Nie cierpię gdy popędza się Laurę w rozwoju. Nie inaczej! Napisałam „popędza”, bo stara się na niej wymusić rozwój…
Według mnie każde dziecko rozwija się we własnym tempie. Jedne dzieci w wieku dwóch lat już płynnie mówią, a inne nie. Jedne nie używają pieluch, a inne noszą je jeszcze po skończeniu 3 roku życia… I żadne z nich nie jest gorsze! A raczej nie powinno się tak czuć…
Oczywiście należy za wszelką cenę wspierać ten rozwój, ale w żadnym wypadku wymuszać…

 

Laura ma dokładnie rok i 10 miesięcy (jutro kończy). Mówi pojedyncze słówka, a częściej gada „po swojemu”. Przebywając z nią na co dzień widzę jakie robi postępy. Gdy układamy układankę i proszę ją, by mi podała część, na której są namalowane np. usta, iglo, akwarium itd., to bez wahania mi podaje. Choć sama jeszcze nie potrafi tych nazw wypowiedzieć…

 

Zachwycam się każdym nowym słowem, które mówi po swojemu. Przykładowo ostatnio na balon zaczęła mówić : „bani”. Jej zasób słów zmienia się każdego dnia i jak tylko wypowiada nowe to pokazuję jej moją radość z tego powodu, chwalę ją.

 

Dlatego tak bardzo dotyka mnie to, gdy ktoś z „wyrzutem” mówi do niej: „Kiedy Ty w końcu zaczniesz mówić, tak by Cię można było zrozumieć”….
Moja odpowiedź brzmi: „W swoim czasie”. Nie inaczej!
Ty nie siedzisz z nią codziennie, tak jak ja. Nie widzisz postępów, więc nie oceniaj poprzez pryzmat tej godziny, czy dwóch które z nią spędziłeś!

 

Wiele dzieci w jej wieku nie jest jeszcze odpieluchowana. U nas się to udało, co nie oznacza, że Laura jest lepsza od któregokolwiek dziecka chodzącego jeszcze w pieluszce. To był nasz prywatny sukces- ale nie udałby się, gdyby ona nie była na to gotowa. Ja tylko odczytałam jej sygnały i wspierałam. Do tej pory chwalę ją za to, mimo, że każdy przyjął już to za normę.. Podobnie robię z mową- codziennie ćwiczymy podczas zabawy różne słowa- i przy mnie jest w stanie więcej powiedzieć, niż ma to miejsce przy innych. Jak ktoś jej każe powiedzieć jakieś słowo to zdarza się, że się wstydzi i nie powie, albo po prostu nie ma na to ochoty (do czego ma prawo).
Mam wrażenie, że przez to, iż jest wyrośniętym dzieckiem (nie ma jeszcze dwóch lat, a wszyscy dają jej trzy…) to wymaga się od niej więcej.Pamiętam sytuację, gdy jeszcze nie skończyła roczku (już wtedy była wysoka), a ludzie na placu zabaw, pytali mnie ze zdziwieniem: „Ona jeszcze nie chodzi?”, a dopiero potem padało pytanie: „Ile ma lat?”.
Gdy skończyła roczek to zaczęło się… Ludzie podchodzili do niej i pytali: „Jak masz na imię?”…
I jak tu wytłumaczyć komuś, że dziecko, które wygląda na trzylatka, nie ma jeszcze dwóch…

 

Zatem: NIE OCENIAJ POCHOPNIE MOJEGO DZIECKA I NIE POPĘDZAJ!
ALE DOCENIAJ POSTĘPY I CHWAL ILE WLEZIE 😉
Podziel się