Dobrze wiemy, że macierzyństwo potrafi przytłoczyć. Spowodować, że brakuje Ci tchu, a frustracja sięga zenitu. Czasem to uczucie towarzyszy Ci codziennie, zalewa od rana falą goryczy.

Na co mi to wszystko? Przecież mogłoby być  łatwiej. Mogłabym żyć bez takiej ilości stresu. Nie starać się tak i nie żałować, że zmęczenie bierze górę. Mogłabym odpuścić. Mogłabym w spokoju obejrzeć film wieczorem, spać po 12 godzin. Mogłabym być kimś zupełnie innym. Mogłabym robić coś, co daje mi większą lub mniejszą satysfakcję. Jednak wiem, że nigdy nie byłabym tak bardzo z siebie DUMNA.

Bo nic nie może się równać z tym, ile daje nam posiadanie dziecka. Nic nie zrówna się  ze wzruszeniem, gdy usłyszysz pierwsze „Mamo”. Nic nie wywoła takiej euforii i nie zaleje Twoje serce większym ciepłem, niż wypowiadane przez Twoje dzieci słowo „KOCHAM”.

Dlatego nie ustaję w staraniach, by tego „kocham” było więcej, niż wypowiedzianych w złości: „jestem zła na ciebie”.

Właśnie, dlaczego tak naprawdę, my jako mamy tak się staramy?

Zazwyczaj, gdy dajemy 100 % z siebie to oczekujemy wynagrodzenia. I myślę, że w tym przypadku, jakim jest macierzyństwo również oczekujemy nagrody. I to nie byle jakiej. W końcu tyle lat starań. Nagroda musi być na full wypasie.

Taka też mi się marzy…

Nagroda z prawdziwego zdarzenia. I to nie chodzi o to, by wyszkolić dziecko, które odnosi sukcesy, które będzie moją wizytówką i którym będę mogła się chwalić. Bo chwalić mogę się ZAWSZE. Udały mi się córy, więc dlaczego mam tego nie robić? Każdy powód jest dobry. Moje dziecko nie musi być sławną tenisistką, wybitną pianistką, czy znaną pisarką.

Sęk w czymś innym. Moje starania mają głębsze dno. Mają też podtekst egoistyczny…

Chcę, by moje dziecko było dumne ze swojej mamy. Żeby potrafiło docenić moje starania.

Chcę kiedyś usłyszeć z ust moich dzieci, że…

Byłam zawsze kiedy mnie potrzebowały. Odkrywałam z nimi świat. Tłumaczyłam zawiłości życia. Przekazałam wartości, które są dla nich cenne do tej pory. I nauczyłam je, że upadek to nic złego. Zdarza się każdemu. Dałam też siły, by zawsze wstać z głową podniesioną wysoko.

Pełnią szczęścia byłoby jednak usłyszeć z ich ust, że chciałyby być taką mamą dla swoich dzieci, jaką ja byłam dla nich. A te wszystkie moje wady i słabości to pikuś w porównaniu do ogromu miłości, które im ofiarowałam.

Wtedy będę wiedziała, że moje starania nie poszły na marne…

 

DSC_0047

 

Podziel się