Jak to się dzieje, że nie stawiamy spraw najważniejszych, takich jak rodzina na pierwszym miejscu? Jak to się dzieje, że wciąż nas coś rozprasza i zbaczamy z obranego kursu?

Odpowiedź jest prosta- świat wokół nas wciąż nam narzuca- nowe standardy, daje nowe możliwości. Często sami nie zdajemy sobie sprawy, że skutki naszych decyzji mogą być opłakane, szczególnie, że pobudki postępowania są słuszne.

Zagmatwane? Już objaśniam.

RODZINA JEST NAJWAŻNIEJSZA- TAK TWIERDZI WIĘKSZOŚĆ LUDZI, ALE CZY TAK POSTĘPUJĄ?

Gdyby się tak zapytać ludzi, czy też zrobić ankietę to znakomita większość  zadeklarowałaby, iż dla nich rodzina jest najważniejsza. I faktycznie- gdyby zaistniała taka konieczność to byliby gotowi poświęcić swoje zdrowie, bądź byliby w stanie za nią umrzeć. To nie ulega wątpliwości. Jednak codzienność nie wymaga takich heroicznych czynów.

Codzienność nieraz weryfikuje deklaracje. Okazuje się bowiem, że ludzie poświęcają swój czas wielu rzeczom- na przykład dbają o swoje relacje ze współpracownikami, realizują swoje osobiste pasje, poświęcają wiele energii na to, by wyglądać atrakcyjnie. Dzisiejsze czasy wymagają od nas, by być wszechstronnie lubianą osobą, trenować regularnie, ubierać się modnie. Gdy dochodzi do tego rodzicielstwo to okazuje się często, że doba może mieć za mało godzin. Ciężko być bowiem idealnym przyjacielem, świetnym pracownikiem, kochającym mężem, czy żoną oraz opiekuńczym i obecnym rodzicem JEDNOCZEŚNIE.

Presja otoczenia bywa bardzo zgubna. W końcu nie ma tego złego w tym, by dbać o siebie. Zdrowa dieta, bieganie, jakieś zajęcia dodatkowe, by być w formie. Gdy czasem kawa to do tego magnez lek. Popołudniu zdrowe smoothie. To wszystko, by dzieci miały zdrową, aktywną mamę i tatę. A i jeszcze pieniądze się przydadzą, by można było kupić większe mieszkanie to weźmie się nadgodziny w pracy- wszystko dla dobra naszej rodziny… Wszystko pięknie- ładnie. Prawda? Nie do końca.

BYCIE RODZICEM ZOBOWIĄZUJE

 

Spraw, które najbardziej się liczą nie wolno pozostawiać na łasce spraw mniej ważnych.

Goethe

Czytam teraz książkę „7  nawyków szczęśliwej rodziny”. Otwiera ona oczy na wiele spraw. Pokazuje, że posiadanie rodziny to nie wszystko. To wyzwanie, któremu ciężko jest sprostać w czasach, gdy chcemy żyć szybko i intensywnie. Autor (prywatnie ojciec siedmiorga dzieci) opowiada jak ważne jest, by rodzina była na pierwszym miejscu nie tylko w teorii, ale przede wszystkim w praktyce.

Tu nie chodzi o rezygnowanie z siebie, ale o dokonywanie wyborów, które przede wszystkim mają na uwadze dobro najbliższych.

POZNAJ PEWNEGO OJCA…

Ta historia do mnie bardzo przemówiła. Została opisana w w/w książce. Autor- Stephen R. Covey to również znany mówca, który prowadził konferencje na temat tego, jak ważna jest kultura rodzinna, wspólne spędzanie czasu, stawianie najbliższych na pierwszym miejscu. Po jednej z takich konferencji podszedł do niego pewien człowiek, który podzielił się swoją historią:

