Dwójka dzieci, półtorej różnicy wieku. Musi Ci być ciężko!

Słyszę to nieraz. Ludzie wyobrażają sobie Bóg wie co. Na pytanie: Jak to jest? Nie mogę dać odpowiedzi: Super! Bo i tak nikt nie uwierzy.

Z góry zakładają, że jest ciężko i dają mi prawo do narzekania. Gdy nie narzekam to wcale nie słuchają.

Nie wiem kto to wymyślił ale powiem Wam, że nie lubię narzekać. Robię to, gdy naprawdę jest już źle i nie ogarniam sytuacji. A zdarza się to mniej więcej raz, a może dwa razy w miesiącu. Owszem, zdarzają się takie dni, jak TEN (przeczytaj). Jednak po 7 miesiącach od pojawienia się drugiej córy potrafię już zaplanować większość rzeczy. Znam ich upodobania, pory spania, a nawet wiem kiedy mogą zacząć marudzić.

Nie powiem- druga córa, która okazała się być znacznie spokojniejsza niż pierwsza (pisałam o tym TUTAJ), znacznie ułatwia sprawę.

Jestem bardziej zorganizowana, niż przy jednym dziecku. Nie wiem, czy to sytuacja wymusza, czy przy pierwszym dziecku to nie wiemy za bardzo co i jak. W każdym razie jest mi dobrze. Córy zaczynają się ze sobą bawić (czytaj: Lila zaczyna wyrywać zabawki Laurze) i mogę je chwilę zostawić ze sobą. Mąż chętniej zajmuje się mniejszą, gdy nie jest już tak małą kruszynką jak była wcześniej. I mogę zagospodarować czas dla siebie.

Wcale nie jest tak, że mój dom lśni, a ja wyrabiam się ze wszystkim. Jednak przy pierwszym dziecku też się nie wyrabiałam ;).

Sytuacja wygląda tak: ogarniam chałupę, gdy ktoś ma do nas przyjść albo 15 minut przed przyjściem męża z pracy. Wcześniej mija to się z celem.

Wracając do tematu. Dostałam ostatnio smsa od koleżanki, z którą się nie widziałam bardzo długo. Na końcu wiadomości widniało pytanie” Jak tam u Ciebie?”. Hmm można by dużo pisać ale chciałam tego uniknąć. Przemyślałam sprawę, zastanawiam się chwilę i odpowiedziałam” Jest cudownie!”. Bo tak właśnie się czuję. Mimo, że bywa ciężko i źle to jednak przeważają dobre chwile. A wiecie jaką odpowiedź dostałam? Żadną!

A jestem przekonana, że gdybym zaczęła narzekać, to bym otrzymała słowa otuchy. Wydaje mi się, że ludzie mają gotową formułkę- taki schemat- masz dwójkę małych dzieci-jest Ci ciężko- masz prawo narzekać- ja Cię pocieszę. Gdy się ktoś wymyka z tego schematu to nie wiedzą co powiedzieć.

Jakiś czas temu na fb opisałam Wam sytuację jaka mnie spotkała w przychodni. Nie wszyscy pewnie wiedzą o co chodzi. Zatem przytoczę ją jeszcze raz.

Jak byłam z dziewczynkami u lekarza to spotkałam tam inną mamę z dwuletnią córeczką. Widziałam, że mi się przygląda dość intensywnie. Może dziwnie wyglądałam siedząc przy stoliku dla dzieci z Lilą na kolanach i Laurą u boku. Wizyta u lekarza przebiegła bez większych problemów (aż sama byłam w szoku, że obyło się bez łez jednej czy drugiej).
Po wyjściu z gabinetu nakarmiłam Lilę, poszłam do łazienki z Laurą. Po czym ubrałam obie i wpakowałam je do wózka. Chciałam już wyjść, gdy Mama dziewczynki zadała mi pytanie: „Czy z dwójką (dzieci) jest tak ciężko, jak wygląda?”.
Zdziwiłam się pytaniem- bo szczerze powiedziawszy to tego dnia wszystko raczej szło gładko (czasami bywa o wiele gorzej..).
Odpowiedziałam bez wahania: „Gdzie tam! Z dnia na dzień jest coraz lepiej!”. Nie kłamałam.

Mina tej Pani była ewidentna. Nie do końca mi wierzyła. Owszem- nie jest łatwo ubrać raz jedną, a potem drugą.  Zawsze potem czuję się zmęczona ale ja się już przyzwyczaiłam. Wiem, że z boku wygląda to inaczej. Jednak wielokrotnie mówię to osobom, które oceniają z boku. Spędź ze mną jeden dzień, a przekonasz się jak jest.

P.S. Wpis nie tyczy się dni, gdy dzieci są chore i z tego powodu marudne. Wtedy mam cyrk na kółkach i sama sobie daję prawo do narzekania 😉

Podziel się