Każdy rodzic wychowuje inaczej swoje dziecko. Nie ma uniwersalnej metody.
Zauważyłam ostatni, że rodzice dają wybór swoim dzieciom- jak się ubrać, gdzie iść. Kształtują w nich dobre cechy- samodzielne podejmowanie decyzji i patrzenie na konsekwencje (oczywiście pod okiem rodzica) jest bardzo przydatną cechą w przyszłości.
Uważam, że nie ma nic gorszego jak ograniczający dziecko rodzic. Kiedy młody człowiek na każdym kroku słyszy „Nie wolno”, „nie możesz” to staje się anemiczny. Mówię tu o sytuacjach, kiedy to spokojnie możemy dziecku na coś pozwolić ale ograniczamy je „w razie czego”. Na przykład: pozwalam mojej 2,5 latce skakać po kanapie, gdy ma na to ochotę i jednocześnie przestrzegam ją, by uważała, bo może spaść.
Oczywiście wszystko ma swoje granice. Kiedy wpadła na pomysł, by wejść na parapet- stanowczo jej zabroniłam. Tą granicą jej zdrowy rozsądek. Nie pozwólmy sprawić, by nasze dziecko nie mogło dać pokaz swojej spontaniczności- to jest ten wiek, potem będą same ograniczenia.
Z jedną kwestią mam jednak problem. Ostatnio dość często spotykam się z takim podejściem rodziców, że nie uczą swoje dzieci dzielenia się ich zabawkami z innymi. A wręcz dają im wybór- „to są twoje zabawki, jak nie masz ochoty to nie musisz się z nikim dzielić”. Intencje, jakie za tymi słowami idą- są jak najbardziej słuszne ale konsekwencje bywają odwrotne od zamierzonych.
Dziecko w wieku 2-4 lat ma problem z dzieleniem się swoimi rzeczami z innymi. I jest duże prawdopodobieństwo, że nie będzie miało na to wcale ochoty . Problem pojawia się, gdy ktoś przychodzi w odwiedziny i nie może niczego dotknąć, pobawić się, bo wszystkie zabawki są przecież jego właściciela. Rodzice tłumaczą: „Ale daj zabawkę Piotrusiowi, on chce się tylko pobawić i zaraz Ci odda”. Otrzymują odpowiedź: „Nie”. Sami dali wybór dziecku i ono z niego korzysta.
Nie neguję tego podejścia ale chcę zwrócić uwagę na konsekwencję. Nie wyobrażam sobie dać taki wybór Laurze. Wolałam ją nauczyć, że dobrze jest się dzielić swoimi zabawkami z innymi, bo nie ma nic lepszego niż wspólna zabawa. Zapewniam ją przy tym, że zabawki są jej, a gość tylko je bierze na chwilę, a potem jej odda. Oczywiście, jak każda dwulatka ma z tym problem. Szczególnie jeżeli chodzi o jej ulubionego misia, torebkę. Wtedy nie naciskam na nią, by dała tą zabawkę, a inną i też jest dobrze.
Dlaczego chciałam, by Lorcia nauczyła się dzielić swoimi rzeczami? Bo wiedzieliśmy, że chcemy, by miała rodzeństwo. A przy założeniu, że wszystkie zabawki są jej i tylko ona może z nich korzystać, to jej młodsza siostra musiałaby mieć swoje. A gdzie miejsce na wspólną integrację?
Dlatego drogi rodzicu, wiem, że chcesz dobrze dla swojego dziecka. Ułatw mu jednak interakcję z innymi dziećmi. Powiedz, że dzielenie się z innymi jest fajne i dobrze o nas świadczy. Ponieważ akurat w tym konkretnym przypadku to dobry zwyczaj: „Ucz dziecko pożyczać”.
Jestem tego samego zdania. Tym bardziej, ze co weekend mam takie sytuacje, kiedy przyjeżdża Kuba. Nie raz Ola nie chce czegoś dać, czasami to może na złość, ale wtedy przypominam jej, że jak pojedzie do Kuby, tam są duże auta, którymi przecież tak lubi się bawić i wtedy może się zdarzyć podobna sytuacja i kuzyn nie będzie chciał jej dać. Pomyśli, zastanowi się i z uśmiechem da pobawić się Kubie. Tak samo tłumacze jej, że nikt jej zabawek nie weźmie, że kolega czy koleżanką chcą się tylko nimi pobawić, bo w domku takich nie mają. Dobrze uczyć i wpajać to dziecku.
Właśnie o to chodzi, bo dziecko, które nie chce się dzielić swoimi zabawkami, przychodzi do kogoś i chce się bawić czyimiś.
