Przymierzałam się do napisania tego postu już jakiś czas.
Kiełkowała we mnie myśl, że nie jestem już tym samym człowiekiem co „przed” (ciążą, porodem i ponad roczną opieką nad dzieckiem).
Jestem jakaś „inna”.
A na czym polega ta inność?
Zmieniło się praktycznie wszystko. Począwszy od zapatrywania na świat, systemu wartości, kończąc na podejściu do wielu spraw.

*POMYSŁOWA MAMA

Gdybym nie miała dziecka, chyba nigdy nie nauczyłabym się sztuki kombinacji.
Zadziwiające ile człowiek jest w stanie zrobić dla chwili spokoju, ciszy, by usłyszeć swoje myśli.
Ja ostatnio stwierdziłam, że dla tego celu jestem w stanie zrobić WIELE.
Ale o co chodzi? Możecie spytać.
A mianowicie chodzi o te 40 minut, godzinkę, no góra półtorej, kiedy to moja pierworodna ma drzemkę.
Ma ich w ciągu dnia dwie, choć ku przerażeniu mamy powoli przechodzi na jedną (jeszcze nie może się zdecydować…).
To jest moje 40 minut, mój czas, w którym mogę zaszaleć (czytaj: odpocząć). Początkowo na jej drzemce zawsze zastanawiałam się co mam robić- pojawiało się tysiące pomysłów, tylko z realizacją było ciężko. Przykładowo. Jak w końcu wpadłam na to, że może zrobię sobie herbatę z cytryną, a do tego bułeczkę z masełkiem, serkiem i pomidorkiem…  To jak tylko kończyłam ją robić i zasiadałam wygodnie na kanapie, by spokojnie, bez córci na ramieniu, kulturalnie ją zjeść… Oczywiście wtedy panna L. stwierdzała, że to już koniec drzemki.
A nie daj Boże, gdy zadzwonił domofon…. Grr
Żeby to coś jeszcze poważnego… Jasne… Pan z ulotkami prosi o otwarcie drzwi od klatki, a w tle słyszę już ryk Lorii zbudzonej brutalnie z błogiego snu.
Podsumowanie: Mama głodna (czytaj: zła), córa niewyspana (czytaj: marudna przez resztę dnia).

Powiedziałam sobie: nigdy więcej!!
Co mogła wymyślić matka? Matka to istota rozumna i zaczęła myśleć, myśleć, aż w końcu doszła do wniosków:

1) Szkoda czasu na jedzenie podczas drzemki L. (wolę zjeść w pośpiechu przy niej, niż marnować cenny czas „dla siebie” na jedzenie)

2) Jak tylko zadzwoni na domofon: pan od ulotek, listonosz, kurier albo jehowi (też się tak zdarzyło) to tak mu/ im nagadam, że popamięta/ją

No tak, tylko punkt drugi nie pasował mi na tyle, że wszystko to miałoby miejsce „po fakcie” (tzn. po obudzeniu mi dziecka).
Należało coś z tym zrobić…
Pomyślałam o zdjęciu słuchawki z widełek (słuchawki od domofonu). Pomysł wydał mi się wręcz genialny. Byłam z siebie dumna…. Do czasu…
Okazało się, że jedyne co zmienia nie odwieszona słuchawka to to, że zamiast trzech sygnałów jest jeden. Oczywiście ten jeden sygnał wystarczył, by zbudzić mojego śpiocha.
Już chciałam się poddać, jednak oświeciło mnie. Przecież domofon ma kabelek, który można odłączyć.
BINGO!
Zgadnijcie co? Odłączam go na każdą drzemkę Laury i nic nie dzwoni (nawet jak ktoś wbija kod to nie słychać).
Duma mnie rozpiera, powinnam to opatentować! 😉

*  MAMA DZIAŁAJĄCA Z PRĘDKOŚCIĄ ŚWIATŁA

Zmiana pieluszki… ehh ze łzą w oku przypominam sobie, gdy moja dziecię leżało spokojnie na pleckach i dawało mamie zmienić pieluchę.
Ten obraz to tylko wspomnienie. Teraz założenie pampersa to wieczna walka, a raczej kombinacja.
Umiem już zakładać pieluchę Laurze gdy leży na plecach, na brzuchu, na boku, gdy stoi przodem do mnie, tyłem do mnie, gdy chodzi, biega, raczkuje, ucieka… ehh

Stałam się zwinna, szybka, taka „ulepszona” wersja mnie.