„Stephen- zaczął- sam nie wiem, czy jestem zadowolony z tego, czego dokonałem w życiu. Nie wiem, czy warto było  zapłacić aż taką cenę, żeby osiągnąć  pozycję, którą teraz zajmuję. W tej chwili jestem następny w kolejce do prezesury mojej firmy, a nawet nie jestem pewien, czy chcę tego stanowiska. Zbliżam się dopiero do sześćdziesiątki i mógłbym być prezesem jeszcze przez kilka lat, ale to by mnie całkowicie wyeksploatowało. Wiem, z czym wiąże się takie stanowisko. Najbardziej żal mi okresu dzieciństwa moich dzieci. Nie było mnie przy nich, a jeśli nawet byłem fizycznie, to i tak absorbowały mnie inne rzeczy. Próbowałem nawet w pewnym sensie je przekupywać, dając im różne rzeczy i zapewniając ciekawe przeżycia, ale nigdy nie wytworzyła się między nami prawdziwa więź. A moje dzieci też mają ogromne poczucie  straty. To jest tak, jak mówiłeś Stephen… wspiąłem się na drabinę sukcesu, a teraz, gdy jestem już przy najwyższym szczeblu, zauważyłem, że drabina jest oparta o niewłaściwą ścianę. Nie wyczuwam w naszej rodzinie tej atmosfery, tej  pięknej kultury rodzinnej, o której mówiłeś. Zrozumiałem jednak, na czym polega bogactwo. Nie na pieniądzach, nie  na pozycji, lecz na takich stosunkach rodzinnych”. 

Nie wiem, jak Ty, ale ja nigdy nie chciałabym dojść do takich wniosków, jak ten człowiek. Rodzicielstwo to sztuka wyboru. Czasem warto ten wybór przemyśleć. To wcale nie znaczy, że musisz rzucać pracę, czy zaszyć się w domu w dresach, a Twoim jedynym zmartwieniem i celem w życiu mają być dzieci. To znaczy jedynie tyle, że nieraz zdarzy Ci się zrezygnować z Twojej ulubionej czynności, bo akurat tego dnia Twoje dziecko bierze udział w przedstawieniu. To może być konieczność zmiany pracy, gdy wymaga zbyt wielu nadgodzin, a Ty widujesz przez to swoje dzieci jakieś 10- 15 minut dziennie.

A nade wszystko świetnym podsumowaniem są tu słowa Covey’a:

W nawale codziennych spraw, szczególnie tych związanych z pacą i karierą zawodową, ludzie często tracą z oczu rzeczywisty priorytet, jakim jest rodzina. Jednak należy uświadomić sobie, że nasza praca jest sprawą przejściową. Kiedy nadejdzie pora emerytury, przestaniesz być handlowcem, bankierem, czy projektantem, a twoje miejsce zajmie ktoś inny. Firma będzie nadal funkcjonowała bez ciebie, a twoje życie diametralnie się zmieni, gdy zabraknie w nim bezpośredniego uznania dla twojej pracy i talentu.

Natomiast twoja rola w rodzinie nigdy się nie kończy. Nigdy nie zostaniesz zastąpiony kimś innym. Nigdy nie ustanie twój wpływ i stale będziesz komuś potrzebny. Nawet kiedy już odejdziesz, dla swoich dzieci, wnuków i prawnuków nadal pozostaniesz ojcem, dziadkiem czy pradziadkiem. Bycie członkiem rodziny jest jedną z niewielu trwałych ról w życiu, może nawet jedną naprawdę trwałą”.

 

*Autor zdjęcia tytułowego: Donnie


JEŚLI MYŚLISZ, ŻE JESZCZE KOMUŚ MOŻE SIĘ PRZYDAĆ, TO BĘDZIE MI MIŁO, GDY: 

  • podlajkujesz go albo udostępnisz (wpis TUTAJ) 
  • pozostawisz po sobie ślad w formie komentarza
  • zaobserwujesz mojego Facebooka (wtedy będziesz ze wszystkim na bieżąco) ????
  • dołączysz do nas na Instagramie 
Podziel się