U nas też ciągłe tłumaczenie- raz lepiej, raz gorzej ale grunt w tym, że Laura wie o co chodzi 🙂
U mnie sytuacja jest niejako odwrotna. Moje dziecko oddałoby ostatnią swoją zabawkę, gdyby ktoś ją o to poprosił. Z jednej strony to super, że dzieli się z innymi, ale z drugiej- widzę, że nie potrafi odmawiać, więc u nas niejako pożyczanie mamy opanowane, a skupiamy się ba asertywności 😉 Ciężko znaleźć w tym wszystkim balans 😉
Dokładnie tak, jak piszesz. Tak źle i tak nie dobrze 🙂
W 100% się z Tobą zgadzam. Zawsze daję wybór Marcie oczywiście w granicach rozsądku, jeśli jesli chce czegoś czego nie powinna bo może zrobić sobie krzywdę stanowczo zabraniam. Co do zabawek zawsze powtarzam, że trzeba sie dzielić przez co wspólna zabawa jest bardzo fajna. Oczywiście tez nie zawsze pozwala wziąc jakąs swoją rzecz, ale wpajam jej, że to są zabawki którymi może się bawić z innymi one sa jej i nikt jej nie zabierze na zawsze tylko się pobawi. A co do wybory w kwesti np ubioru butów, właśnie dziś miałam taką sytuację poszłam z Marta kupić butki wiosenne, byłyśmy w kilku sklepach przymierzamy i nasze zdania sa troszkę podzielone mnie podobają się jedne jej drugie, jednak ustępuję i pozwalam wybrać te które jej się podobają, w końcu to ona będzie w nich chodzić
Zgadzam się z Tobą Kasiu. Laura też już powoli sama chce wybierać co na siebie ubrać i szanuję jej wybór. Choć czasem wolałabym, aby miała odmienne zdanie 😉
Masz racje Madziu, to od nas rodziców wiele zależy. Moje dzieciaki umieją sie dzielić, Lenka podzieli sie wszystkim 🙂
🙂
Dokładnie pamiętam momenty kiedy szłam do znajomej a jej mała księżniczka nie pozwalała się niczym bawić Alusiowi, mama tłumaczyła bo to jej ulubiona zabawka.. Wszystkie były jej ulubione, Aluś siedział na dywanie i mógł się bawić tylko jednym dużym autem, reszty nie mógł nawet dotknąć. A mamusia siedziała i popijała kawkę, a mi serce pękało. Ostatecznie nie odwiedzamy się. Masz racje dzieci trzeba uczyć dzielenia, z pewnością do 4 roku życia spotkamy się czasem z oporami dziecka co do dzielenia. A ulubioną zabawkę jak ktoś przychodzi po prostu chowam. Reszta jest dla wszystkich.
Też mieliśmy podobną sytuację i również już nie widujemy się z tą rodziną, bo nie widzę sensu. A dzieci na tym tracą, niestety…
Dokładnie
Miałam Problem z Kubusiem. Był swego czasu bardzo uparty, i nie za bardzo chciał się dzielić zabawkami. Teraz jest znacznie lepiej , i moje tłumaczenia zaczynają odnosić zamierzony cel. Ostatnio podczas wizyty znajomej z dzieckiem sam wyszedł z inicjatywą wspólnej zabawy jego zabawkami. Mysle, że będzie coraz lepiej.
Super, że widać postępy. U nas też nie jest łatwo. Laura odkąd Lila zabiera jej zabawki, zaczęła bardziej bronić „swoje rzeczy”. Ale ciągłe tłumaczenie przynosi rezultaty i małymi kroczkami podążamy do celu 🙂
Pewnie to wynika z tego, że rodzice naczytali się, że zmuszanie dziecka do dzielenia się swoimi rzeczami doprowadzi do tego, że w przyszości nie będzie walczyło o siebie, o swoje interesy, będzie potulne i koniec końców niezadowolone ze swojego życia np. zawodowego. Sama ostatnio natknęłam się na zagraniczną vlogerkę, która o tym mówiła.
Ja dziwnie bym się czuła, gdybym zobaczyła, że moje dziecko nie ma ochoty się dzielić, choćby zabawką czy kawałkiem czekolady. Wydaje mi się, że wtedy doprowadzamy do wykluczenia społecznego, trudniejszej aklimatyzacji dziecka w grupie.
Masz rację, że ludzie boją się, że dziecko będzie potem potulne. Ale to rola rodzica, by wytłumaczyć dzieciom kiedy mają się dzielić, a kiedy bardziej dbać o swoje interesy. Bo dojdziemy do paranoi.
A widok, gdy dzieci wyrywają sobie zabawki jest dość przygnębiający 🙁
Popieram. Jest trudno, moja Laura tez juz jest na etapie ze wszystko jest jej, ale tlumaczymy na ile mozemy i chcemy zeby sie dzielila. Ale tez probujemy zapewnic jej takie poczucie bezpieczenstwa, czyli jej ulubiona myszka jest tylko jej i faktycznie nie wymagamy aby tego pluszaka oddawala, jednak innymi zabawkami owszem.
U nas podobnie 🙂
Na szczęście z dzieleniem się zabawkami nie było u nas dużego problemu. Mała różnica wieku między synami i do tego często odwiedza nas kuzynka ze swoimi trzema chłopakami. To naturalne że bawią się wspólnie wszystkimi zabawkami 🙂 Radość zabawy jest dla nich ważniejsza niż poczucie własności. Zabawki to tylko przedmioty – przyjaźń jest cenniejsza.
Zgadza się 🙂
My jakoś nie miałyśmy chyba problemu z dzieleniem się i do teraz nam to zostało, że wszystko byśmy oddały, co możemy 🙂 Oczywiście w granicach rozsądku.
😀