Dwa dni temu Laura skończyła 21 miesięcy..

Ostatnie dwa tygodnie były wręcz przełomowe :)!!

Ostatecznie pożegnaliśmy pieluchy- nawet do spania nie zakładamy i ostatnio obywa się bez niespodzianek (o szczegółach naszego odpieluchowywania napiszę w oddzielnym poście, z racji pytań, które mi na ten temat zadawaliście ;)).
Sama zaczęła zasypiać. Nie musi być już usypiana nie tylko na drzemkę popołudniową ale taż ostatecznie wieczorem- kładzie się sama spać na kocu, a potem tata przenosi ją do pokoju na jej łóżko. Widać, że ma potrzebę siedzenia z nami jak najdłużej wieczorami i jakoś tak wyszło. Obywa się bez ceremonii pod tytułem „Idziemy spać”, która czasem kończyła się natychmiastowym sukcesem, a niekiedy przeciągała się w nieskończoność.

Staje się bardziej samodzielna i to wszystko sprawia, że wydaje się już taka duża…

Gdy Lila się urodziła moje dotychczasowe postrzeganie rzeczywistości znacznie się zmieniło. Do tej pory to Laura była malutką córeczką- miała małe rączki i stópki. A tu nagle- w porównaniu do stópek Lilki, Laury stópki stały się ogromne, a rączki znacznie większe niż do tej pory.

W jednej chwili stała się tą „starszą” siostrą, mimo, że sama miała dopiero 18 miesięcy…
Czy tego chciała, czy nie- jeden dzień zmienił jej całe życie.

Brzmi to dość patetycznie ale coraz bardziej rozumiem, że tak to właśnie widziała.
Łapię się na tym, że traktuję ją jakby była faktycznie znacznie większa. A ona wciąż daje mi znaki i jakby umiała mówić, to by powiedziała „Mamo, ja też jestem mała!”. Właśnie- nie potrafi jeszcze mówić, nie ma nawet dwóch latek, a tak dobrze sobie radzi.

Przechodzimy teraz dziwny etap- w domu Laura jakoś sobie radzi, z tym, że dużo czasu poświęcam Lilce. Co prawda stała się bardziej marudna ale w czasie choroby bywało gorzej.
Ale jak tylko gdzieś idziemy np. do dziadków to tylko ja mam się z nią bawić, na wszystkie inne osoby reaguje negatywnie. Widać, że brakuje jej czasu tylko dla nas. Szczególnie teraz- gdy pogoda wietrzna, deszczowa i siedzimy w domu…

Dlatego też, gdy tata wraca z pracy to po całym dniu zabieram gdzieś Laurę, by spędzić z nią czas.
I mimo, że często mi się już nie chce, bo np. miała zły humor w ciągu dnia, a mi już ręce odpadają od dźwigania moich Skarbów, to i tak wychodzimy… I o dziwo- dobrze się bawimy.

Wczoraj wieczorem pojechałyśmy na salę zabaw, choć trochę się obawiałam, bo:
a) miała humor pt. „Wszystko na nie” w ciągu dnia
b) myślałam, że się zapomni w czasie zabawy jeśli chodzi o siku
c) czasami nie ma ochoty wychodzić z sali zabaw

O dziwo- nie marudziła wcale, mimo, że najpierw byłyśmy na zakupach. Jak tylko zachciało jej się siku, to było „Mama, si”. A po 40 minutach usiadła w wózku- spytałam, czy chce jechać do domu i było: „Tak”.

Jestem z niej bardzo dumna. Jest moją małą dziewczynką 🙂

A nasze wspólne wyjścia- staną się już tradycją.

Chcę, by czuła się wyjątkowa, ważna. Gdy chciałam dodać zdjęcia do tego postu, to się okazało, że większość zdjęć Laura ma z Lilką, a takich, gdzie jest sama jest jak na lekarstwo.

Trzeba to było zmienić 🙂 W miejscu, gdzie Lilce robię zdjęcie co miesiąc, zasiadła Laura.
Szkoda tylko, że jest trochę bardziej ruchliwa 😉

Gdy pokazywałam Laurze zrobione zdjęcia to ona powiedziała: „Nie ma Lili”.
Właśnie, czasem na zdjęciach będziesz sama moja mała córeczko 🙂

Podziel się