karoserii, a skutecznie potrafi uprzykrzyć dzień.

TAKIE JEST MACIERZYŃSTWO

To codzienne zmaganie się z humorami, wirusami, różnicami w zdaniu na temat ubioru, chęcią zjedzenia kolejnej kostki czekolady, która jak najbardziej należy się mamie, ale dziecku już nie. W końcu może przyczynić się do ubytków w zębach, więc mama się poświęci.

A mamy lubią się poświęcać. Chociaż z czasem lubią mniej, a potem czują się sfrustrowane. Frustracja wylewa się uszami, a najczęściej ustami i zalewa najbliższe otoczenie- patrz partnera/ męża.

MACIERZYŃSTWO TO KREW, POT I ŁZY

Dobrze, gdy krew się leje z kolana, lub małego zadrapania. Ale zdarza się upadek który zatrzyma Twoje serce na pół sekundy. Może się zdarzyć, bo dzieci mają pomysły, o których nie śniło się nawet filozofom.

A pot? Skapuje z mojego czoła za każdym setnym razem, gdy tłumaczę dziecku, że jest już jesień, więc letnie sukienki idą w odstawkę. Nie mówiąc już o sandałkach które chce założyć moja 3latka, gdy na dworze rozgrywa się ulewa tysiąclecia.

Łzy? Towarzyszą nam już na co dzień od chwili porodu. To łzy pełne obaw, gdy kolka gnębi małe ciałko, a jako rodzic nie jesteś w stanie nic więcej zrobić. Wypróbowałeś już kołysanie, masowania, suszarkę i kropelki z Niemiec.

To łzy bezsilności, gdy pod koniec dnia nie masz już sił a Twoje dziecko siły czerpie z wysysania energii z Ciebie.

To w końcu łzy szczęścia. Łezka poleci, gdy zobaczysz pierwsze kroczki- takie jeszcze niesforne. Gdy usłyszysz pierwsze „kofam”, kiedy padnie słowo „psieprasiam” po świeżo zakończonej aferze.

GDYBY MACIERZYŃSTWO NIE BYŁO TAKIE TRUDNE TO NIE BYŁOBY TEGO WARTE

Doceniamy to, co przychodzi z trudem. Nad czym musimy się napracować, by to osiągnąć. Jeśli coś przychodzi za łatwo- traci na wartości.

A posiadanie dziecka to CENNY dar. Czasem trzeba się ubrudzić (napisałam czasem??). Czasem trzeba się zmusić do kreatywności. Czasem trzeba wykrzesać z siebie resztki mocy. Jednak wszystko staje się prostsze, gdy w zamian otrzymujemy taki uśmiech.

 

Aż nasuwa się pytanie- kiedy kolejne dziecko? 😉

Podziel się