Umysł ludzki jest przebiegły i zapamiętuje tylko niektóre chwile z przeszłości. Ja mam tak, że pamiętam te bardzoo dobre i niestety te, które mną wstrząsnęły.

Zagnieździły się one w mojej pamięci i od czasu do czasu przypominają, że gdzieś z tyłu głowy siedzą.

Pamiętam jedno zdarzenie, gdy byłam jeszcze „mała”. Miałam 10 lat i brałam udział w przedstawieniu w szkole języka francuskiego.

Bardzo lubiłam uczyć się tego języka, świetnie mi szło, a pod koniec roku szkolnego dzieci przedstawiały swoje umiejętności podczas krótkiego przedstawienia. Występowaliśmy przed swoimi rodzicami i nauczycielami.

Nie wiem co mnie naszło, ale swojej „roli” zaczęłam uczyć się w dniu pokazu. Z samego rana, podczas gdy przedstawienie było koło godz.15.

Byłam pewna, że tyle czasu mi wystarczy. Jednak myliłam się- w domu świetnie recytowałam swoją kwestię, a gdy miałam ją powiedzieć na żywo, przy publiczności to zwyczajnie mnie „zatkało”. Powiedziałam pierwsze zdanie, a drugiego już nie pamiętałam.

Stałam tak chwilę i po trzeciej próbie pociągnięcia kwestii do końca- poddałam się.

Doskonale za to pamiętam powrót do domu. Cisza w samochodzie. Rodzice byli  zawiedzeni tym, że tylko ich córka nie sprostała zadaniu.

Były potem pretensje, że za późno się zaczęłam uczyć swojej roli. Padły słowa, iż niepotrzebnie mnie zapisali do tej szkoły.

Pamiętam łzy i swoje myśli, że jestem beznadziejna, że ich zawiodłam.

Nie znalazłam pocieszenia, mimo, iż było mi bardzo potrzebne. A przecież to był tylko głupi występ 10 letniej dziewczynki, którą pokonała trema. To nie koniec świata- a wtedy tak się jej wydawało…

Zapewne rodzice w wielu przypadkach potrafili mnie podnieść na duchu i pocieszyć. Ale los chciał, że to właśnie ta sytuacja wyryła mi się w pamięci.

Doskonale pamiętam to, co wtedy czułam.

Nie chciałabym, aby Laura czy Lila kiedyś musiały się tak poczuć.

Wtedy, już jako 10 latka postanowiłam, że będę wspierać moje dzieci. Szczególnie w takich chwilach. Gdy zawiodą też siebie. Nie będę się oglądać na innych rodziców. Podejdę, przytulę i powiem „Następnym razem pójdzie Ci lepiej”. To we mnie znajdą oparcie, gdy zawiodą same siebie.

Dlatego chwalę swoje dzieci- nawet z błahych powodów. Chwalę, bo lubię. Chwalę, bo chcę.

A chcę, by czuły się dowartościowane. Bo są najlepsze w byciu sobą.

Dlatego drogi Czytelniku! Chwal swe dziecko ile wlezie-niech uszami mu wychodzi! Niech wie, że ma w Tobie wsparcie.

DSC_0872 DSC_0926

DSC_0904

Podziel się