Usłyszałam to pytanie z dwa razy, a dało mi do myślenia.

Kiedy nosiłam pod sercem Lilkę to wielokrotnie zastanawiałam się czy będę ją kochać tak samo jak Laurę. W końcu z Lorcią spędzałam całe dnie, byłyśmy do siebie bardzo przywiązane. Darzyłam ją taką miłością, że nie wierzyłam, że można kochać bardziej… A nawet podobnie.

Nie wiedziałam jak to będzie- czy zakocham się w nowym dzidziusiu od razu- tak, jak to było ze starszą córą. Czy to przyjdzie z czasem.

Jak podzielę serce na dwa?

Na szczęście miłość się mnoży, gdy się ją dzieli. Ale nie od razu tak było.

Poród- Lila na świecie, a ja dostaję taką małą istotkę w objęcia. Euforia, nagły przypływ niewypowiedzianej miłości i szczęścia, że już po.

Ale mija godzina, dwie, a emocje opadają.

A ja zaczynam myśleć o Laurze co teraz robi, jak spędza czas… To prawda. W szpitalu tak tęskniłam za Laurą, że chyba moje emocje udzieliły się Lilce. Była marudna, dużo płakała. Mimo, że minęło tylko półtora roku od pierwszego porodu, to ciężko mi było przywyknąć do takiej małej istotki w moich ramionach. Zapomniałam jak to było. Musiałam uczyć się od nowa- karmienia, przewijania, ubierania tak małego ciałka.

Byłam zmęczona i rozłąka z nieświadomą Lorcią dawała mi się we znaki.

Lila nie pomagała. Tak jak pisałam w tym poście- pierwsze dwie doby to był koszmar. Niewyspanie, łzy i ciągłe marudzenie.

Powrót do domu i kolejne łzy- tym razem starszej. Bo mama za dużo poświęca czasu młodszej, bo siedzi z nią i karmi, a się z nią nie bawi. Jak widziałam jej oczy pełne łez to ciężko było mi się cieszyć z nowej sytuacji. Czułam się wręcz winna.

Chciałam jej to wynagrodzić- przecież tak bardzo ją kocham.

Tak właśnie było na początku- mimo, że więcej czasu (siłą rzeczy) poświęcałam Lilce, to emocjonalnie bardziej byłam z Laurą. Starałam się jej wynagrodzić ten czas. A wieczory były dla nas. To znaczy dla mnie i Lili. I po jednym z takich wieczorów- pamiętam jak dziś, przyszła ta fala, która zalała moje serce.

Zasnęła na mojej klatce piersiowej, oddychała regularnie i grzała swoim małym ciałkiem. Wtedy do mnie dotarło. Ja jestem jej mamą. Mamą tak cudownie doskonałej istotki, która mnie potrzebuje- nie tylko fizycznie ale i uczuciowo.

Poczułam to- przypływ miłości. I delektowałam się tą chwilą. Cieszyłam się, że nadeszła.

Nie od razu, ale przyszła.

Teraz mogę powiedzieć, że kocham TAK SAMO.

I zrobię wszystko, by obie czuły się kochane w tym samym stopniu.

 

collage

 

Podziel się