Teoretycznie tych pieluszek do zmiany im później, tym jest mniej… Ale my jesteśmy na etapie częstego nocnikowania, więc po zejściu z tronu pampersa trzeba jakoś nałożyć.. I po takim n-tym razie w ciągu dnia mama już pada 😉

* CIERPLIWA MAMA

O tak, dziecko uczy cierpliwości, choć samo cierpliwe nie jest.
Zatem mama uczy się i córcię jak to zrobić, by nie emanować złymi emocjami.
Choć łatwo nie jest, bo panna L. lubi sprawdzać, czy granicę da się co nieco przesunąć.

I jak mama mówi „nie wolno” to spojrzy błagalnym wzrokiem, dotknie drugi raz, by się upewnić czy oby na pewno zakaz jeszcze obowiązuje…. A gdy mama nie patrzy i tak weźmie… ehh
I tak można powtarzać do upadłego.

Nie raz mama ma ochotę krzyknąć, nieco ostrzej zabronić- wtedy metoda, która nigdy nie zawodzi- idę do drugiego pokoju, liczę do 10 (jak nie pomaga to do setki nawet) i emocje schodzą.
Dzięki temu mama też na tatę mniej krzyczy i wszyscy są zadowoleni 😉

* MATKA ZAWSZE POTRAFI ZORGANIZOWAĆ CHWILĘ CZASU DLA SIEBIE

Matka uczy się na swoich błędach na tyle szybko, by móc w przyszłości ich nie popełniać.

Dajmy na to: sytuacja ze sprzątaniem.
Lorcia uwielbia rozrzucać zabawki po całym pokoju, wyciągać rzeczy z szafek, ściągać co popadnie ze stołu.
Wcześniej: Mama chodziła za L. i sprzątała na bieżąco, co było robotą głupiego…
Teraz: Mama L. czeka aż córa zrobi wystarczający armagedon (nie zapominajmy, że to trwa około10-15 minut i ten czas mam cały dla siebie), by po wszystkim wsadzić ją na chwilę do kojca i ogarnąć mieszkanie. Po czym wychodzimy na spacer, by nie zrobiła powtórki z rozrywki.

Przykład drugi.

Odkąd Laura nauczyła się schodzić bezpiecznie z łóżka (przesuwa się na brzuch, czeka aż nóżki dotkną podłoża i wtedy wstaje) mama zostawia ją na drzemkę na łóżku, bądź w łóżeczku turystycznym z otwartym wejściem.
Dlaczego? Jak spała w łóżeczku to budziła się, a potem zaczynała płakać, by ją z tego łóżeczka wyciągnąć.
A teraz kulturalnie schodzi z łóżka, bądź wychodzi z łóżeczka turystycznego i przychodzi do drugiego pokoju. Bez płaczu, paniki itd.
Mama zadowolona (bo zyskała jakieś dwie minuty zanim córa do niej przyszła).
Córcia zadowolona, bo budzi się w znajomym miejscu, może sama wyjść, nic ją nie blokuje.

Oczywiście na noc nie zostawiam otwartego łóżeczka, bo boję się, że po ciemku może wypaść, ale w ciągu dnia nie ma takiej obawy.

Trzeba sobie jakoś radzić 😉

I tak oto, moje dziecko uczy mnie jak być lepszym, kombinującym wiecznie człowiekiem 🙂

 

Podziel się