Zmrok zapada. Dzieci w łóżkach, a ja rozważam… O tym, co się danego dnia wydarzyło.

DSC_0341

 

To był cholernie ciężki dzień, padam na twarz. Dzieci dały mi nieźle popalić, aż miałam ochotę wystrzelić je w kosmos.

Noc? Przecież nie ma mowy o tym, by przespały całą. Młoda zgotowała kilka pobudek, starsza w połowie nocy przyszła się do mnie położyć. Tata w delegacji to marzyła mi się noc, gdzie całe łóżko miałbym dla siebie. A tymczasem gniotłam się pośrodku obu dziewczyn z laptopem na kolanach, bo zlecenie trzeba było dokończyć. Dwie i pół godziny snu i pobudka o 6, nie ma jak miło zacząć dzień.

Od rana marudna ja, do tego marudne córy dwie. Wybuchowa mieszanka. Spełnianie ich wszystkich zachcianek sprawiło, że sił już zabrakło koło południa. Ale położyć się w spokoju nie dało. Drugorodna wyczaiła matkę i wbiła się na kanapę. Zamknęła oczy i już śpi, a ja próbuję i zasnąć nie mogę. Pewnie z tego stresu, bo wiem, że pierworodna zaraz nas znajdzie i nie da pospać. Długo nie musiałam czekać, od progu słyszę: Mamooo!!. Grr to sobie poleżałam. Kolejne pół godziny to robienie ciastek z ciastoliny. Niezwykle pasjonujące zajęcie, dobrze, że młoda chociaż śpi. Zawsze to o jedno dziecko mniej na głowie. Ale co ja słyszę? Idzie rozpłakana, zbudziła się. Przespała całe 30 minut. Drzemka jak ta lala. Miałam kupę czasu, by zrobić coś dla siebie. Nie wyszło.

Siedzę więc zrezygnowana. Do wieczora jeszcze tyle czasu, a ja już nie mam siły zwracać im po raz 13435056478 uwagę. Łagodzić konflikty, które powstają średnio co 2 minuty. Ganiają się, wrzeszczą, piszczą. Ciągną, domagają się. Wiecznie coś chcą.

Wyjście z domu też przyprawia o zawrót głowy. Od tygodnia ulubionym zajęciem Lili jest uciekanie przed mamą. W końcu dopiero co skończyła dwa latka- wiek zobowiązuje. Chce wypróbować na ile może sobie pozwolić. Nic sobie z próśb mamy nie robi. A przecież jeszcze 2 tygodnie temu taka dumna byłam, że spacery z nimi to pikuś, bo się słuchają, nie wybiegają. I mam- zaczął się złowieszczy etap, gdzie nawet pójście do osiedlowego sklepu jest wyzwaniem. To się nawołam, a to pobiegać muszę, o kondycję matki dbają.

Wracamy zatem z Lidla, ja cała skonana, a Lila niezadowolona, bo najlepsza zabawa przerwana i jeszcze tylko foch przed wejściem do klatki musiał być. To nic, że matka siatki z zakupami dźwiga, jeszcze i miejsce dla młodej musi na rękach się znaleźć. Skonana wchodzę do domu i znowu koncert życzeń się rozgrywa. Mamo, a pobawisz się ze mną, a zrobisz „kako”, a zapalisz światło, a buty zdejmiesz. Choć sama w kurtce stoję i zgrzana już jestem.

Upragniony wieczór nadchodzi. Jeszcze tylko walka o mycie zębów, kąpiel, piżamka (oczywiście nie ta, co mama wybrała) i spać. W końcu. TO BYŁ PASKUDNY DZIEŃ, DOBRZE, ŻE SIĘ JUŻ SKOŃCZYŁ… 

Czyżby? A może by tak inaczej?

DSC_0347

To był cholernie intensywny dzień i choć padam na twarz to uśmiech mi z niej nie schodzi. 

Już w nocy się zaczęło. Zlecenie pisałam, a tu wędruje raz jedna, potem druga. I siedzę w łóżku z laptopem na kolanach, a po bokach one- śpiące tak cudownie, że mogłabym się godzinami przyglądać. W końcu mam je przy sobie. I choć nie jest do końca wygodnie to jednak jesteśmy wszystkie razem.

Krótki sen ale pobudka najlepsza- córa starsza z uśmiechem na twarzy odkryła, gdzie spała. Mamo, jak fajnie, że jesteś! Usłyszałam. I choć powieki ciężko było odkleić, to warto. Zaczynam kolejny dzień na etacie podwójnej mamy. To głodna jedna, to spragniona druga. Jedna chce tosty, a druga ich nie chce. I patrzę tak z boku na nie i myślę sobie- w życiu sobie poradzą, nie zginą. Skoro z taką zaciętością potrafią domagać się tego, czego chcą.

Po śniadaniu wyczaiłam moment, gdy obie były zaaferowane bajką. Poszłam do drugiego pokoju i zaległam na kanapie. Za krótko spałam- trzeba było trochę zregenerować siły. Leżę i patrzę w sufit, wokół błoga cisza, a sen coś nie przychodzi… Nagle słyszę tupot małych, bosych stópek. Uwielbiam ten dźwięk. Jeszcze jest miły dla ucha, starsze dzieci już tak nie drepczą. Niedługo i ona przestanie. Myślę o tym, a Lila wtula się we mnie. Ciepło, miło, po czym słyszę jej miarowy oddech. Odleciała. Poczuła się bezpieczna i zasnęła.

Tak niewiele jej było trzeba. Cudowne uczucie. W takich momentach czuję, że jestem dla niej całym światem.

Po czym przybiega druga i również chce bym była obok. „Mamusiu! Pobawisz się ze mną?”. I znów beze mnie to nie jest to samo. Układamy więc postacie z ciastoliny. Tu jest żyrafa, tam krówka. Szkoda, że Lila śpi… A już wstała! To dobrze, bo inaczej wieczór byłby bardzo długi.

A tak możemy wybrać się na zakupy. W sklepie dziewczyny biegają, robią wokół siebie jedno wielkie zamieszanie. Ale jest wesoło! No może do czasu ale i tak jest co wspominać. Choćby te ich przytulanie z rozbiegu…

Upragniony wieczór nadchodzi. Dzieci zasypiają szybko, a mama ma czas dla siebie. TO BYŁ DOBRY DZIEŃ!

DSC_0354

To od nas zależy, czy skupimy się na pozytywach, czy wolimy ględzić do końca dnia, by ostatecznie spisać go na straty. Nieraz się łapię na tym- nie doceniam chwili, zmęczenie zniekształca obraz. A wystarczy zatrzymać się i najlepiej… Polać twarz zimną wodą. Od razu wraca jasność myślenia. Dzień składa się nie tylko z ciężkich chwil, ale czasem nie dostrzegamy tych dobrych, bo… No właśnie dlaczego?

DSC_0412

Czapki L&L – Pupill

Podziel się